MARVEL’S THE PUNISHER. Recenzja 1. odcinka
Dolph Lundgren, Thomas Jane, Ray Stevenson – wszyscy oni wcielali się w postać Franka Castle’a, zabójczego mściciela zrodzonego w umysłach Gerry’ego Conwaya, Rossa Andru i Johna Romity seniora. Znany powszechnie jako The Punisher, ten moralnie niejednoznaczny bohater stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci z komiksowego uniwersum Marvela. Kino kilkukrotnie próbowało oddać sprawiedliwość Punisherowi i zekranizować jego historię tak, jak oczekiwaliby tego fani – bezskutecznie. Czy Netflixowi, który już 17 listopada wpuści do sieci cały pierwszy sezon serialu o Franku Castle’u, uda się to, czego nie udało się zrobić na wielkim ekranie?
Zanim jeszcze osobna seria o Punisherze przybrała realną formę, Jon Bernthal miał okazję wcielić się w legitymującego się białą czachą bohatera na planie serialu Daredevil, innego Marvelowskiego dziecka Netflixa. Pojawił się w aż 12 odcinkach ubiegłorocznego drugiego sezonu o Człowieku bez strachu i z miejsca zyskał akceptację fanów. Być może to zakodowana w spojrzeniu Bernthala nieprzewidywalność i bandyckie emploi spowodowały, że to jemu powierzono zadanie powołania do życia postaci Franka Castle’a, brutalnego, ale sprawiedliwego mściciela. Nie ulega wątpliwości, że pochodzący z Waszyngtonu aktor w ostatnich latach regularnie potwierdzał swoje predyspozycje do wcielania się w skonfliktowanych wewnętrznie, zdolnych do przemocy bohaterów. Pierwszy odcinek The Punisher jest z kolei dowodem na to, że Hollywood stopniowo zaczyna przekonywać się do tego, że potencjał Bernthala wykracza daleko poza wyraziste role drugoplanowe, z których słynął dotychczas.
Podobne wpisy
Odcinek otwierający serial Netflixa nie traci czasu na stopniowe wprowadzanie widza w tożsamość bohatera – ludzie w zespole streamingowego giganta najwyraźniej uznali, że wszyscy doskonale wiedzą o alter ego Franka Castle’a i postanowili nie tracić czasu na mozolne budowanie życiorysu postaci. Punishera poznajemy więc w momencie, w którym jego tożsamość jest powszechnie znana, a szeroko zakrojony plan zemsty ma się ku końcowi. Czy poznamy historię, która doprowadziła Franka do miejsca, w którym znajduje się w otwierającej sekwencji serialu? Odpowiedź na to pytanie nie pada w pierwszym odcinku, ale biorąc pod uwagę często pojawiające się sceny retrospektywne, można spodziewać się, że także i o tych wydarzeniach opowiedzą nam twórcy The Punisher. Premierowy epizod nowego Marvelowskiego serialu przedstawia Franka jako człowieka umęczonego demonami przeszłości, niepotrafiącego ruszyć dalej ze swym życiem mimo wymierzenia sprawiedliwości sprawcom jego nieszczęścia.
Twórcą serialu The Punisher jest Steve Lightfoot, który odpowiada za liczne odcinki cenionego telewizyjnego Hannibala. Pierwszy odcinek nie przynosi scenariuszowych objawień – historia Franka Castle’a, który po dokonaniu zemsty i zmianie tożsamości próbuje zająć głowę pracą na budowie, opowiedziana jest w klasyczny sposób. Stan psychiczny bohatera odzwierciedlają liczne sekwencje wspomnieniowe, związane z rodziną Franka, a niespokojna natura Punishera znajduje swoje odzwierciedlenie w przekonującej grze aktorskiej Jona Bernthala. Pierwszy odcinek nie zgłębia jeszcze historii Castle’a, skupiając się przede wszystkim na jego teraźniejszości. Ci, którzy spodziewają się efektownej rzezi na bandytach mogą się zawieść – owszem, nie brakuje tu przemocy, ale jest ona dawkowana dość oszczędnie. Najwyraźniej twórcy postanowili stopniowo dawkować widzom wrażenia, a zapowiedzią bardziej dynamicznych wydarzeń jest końcówka odcinek, w której Frank wreszcie „wychodzi ze skorupy”, dopuszczając do głosu naturę mściciela.
Równolegle do opowieści o Punisherze twórcy wprowadzają do serialu postać agentki Madani (Amber Rose Revah), ale pierwszy odcinek nie dostarcza wystarczająco dużo materiału, by solidnie ocenić ten wątek. Widać w obdarzonej egzotyczną urodą aktorce potencjał do stania się solidnym przeciwnikiem Franka, jednak tych kilka scen to za mało, by wyciągać głębsze wnioski. Jak na razie The Punisher zapowiada się na porządny serial akcji, zgodnie z Netflixową tradycją znacznie mroczniejszy niż kinowe dokonania Marvela. Czy Steve’owi Lightfootowi udało się sprostać oczekiwaniom? Tego dowiemy się w kolejnych odcinkach, dopiero gdy zawiązana zostanie właściwa intryga.
korekta: Kornelia Farynowska
https://www.youtube.com/watch?v=lIY6zFL95hE