search
REKLAMA
Seriale TV

MANIAC. Recenzja serialu z Netfliksa

Rafał Oświeciński

21 września 2018

REKLAMA

Serial science fiction miksujący wątki jak z Czarnego lustra z wyuzdaniami Refna, opanowanym chaosem jak u Bena Wheatleya, niedopowiedzeniami jak z Lyncha, nieokreśloną psychozą jak w Sanatorium pod klepsydrą Hasa i absurdalnymi scenami niczym z nowego filmu Quentina Dupieux? Tripowy klimat wizualno-muzyczny niczym z Odmiennych stanów świadomości? Cary Joji Fukunaga na reżyserskim krześle (przecież pamiętamy wszyscy pierwszy sezon True Detective, co nie?)? Emma Stone w roli głównej? Odmieniony Jonah Hill również w roli głównej? Justin Theroux i Sally Field na drugim planie?

Co może wyjść z połączenia tak wyśmienitych składników, skojarzeń, cytatów i innego typu gatunkowych asocjacji, którymi jest wypełniony każdy z 10 odcinków? Odpowiedź jest niejednoznaczna, tak samo jak nieoczywisty jest smak każdej z tych wspomnianych przypraw. Z pewnością Maniac od Netfliksa to najbardziej nietuzinkowy serial tego roku.

KATEGORYCZNE REGUŁY LOGIKI NIE OBOWIĄZUJĄ W NIEŚWIADOMOŚCI; JEST ONA KRÓLESTWEM ALOGICZNOŚCI.

Zygmunt Freud

Ona z borderline, psychotyczna, niezrównoważona, przewrażliwiona; kruchość niczym szkło maskuje przesadną pewnością siebie, butą, lekceważeniem. On w typie autystyka, niepewny, wycofany, żyjący gdzieś na granicy normalności i choroby psychicznej (zdiagnozowana schizofrenia, pobyt w szpitalu). Przypadkowe spotkanie nie wywołuje stanu miłości od pierwszego wejrzenia – co prawda zauważają siebie, ale bez angażowania pozytywnych emocji i oczekiwania na zaskakujący wszystkich romans.

Myślicie, że to wystarczające do określenia obojga bohaterów? To zaledwie początek, bo każdy odcinek odkrywa coraz więcej tajemnic, które są schowane głęboko w głowie każdego z nich. W owych głowach toczy się ciągła walka między traumami a zmorami, koszmarami a niepowodzeniami, natręctwami a wstrząsami – my, widzowie, możemy się im biernie przyglądać, ale co więcej, nasi bohaterowie również ich doświadczają, w sposób dosłowny biorą udział w wojnie-leczeniu, w której wygraną będzie naprawiona tożsamość.

Brzmi zawile? To wciąż zaledwie warstwa wierzchnia.

NIEOGRANICZONE POMIESZANIE ZMYSŁÓW

Nie wspomniałem o eksperymencie wywołującym stany deliryczne, dzięki którym bohaterowie wchodzą w głąb siebie. Nie wspomniałem o komputerze, którego sztuczna inteligencja została zasilona wiedzą i wrażliwością wybitnego psychoanalityka, co skutkuje czymś (kimś?) w rodzaju słynnego HAL-a. Nie mówiłem nic o badaniu, które prowadzone jest przez surowych Japończyków oraz zakompleksionego naukowca, wyrwanych wprost z jakiejś opętanej mangi. Gore gangsterka, elfie fantasy, rodzinny dramat, kryminał noir, strzelanka TPS? A nad tym wszystkim kosmologiczna rozkmina o powiązaniu dusz i serc, których potencjał twórczy jest nieograniczony.

Czy wystarczająco precyzyjnie naprowadziłem was na to, jaki jest Maniac?

A czym jest? W sumie to dość prosta i ambitna historia o walce z traumami i pogodzeniu się z tym, co było kiedyś (i minęło), oraz z tym, co jest teraz (co warto zauważyć i docenić). Nie jest to odkrywcze, choć dalekie od banału, zapewniam. Nie zdradzam tutaj zbyt wiele, bo nie cel eksperymentu jest najciekawszy w Maniacu, ale ścieżki, jakimi podążają bohaterowie, szukając diagnozy swojego stanu, oraz to, w jaki sposób walczą ze złudzeniami, którymi wypełniają swoje życie. Jest to swoisty seans psychoanalizy, czyli leczenia polegającego na uświadomieniu źródła problemów (tabletka A, którą biorą bohaterowie podczas eksperymentu), zrozumieniu ich (tabletka B) oraz zaakceptowaniu (tabletka C), co doprowadza do pogodzenia się z samym sobą.

OPANOWANE SZALEŃSTWO

Tak, Maniac to oniryczny miszmasz form i gatunków z podbudową psychoanalityczno-farmaceutyczną. Cary Fukunaga mógł zaszaleć tutaj jak nigdy wcześniej, zachował jednak spójność świata przedstawionego mimo jego złożoności, odmienności i odkrywanego szaleństwa. W pewnym momencie, gdzieś w okolicach 5. odcinka, można się w tych surrealistycznych krainach zgubić, bo trudno określić, co jest prawdą, a co ułudą i po co to wszystko, dlaczego tak, a nie inaczej. Maniac charakteryzuje się jednak dużą powagą, dojrzałością i głębią, w której – tego jestem pewien – jest jeszcze wiele do odkrycia.

Sama forma, żonglerka schematami i reżyserska fantazja byłyby niczym, gdyby nie ona i on. Wszyscy już wiemy, że Emma Stone jest tak samo zdolna, jak urodziwa, ale musicie mi wierzyć na słowo, że tutaj daje popis wyśmienitego, kompleksowego aktorstwa. Dzięki wcielaniu się w różnorodne postaci, które pochodzą z jej wyobraźni, nadaje im nowy głos i sposób mówienia, daje odmienne gesty i mimikę, inaczej porusza się, patrzy. Jest niesamowita za każdym razem, fascynująca, hipnotyzująca (i te oczy, które kocham). Jonah Hill, oprócz zgubionej masy, zaskakuje totalnym przeciwieństwem swoich rubasznych, rozgadanych dotychczasowych bohaterów – cichy, skupiony, mówiący półsłówkami, szeptem, jakby nieobecny (bo niepewny tego, czy to, co widzi, istnieje, a może to tylko wytwór jego wyobraźni?). Świetny jest. I Justin Theroux – po The Leftovers kolejna rewelacyjna rola tego niedocenianego aktora.

Więcej nic nie mówię. Zaangażujcie swoje mózgowe synapsy i poddajcie się testowi. Obejrzyjcie Maniaca, choć konfrontacja oczekiwań z tym, co zobaczycie i poczujecie, może być słodko-gorzka (w zależności od tego, czy tolerujecie składniki tej terapii).

 

 

Avatar

Rafał Oświeciński

Celuloidowy fetyszysta niegardzący żadnym rodzajem kina. Nie ogląda wszystkiego, bo to nie ma sensu, tylko ogląda to, co może mieć sens.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA