Batman: The Animated Series
Był taki czas, kiedy do domu wracało się ze szkoły lub z podwórka biegiem. Właśnie zbliżała się godzina 15:00 a na TVP 2 zaczynała się emisja kolejnego odcinka pewnej animacji. Serialu wyjątkowego i jedynego w swoim rodzaju. Zazwyczaj twórcy seriali dla dzieci stawiali na pogodne, wesołe lub nachalnie moralizatorskie historyjki, skoczne i wpadające w ucho piosenki, kolorowe obrazki i szalony humor. “Batman: The Animated Series” już od pierwszego kontaktu obraca to wszystko o 180 stopni. Czerń. Przytłaczająca i wszechobecna, stylowa i sugestywna. Oszczędność.
Kiedy tytułowy bohater po raz pierwszy pojawia się w czołówce, jego sylwetka nakreślona jest kilkoma prostymi liniami, a jedynym mocno wyróżniającym się elementem jego postaci są białe, zwężające się w uważnym spojrzeniu oczy. Muzyka. Żadnej piosenki, której tekst można by podśpiewywać sobie w wolnej chwili. Zamiast tego symfoniczna ścieżka dźwiękowa, która trafiała (i trafia nadal) z siłą tak ogromną, że słyszę ją w głowie nawet teraz, pisząc te słowa. I w końcu: moc. W czołówce TASu nie ma nawet ekranu tytułowego. Zamiast tego jest rozświetlane błyskawicą ujęcie Człowieka-nietoperza stojącego na szczycie wieżowca. W tym momencie każdy człowiek, niezależnie od długości i szerokości geograficznej ustawienia telewizora, wie z kim ma do czynienia.
TAS to całe szczęście nie tylko forma pozbawiona treści. To jeden z pierwszych przykładów serialu animowanego, który (pisząc bez ogródek) przestał traktować dzieci jak idiotów, których trzeba trzymać pod szklanym kloszem udając, że na świecie wszystko jest piękne. Pojawiały się tu motywy takie jak śmierć bliskich, poczucie winy, zemsta, szaleństwo – wszystkie one pokazane w sposób dojrzały i poważny. Bruce Timm i Paul Dini – którym zawdzięczamy powstanie TAS i którzy zasłużyli na wystawienie gdzieś pomnika ku swojej czci – zaryzykowali i pozwolili sobie na znacznie więcej niż ktokolwiek przed nimi. Dopiero oni postanowili odejść od czarno-białego przedstawiania postaci, nie spoczywając na stwierdzeniu: “ten złoczyńca jest zły, bo jest zły i Batman musi go za wszelką cenę powstrzymać”. Timm i Dini zadają niejednokrotnie jakże oczywiste pytanie: dlaczego? Każda postać w uniwersum TAS ma swoją historię. Czasem słabszą, czasem lepszą, niekiedy absolutnie rewelacyjną. Jednak zawsze jest ona istotna i to z niej wynikają ich poczynania.
W ramach nostalgicznej wspominki postanowiliśmy wspólnie z Piwonem wybrać garść odcinków, które uważamy za najlepsze i wspomnieć, dlaczego akurat te zachowały swoją siłę rażenia do dziś. Nawet jeśli już nie chodzimy do szkoły, TVP dawno zrezygnowało z popołudniowego bloku animowanego a w jakiejś innej telewizji absolutnie bezbłędny głos Batmana – Kevina Conroy’a został zamieniony na swojski dubbing Radosława Pazury. Okazuje się, że część z nich nie tylko nic nie straciła przez lata, ale dopiero z perspektywy czasu da się w nich zauważyć głębię i znaczenia, do których nie przywiązywaliśmy wagi jako dzieciaki.
18.
Scenariusz: David Wise
Reżyseria: Kevin Altieri
W pierwszym odcinku, który postanowiliśmy umieścić na naszej liście, Batman mierzy się z Williamem Tockmanem, używającego imienia Clock King. Jest to z pewnością osobliwa i przykuwająca uwagę postać. Jego wyjątkowość polega na dziwnym rodzaju manii. Clock King przejawia psychopatyczną wręcz potrzebę dokładnego analizowania upływającego czasu. Jest do niego przywiązany i od niego uzależniony. Charakteryzuje go więc pieczołowitość w ustalaniu kolejnych planów, których głównym celem zazwyczaj jest osoba Batmana – stojącego na straży „nieuporządkowanego” społeczeństwa. Clock King emanuje spokojem, gdyż wie, co zdarzy się w ciągu najbliższej chwili – zdążył to bowiem przewidzieć w swej analizie. Jest zawsze o krok przed Batmanem, przez co nie musi się specjalnie gimnastykować by udowodnić mu swą siłę. W tej socjopatycznej postaci dostrzec można jednak pewien ból, wynikający ze społecznego odrzucenia i niezrozumienia. Postawa ta kryje w sobie ważną przestrogę przed przesadnym podporządkowywaniem swojego życia ramom czasu. Prócz przybliżeniu profilu ciekawego- choć mało znanego- przeciwnika, atutem tego odcinka jest ułożenie i nacechowanie go w taki sposób, by obsesja czasu przemawiała w każdym jego aspekcie – wystarczy wspomnieć finał w wieży zegarowej. [Piwon]
17.
Scenariusz: Dennis O’Flaherty, Tom Ruegger, Garin Wolf
Reżyseria: Boyd Kirkland
“Beware the Gray Ghost” to odcinek, który na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym. Intryga toczy się wokół serii napadów inspirowanych starym serialem telewizyjnym, który Bruce Wayne oglądał jako młody chłopak. W poszukiwaniu taśm z nagraniami wszystkich odcinków (w celu przewidzenia kolejnych ruchów przestępcy) Batman napotyka Simona Trenta – aktora, który wcielał się w głównego bohatera serialu: Gray Ghosta. Gray Ghost to zamaskowany bohater walczący z przestępczością pod osłoną nocy, postać, która dla Bruce’a stała się pośrednio inspiracją do przywdziania peleryny. Trent, początkowo niechętny, po dłuższej chwili namysłu i za sprawą urażonych ambicji postanawia założyć na siebie kostium i mimo całkiem podeszłego wieku pomóc w rozwiązaniu sprawy w sposób bardziej bezpośredni.
Co więc sprawia, że ten odcinek jest nieprzeciętny? Osoba, która wciela się w głównego bohatera – Adam West, ten sam, który w latach sześćdziesiątych biegał po ekranach telewizorów w przebraniu nietoperza, piorąc złoczyńców przy akompaniamencie komicznych efektów dźwiękowych i zasłaniających pół ekranu kolorowych napisów ilustrujących uderzenia. Dzięki temu na ekranie tak naprawdę spotyka się dwóch Batmanów. Różnych, ale jednak troszeczkę podobnych. I da się między nimi odczuć jakieś porozumienie. W końcu gdyby ten pierwszy nie istniał, to duża szansa, że tego drugiego też by nie było. I wcale nie piszę tu wyłącznie w odniesieniu do scenariusza tego konkretnego odcinka. [Ciuniek]
16.
Scenariusz: Marty Isenberg, Robert N. Skir
Reżyseria: Boyd Kirkland
Odcinek ten jest ściśle powiązany z dyptykiem „Heart of steel”. W nim Batman mierzy się ze zbuntowaną, sztuczną inteligencją w postaci komputera HARDAC. Wytworzone przez niego cyborgi miały inwigilować Gotham, czemu zapobiec stara się Mroczny rycerz. Warto więc zapoznać się z tym odcinkiem w celu pełnego zrozumienia jego umownej kontynuacji, czyli „His Silicon Soul”. Ten z kolei ma tą jedną podstawową przewagę nad odcinkiem pokrewnym, że cyborg – ostatni twór zniszczonego HARDAC’a – którego musi zlikwidować Batman, jest jego mechaniczną kopią. W „His Silicon Soul” śledzimy więc unikalny pojedynek dwóch Batmanów, którego nie uświadczmy w żadnym innym odcinku serii. Jednak najistotniejszą cechą tego epizodu, a także wspomnianego dyptyku, jest inteligentny flirt z science fiction, którego się dopuszcza. Motyw sztucznej inteligencji, która na skutek wszczepionych wspomnień, nie potrafi zaakceptować specyfiki swego istnienia, jest ujęty z iście cyberpunkowym polotem. Dość powiedzieć, że w odcinkach tych uświadczyć możemy kilka nawiązań do klasyków, m. in. „Terminatora” czy „Odysei Kosmicznej” (komputer HARDAC to przecież kolejna wariacja HAL 9000). [Piwon]
15.
Scenariusz: Michael Reaves
Reżyseria: Frank Paur
Harvey Bullock ma problem – ktoś niecnie dybie na jego życie. Nie żeby było to dla niego coś szczególnie nowego, bo detektyw ocierał się o śmierć już niejednokrotnie. Tym razem jednak w Bullocku coś pęka. Ma przeczucie, że tym razem grozi mu nie jakaś zbłąkana kula podczas rutynowej akcji, ale sprawa jest dużo poważniejsza. Mierząc siły na zamiary i nie wiedząc komu na własnym posterunku może zaufać, Bullock zwraca się więc o pomoc w śledztwie do Batmana, zaciskając zęby ze złości ze świadomością, że po prostu nie ma innego wyjścia.
Najbardziej uderzającą w tym odcinku rzeczą jest zmiana podejścia do przedstawienia postaci detektywa. W połowie przypadków Harvey Bullock był w serialu jedynie źródłem żartów pełniąc funkcję comic relief. W drugiej połowie stanowił przeciwwagę dla komisarza Gordona, krytykując jego zaufanie do zamaskowanego bohatera. Wcześniej znany jako postać wręcz epizodyczna, teraz dostał znacznie więcej czasu i okazało się, że (jak większość postaci w TAS) jest tak naprawdę bardzo ludzki. Bullock przestał wcinać pączki i rzucać żarty na prawo i lewo – zamiast tego zaczął uważnie oglądać się przez ramię. Przed kumplami nadal zgrywa twardziela i chojraka, ale kiedy zostaje sam na sam z widzem widać jego strach. Wcale nie okazuje go w jakiś nadekspresyjny i nachalny sposób. Wystarczy, że na przykład nie może opanować drżenia rąk kiedy próbuje pić kawę. I to jest dużo bardziej sugestywne. Bardziej, niż można by się tego spodziewać po serialu skierowanym podobno do młodszej widowni. [Ciuniek]
14.
Scenariusz: David Wise
Reżyseria: Frank Paur
Hugo Strange jest psychiatrą specjalizującym się w odczytywaniu profili psychologicznych. Nie było by w jego osobie nic nadzwyczajnego, gdyby nie posiadł wiedzy, której okazicielem chciałby być każdy mieszkaniec Gotham City. Hugo Strange wie bowiem – dzięki jednemu z badań, którego obiektem był Bruce Wayne – kto kryje się pod maską Człowieka-nietoperza. Wiedzę tą ma zamiar należycie wykorzystać. W tym celu, zaprasza do siebie największe tuzy światka przestępczego Gotham: Jokera, Dwie Twarze i Pingwina. Ma zamiar pertraktować z nimi cenę, jaką mieliby zapłacić, by poznać tożsamość swego największego przeciwnika. Arcyciekawy pomysł wyjściowy to główny atut tego odcinka. Oczywiście Batman udaremnia zdradzenie tajemnic swej tożsamości, jednak to Hugo Strange pozostanie tym pierwszym, który dowiedział się tego, czego dowiedzieć się nie powinien nikt. Warto go więc poznać. [Piwon]
13.
Scenariusz: Paul Dini
Reżyseria: Dan Riba
“Baby-Doll” to odcinek, który przez większą jego część oglądałem kręcąc nosem i lekko marszcząc brwi, żeby po ostatniej scenie siedzieć wgnieciony w fotel jeszcze przez parę dłuższych chwil. Tytułowa postać, wokół której toczy się akcja odcinka to aktorka, która była gwiazdą jednej roli w jakiejś standardowej obyczajowej komedii rodzinnej w stylu “Pełnej chaty”. Z powodu wrodzonej choroby fizycznie nigdy nie dorosła i pomimo liczenia sobie 20 lat w momencie swojej największej popularności, nadal wyglądała jak dziecko, które grała. Oczywiście nadeszła chwila, w której Marion Dahl, bo tak jej było na imię, postanowiła spróbować występu w czymś innym, ale poniosła sromotną porażkę i jej kariera się załamała. Teraz, wiele lat po zakończeniu emisji swojego serialu, Marion porywa członków obsady, żeby odtworzyć jedyne chwile w życiu, w trakcie których była szczęśliwa – chwile spędzone ze swoją “przybraną” rodziną.
Pomysł na fabułę jest nośny, jak zawsze kiedy mamy do czynienia ze złoczyńcą z problemami o podłożu psychologicznym. Marion wygląda jak dziecko, zachowuje się jak dziecko i brzmi jak dziecko, ale dzieckiem nie jest. Udaje jednak, że tego nie zauważa. Dlaczego kręciłem nosem? Trudno brać na poważnie sceny, w których Człowiek-nietoperz ściga na czworakach małą dziewczynkę, która na dodatek od czasu do czasu przyłoży mu w twarz czymś ciężkim. Co jednak sprawia, że uwielbiam ten odcinek? Ostatnie trzy minuty, w trakcie których Marion widzi swoje odbicie w gabinecie krzywych luster. Odbicie, które pokazuje jak mogłaby wyglądać, gdyby była zdrowa. I w tym momencie Baby-Doll porzuca swoją rolę i daje upust emocjom – rozpaczy, bezsilności i gniewowi. A ja poczułem się emocjonalnie znokautowany. [Ciuniek]
12.
Scenariusz: Marty Isenberg, Robert N. Skir
Reżyseria: Dick Sebast
W odcinku tym Batman musi sprostać wyzwaniu Edwarda Nigmy, czyli Człowieka Zagadki. Ta wyjątkowa postać, której atrybutem jest niebywała inteligencja i umiejętność formułowania co raz to trudniejszych zagadek, jest z pewnością jednym z ciekawszych złoczyńców uniwersum Batmana. Nie wyobrażam sobie zatem, aby przynajmniej jeden odcinek traktujący o pojedynku z „Zagadką”, nie znalazł się w naszym zestawieniu. „What is Reality”, podobnie jak „His silicon soul”, zbudowany jest na charakterystycznym, cyberpunkowym motywie. W tym wypadku, jest to wkraczanie do wirtualnej rzeczywistości. Gdy Batman przekracza granice cyberprzestrzeni, w celu uwolnienia uwięzionego w niej komisarza Gordona, twórcy dają popis niezwykłej, surrealistycznej wizji. To ona buduje klimat tego epizodu. W zawiązaniu głównej intrygi pomagają tajemnicze łamigłówki, które nawiedzają społeczność Gotham. Jednak ta najważniejsza z nich sformułowana jest już w tytule odcinka. Tylko Człowiek Zagadka mógł tak niepozornie przemycić do odcinka filozoficzne dylematy (za ich rozwinięcie można potraktować inny odcinek z naszej listy- Perchance to Dream). [Piwon]
11.
Scenariusz: Paul Dini
Reżyseria: Bruce W. Timm
Co by było, gdyby którejś nocy Batman zginął? I to nie w pojedynku z jednym ze swoich arcyprzeciwników, tylko przez przypadek, z ręki frajera i nieudacznika. Sidney Debris, bo o nim tu mowa, znalazł się kiedyś w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. Kumple z gangu zabrali go na akcję w nadziei, że zajęty Sidem Batman nie zwróci na nich uwagi. W efekcie, po krótkiej szarpaninie Mroczny Rycerz spada z dachu i znika w eksplozji, a przerażony i zaskoczony Sid zauważa, że trzyma w rękach zerwaną z niego pelerynę i maskę. W jednej chwili przestając być pośmiewiskiem, a stając się legendą półświatka Gotham City.
W tym odcinku mamy dwie świetne historie. Pierwsza to historia serii nieoczekiwanych wydarzeń, w środku których stoi zupełny przeciętniak. Facet nie robi tak naprawdę nic, przygląda się rzeczom, które dzieją się wokół niego bez jego ingerencji i nie potrafi ich w żaden sposób ogarnąć. A z minuty na minutę dzieje się coraz więcej, tak że w pewnym momencie wizytę składa mu sam Joker. I w tym momencie zaczyna się druga równoległa historia. Co by się stało z Jokerem, gdyby Batman zginął? Klaun początkowo nie daje wiary plotkom uważając, że Batman tylko się ukrywa i odpowiednio duża zadyma z tego ukrycia go wywabi. A gdy na miejsce zorganizowanego przez Jokera napadu na jubilera Nietoperz nie przybywa, zrezygnowany złoczyńca zostawia wszystkie łupy i ze smutkiem stwierdza: “Without Batman, crime has no punchline”. Dochodzi nawet do tego, że Joker wyprawia swojemu największemu przeciwnikowi symboliczny pochówek i jako jedyny… roni szczerą łzę. [Ciuniek]
10.
Scenariusz: Paul Dini
Reżyseria: Boyd Kirkland
Gama złoczyńców terroryzujących społeczność Gotham City jest szeroka i niezwykle barwna. Jednak to chyba oczywiste, że najbardziej znanym i charakterystycznym antagonistą Batmana jest Joker. Zasłużył sobie na to miano nie tylko dzięki wyróżniającemu, komicznemu usposobieniu i wyglądowi. Jako uosobienie chaosu i nihilizmu twórczo kontrastuje z ładem i altruizmem bijącym od osoby Bruce’a Wayne’a.
Jest wiele odcinków z Jokerem w roli głównego antagonisty. Większość z nich zbudowana jest na podobnym schemacie fabularnym, w którym Batman musi udaremnić realizację wyjątkowo szalonego planu Jokera. Postać ta ani na moment nie wychodzi w nich ze swego błazeńskiego emploi, a wydarzenie, których jest prowodyrem, często przybierają komiczny charakter. I dobrze, bo takiego Jokera – w genialnej interpretacji Marka Hammila – właśnie uwielbiamy. Jest jednak jeden odcinek, w którym na powrót uzmysławiamy sobie z kim tak naprawdę mamy do czynienia.
W „Joker’s Favor” poznajemy Charlie’ego. Charlie jest typowym przedstawicielem amerykańskiej klasy średniej. Jest everymanem, z którym widz może się identyfikować. Jest każdym z nas. Gdy podczas jednego ze swych powrotów do domu po ciężkim dniu w pracy, jakiś samochód zajeżdża mu niebezpiecznie drogę, uznaje, że czas skończyć z pobłażliwym przymykaniem oka na niewłaściwą jazdę. Gdy postanawia dogonić samochód i wyładować na nim swą złość, szybko orientuje się kto siedzi za kierownicą. Pech chciał, że naprzykrzył się samemu Jokerowi, który dopiero co uciekł z Arkham. Charliemu nie pomogło zdecydowane wycofanie się ze swego manewru. Joker dopada go, i gdy już ma go ukarać za swą „niesubordynację”, ten wypowiada znamienne słowa: „I’ll do anything you want”. Od tej chwili Charlie wisi Jokerowi tytułową przysługę.
Dwa lata później, Charlie – przebywający z rodziną w nowym domu, pod zmienionym nazwiskiem – odbiera telefon. Po drugiej stronie słuchawki słyszy głos „starego znajomego”, który przypomniał sobie o ciążącym na Charlie’em długu. Na prośbę klauna, wyraźnie podszytą groźbą oraz w obawie przed zdrowiem własnej rodziny, Charlie postanawia przybyć do Gotham. Wkrótce dowiaduje się, w jaki sposób miałby spłacić dług u Jokera. Okazuje się bowiem, że Joker planując zamach na komisarza Gordona, który miałby zostać zrealizowany podczas przyjęcia zorganizowanego na jego cześć. Rola Charliego w misternie przygotowanym planie miałaby polegać na… otwarciu drzwi Harley Quinn, wprowadzającej na przyjęcie duży tort. Reakcją Charliego na ujawnienie przez klauna powodu, dla którego musiał przyjechać do Gotham, są słowa wypowiedziane do siebie: „He’s nuts!”- i trudno się z nim nie zgodzić. W niedługim czasie widz dowiaduje się także, że celem zamachu jest także Charlie.
Zapytacie dlaczego tak pieczołowicie streściłem część fabuły tego odcinka? Otóż w przytaczanym fragmencie kryje się sedno szaleństwa Jokera. Dzięki skonfrontowaniu go ze zwykłym zjadaczem chleba – a nie z wysportowanym i wyposażonym w liczne gadżety milionerem – dochodzi do nas jak dzikie i nieprzewidywalne zło się w nim kryje. Charlie i Joker nie uzupełniają się cechami, to już nie jest twórczy kontrast. Zetknięcie ich przeciwko sobie, jest jak spotkanie Diabła z poddanym mu sługą. Identyfikujemy się z Charliem, boimy się o jego los, bo balibyśmy się o swój. Joker grozi, Joker planuje morderstwo. Charliego z kolei nazywa swoim „hobby”. Mimo, że Batman udaremnia realizacje śmiercionośnego planu, a odcinek kończy się ciekawym twistem osobowości Charliego (czy szaleństwo może być zaraźliwe?), echa tego odcinka pobrzmiewają w nas jeszcze na długo po jego obejrzeniu. Charakterystyczny śmiech Jokera tym razem potrafi wzbudzić nasze przerażenie. Joker jest bowiem złem wcielonym, kompletnie niedefiniowalnym i nieprzewidywalnym, którego tak bardzo się boimy. Nie mylmy go z pociesznym klaunem. [Piwon]
9.
Scenariusz: Paul Dini, Bruce W. Timm
Reżyseria: Butch Lukic
Harley Quinn jest postacią wyjątkową. Po pierwsze dlatego, że jest jedną z niewielu zupełnie oryginalnych postaci w serialu, bez komiksowego odpowiednika. Nie przeszkodziło to jej zupełnie w staniu się jedną z najpopularniejszych. Po drugie – ten pomysł nie miał prawa się udać, bo na pierwszy rzut oka Harley wydaje się być niepotrzebna i wciśnięta na siłę. Pomocnik dla Jokera? Po co Jokerowi pomocnik, przecież będzie go przyćmiewał w każdej scenie, w każdym ujęciu. Bez sensu. A tu niespodzianka. Połączenie nie tylko zadziałało poprawnie, ale udało się tak bardzo, że trudno wyobrazić sobie rozdzielenie tej idealnie dopełniającej się pary.
Harley przez dłuższy czas była postacią znikąd, ale w końcu i jej przytrafił się odcinek opowiadający o jej początkach i szaleństwie, w które popadła pod wpływem Jokera. Ale to nie jej geneza jest główną siłą “Mad Love”, a to co dzieje się między nią a nim teraz. Joker i Harley tworzą toksyczny związek: on przymila się do niej kiedy jest mu to na rękę, a w rzeczywistości jest zapatrzonym w siebie egoistą, który traktuje ją przedmiotowo. Ona jest w nim zakochana po same koniuszki uszu i udaje, że tego nie zauważa, tłumacząc sobie, że to tylko jego humory. On ją uderza. Ona myśli “ale tak naprawdę kocha”. I koniec końców – on wypycha ją w napadzie gniewu przez okno. Ona, leżąc połamana na ziemi dwa piętra niżej, stwierdza z płaczem: “To moja wina, nie zrozumiałam dowcipu”. Porażające. I znowu: serial “dla dzieci”. [Ciuniek]
8.
Scenariusz: Laren Bright, Michael Reaves
Reżyseria: Boyd Kirkland
Ongiś, Blaise Pascal poddał w wątpliwość sens wiary w autentyczność naszej rzeczywistości. Pytał dlaczego mamy wierzyć w to, co przeżywamy, jeżeli w trakcie snu jesteśmy także pewni, że to, co w nim doświadczamy jest prawdziwe. Można powiedzieć umownie, że dylemat ten został wykorzystany jako punkt wyjściowy wielu znanych nam fabuł (Matrix, Pamięć absolutna itp.). Opisywany odcinek okazuje się być kolejną popkulturową płaszczyzną, przemycającą podobne przemyślenia. Jego akcja dzieje się bowiem w śnie Bruce’a Wayne’a. Iluzja ta jest światem, o którym zawsze marzył, lecz nigdy nie mógł stać się jego częścią. W domu przebywają jego rodzice, sam jest zaręczony z Seliną Kyle, a maskę Człowieka-nietoperza przywdziewa ktoś inny. Atmosfera sielanki jest jednak tak niezwykła, że kompletnie nie pasuje do rzeczywistości w jakiej bohater żył dotychczas. Rodzi to przeto jego podejrzenia.
Najciekawszym fragmentem odcinka jest moment, w którym nasz protagonista orientuje się, że jest więźniem własnego snu. Chwytając gazetę lub książkę zauważa, że nie jest zdolny do przeczytania żadnego z jej fragmentów. Dzieje się tak dlatego, że gdy prawa półkula naszego mózgu służy do czytania, lewa półkula odpowiedzialna jest za projekcję snu – przeczytanie czegoś we śnie jest zatem niemożliwe. Prowodyrem całego zamieszania jest nie kto inny jak Szalony Kapelusznik. Umieścił on Batmana w śnie idealnym- wywodzącym się z jego marzeń – by nie chciał nigdy z niego powrócić, a co z a tym idzie, przestał zajmować się zwalczaniem przestępczości. Jednak i tym razem Mroczny rycerz wyszedł z tego starcia obronną ręką. Prawda wygrała z iluzją. Jednakże na samym końcu w głosie głównego bohatera można wyczuć rozgoryczenie. Jakby sen, w którym tkwił jeszcze przed momentem, okazał się być czymś więcej niż tylko zgrabnie zaplanowaną mistyfikacją. Główny bohater po raz pierwszy miał okazję w pełni ulec swym marzeniom, a świadomie się tego wyparł. Choć ich realizacja była zwykłym kłamstwem, okazuje się, że niezwykle trudno było je porzucić. [Piwon]
7.
Scenariusz: Paul Dini
Reżyseria: Yuichiro Yano
Spieraliśmy się z Piwonem, który z dwóch “sennych” odcinków umieścić w zestawieniu i jedynym consensusem jaki udało nam się uzyskać było: “oba”. O ile jednak “Perchance to Dream” jest błogim snem, który jest zbyt piękny aby być prawdą, to “Over the Edge” jest dla bohaterów koszmarem, z którego jak najszybciej chcieliby się obudzić. Ten odcinek jest w swojej budowie dużo prostszy niż poprzedni, jest bardziej efekciarski i stawia głównie na akcję. Ma za to tak intrygujący punkt wyjścia i zaczyna się tak nagle od rzucenia widza na głęboką wodę, że trudno przejść obok niego bez zwracania uwagi.
Barbara Gordon, córka komisarza policji, Batgirl – ginie po upadku z wieżowca prosto na maskę radiowozu, którym jedzie jej ojciec. Jim Gordon pośrednio winą obarcza Batmana uważając, że ten powinien był wyjawić mu drugą tożsamość córki. Nie mija wiele czasu do momentu, w którym prawdziwa tożsamość Mrocznego Rycerza zostaje ujawniona i rozpoczyna się zakrojone na wielką skalę polowanie. W akcie desperacji Gordon zwraca się nawet o pomoc do Bane’a. Wszystko, byleby tylko dokonać zemsty na Batmanie. Fakt, że cała historia jest snem to niezbyt udany końcowy twist odcinka. Niezbyt udany dlatego, że widząc na samym początku strzelaninę w posiadłości głównego bohatera i Jima Gordona krzyczącego przez megafon “poddaj się Bruce” ani przez chwilę nie można mieć wątpliwości, że nie dzieje się to naprawdę. Taka już specyfika seriali, za duże odchylenie od status quo, ściema widoczna na pierwszy rzut oka. A i tak ogląda się to siedząc na brzegu fotela i zbierając szczękę z podłogi, kiedy Batgirl kona na ulicy w rękach ojca. [Ciuniek]
6.
Scenariusz: Judith i Garfield Reeves-Stevens
Reżyseria: Dick Sebast
Jeśli miałbym wybrać z uniwersum Batmana czarny charakter, który skrywa w sobie największe i najbardziej autentyczne pokłady mroku, wybrałbym Stracha na wróble. Co ważne, to właśnie on pozostaje dla mnie najbardziej interesującym złoczyńcą Gotham. W „Dreams in Darkness” poznajemy specyfikę jego mrocznej działalności. Epizod zaczyna się nad wyraz intrygująco- związany kaftanem bezpieczeństwa Batman jest przetrzymywany w przytułku Arkham. Dzięki retrospekcjom dowiadujemy się, że podczas jednej ze swych rutynowych akcji, z pękniętej rury wystrzelił w niego trujący gaz niewiadomego pochodzenia. Po niedługim czasie od tego zdarzenia, Batman zaczął miewać dziwne i niepokojące halucynacje. Prozaiczne sytuacje zaczęły wypełniać się lękiem i paranoją, ograniczając tym samym możliwości działania. Majaczący, trafia do Arkham, gdzie dzięki „syndromowi wariata” nikt nie chce słuchać jego racji. Aczkolwiek, nie trudno było mu domyślić się, kto jest odpowiedzialny za jego obecny stan i położenie. Gdy w końcu uwalnia się z więzów kaftana bezpieczeństwa, udaje się do podziemi przytułku, które zaprowadzić mają go do Stracha na wróble, realizującego jeden ze swych złowieszczych planów- przepompowanie halucynogennego gazu do miejskiego rurociągu.
Batman oczywiście udaremni wprowadzenie planu w życie, jednak nie przyjdzie mu to łatwo. Największym problemem stanowić będą dla niego postępujące halucynacje. W nich zajrzy w głąb swych najciemniejszych lęków. Pojawi się strach przed odwiecznymi przeciwnikami, pojawi tęsknota za utraconymi rodzicami. Nam przeto przybliżona zostaje cecha charakterystyczna Stracha na wróble. Ten były psycholog, za swój główny atrybut przybrał wywieranie w swych oponentach przerażenia – zazwyczaj przy udziale odpowiednich środków. Wie jednak, że jego zadanie ułatwione jest dzięki pewnym uwarunkowaniom psychologicznym, które każdy z nas spełnia. Wszyscy bowiem się czegoś boimy- nawet jednostki odznaczające się największą odwagą. Pierwiastek lęku tkwi w każdym z nas, czekając na dogodną okazję do ujawnienia. To specyficzne i fascynujące zarazem, gdyż Strach na wróble posługuje się bronią, która tkwi w samym przeciwniku. Gdy się boimy, sami dla siebie stanowimy największe zagrożenie. [Piwon]
5.
Scenariusz: Alan Burnett
Reżyseria: Eric Radomski
Clayface nie pojawiał się w serialu często, ale kiedy już zawitał na ekranie, to dziwnym trafem “jego” odcinek był nieprzeciętny. A “Mudslide” jest chyba najbardziej nieprzeciętny z nich wszystkich. Jego przeszłość poznajemy w innym odcinku – “Feat of Clay”. Matt Hagen był kiedyś znanym aktorem, który po poważnym wypadku pozwolił wypróbować na sobie eksperymentalny sposób rekonstrukcji twarzy za pomocą nie testowanego leku. Dalej mamy standardowe komiksowe czary-mary i powstaje Clayface – mogący dowolnie formować swoje ciało upodabniając się do dowolnej osoby lub wytwarzając broń białą w miejsce kończyn. Taki błotny T-1000. Z głosem Rona Perlmana.
W tym odcinku Clayface umiera – jego ciało powoli rozpada się na kawałki a on sam niewiele jest w stanie z tym zrobić. Zaprzyjaźniona z nim dr Stella Bates znajduje jednak sposób na uleczenie go, wymagany do tego jest niestety specjalny izotop, który znajduje się w magazynach firmy Bruce’a Wayne’a. Chcąc czy nie, Clayface zaczyna dokonywać kradzieży w celu ratowania własnego życia.
Wyjątkowy jest w “Mudslide” sposób, w jaki przedstawione są działania Batmana. W pewnym momencie można by przypuszczać, że to właśnie Człowiek-nietoperz jest… złoczyńcą. Clayface robi wszystko, byleby tylko przeżyć. W końcu udaje mu się zdobyć to, czego potrzebuje, dr Stella podłącza go do urządzeń podtrzymujących życie i rozpoczyna procedurę. Następnie na miejscu pojawia się Batman. Wie co się dzieje, wie jak jest stawka, wie wszystko. A mimo to odłącza aparaturę medyczną i przerywa zabieg, rozwścieczając Hagena, który po chwili walki (zniszczeniu kilku ścian i wyjściu z budynku) osłabiony spada z urwiska do morza, a następnie rozpływa się w wodzie. Oczywiście jak to z komiksowymi postaciami bywa, po paru latach zostaje ożywiony i wraca zza grobu (już w kontynuacji serialu). Co nie zmienia faktu, że w chwili premiery odcinka ginie naprawdę. I robi to duże wrażenie, bo w pewnym sensie ginie on z ręki Batmana. [Ciuniek]
4.
Scenariusz: Paul Dini
Reżyseria: Eric Radomski
W jednym z klubów, na partyjce pokera spotykają się Killer Croc, Kobieta Trujący bluszcz, Pingwin, Dwie Twarze i Joker. W rozmowie dość szybko przechodzą do tematu ich największego przeciwnika. Zaczynają się między sobą przekomarzać, który z nich był najbliższy pokonania Batmana. Każdy przytacza inną historię, w której – jak podkreśla – był o krok od zadania Mrocznemu Rycerzowi ostatecznego ciosu. Sposoby jego pokonania nie były specjalnie wymyślne, ale odpowiadały specyfice poszczególnej postaci. I tak Trujący bluszcz, niemal nie zabiła Batmana dyniami wypełnionymi toksycznym gazem; ogromna moneta Dwóch Twarzy, kierowana ślepą koleją losu, nie przygniotła go swym ciężarem; Ptaki z ogrodu ornitologicznego Pingwina nie zdołały zadziobać go na śmierć; a przedstawienie kabaretowe Jokera, nie wywołało w Batmanie odpowiedniej dozy „napięcia”. Najmniej oryginalnie w tym zestawieniu wypadł Killer Croc, który odwiecznego przeciwnika pokonać chciał rzuconym głazem. Jednak akurat jego można usprawiedliwić, gdyż zdawał się nie być „sobą”. Na zakończenie i zawiązanie intrygi, w odcinku pojawia się także Kobieta Kot. Ona również była o krok od dorwania Batmana, ale w zupełnie innym tego słowa znaczeniu…
Odcinek ten w ciekawy i oryginalny sposób skupia w sobie najważniejsze cechy serialu. Pojawiają się ulubione postacie, wraz ze swymi nieodłącznymi atrybutami. Wciąga oryginalna konstrukcja fabuły, która przy samym końcu potrafi także zaskoczyć. Najważniejsze jednak, że odcinek stanowi pochwałę etosu bohatera, którego tak dobrze znamy. Bohatera niezrównanego, nieustępliwego, i niemal niezniszczalnego. Nieważne bowiem jak blisko dany antagonista zbliży się do odniesienia zwycięstwa nad Batmanem, on i tak wyjdzie z tego pojedynku obronną ręką. [Piwon]
3.
Scenariusz: Alan Burnett, Randy Rogel
Reżyseria: Kevin Altieri
Tę postać dało się w bardzo, bardzo łatwy sposób zepsuć. Całe szczęście Bruce Timm i spółka przyłożyli się do pierwszego odcinka, w którym pojawia się Dwie Twarze wzorowo. Najlepszą decyzją jaką podjęli twórcy serialu było nie wprowadzenie Harvey’a Denta dopiero w tym odcinku. Prokurator okręgowy pojawił się już wcześniej, dzięki czemu w trakcie wydarzeń z tego odcinka obecność Denta nie wydaje się wymuszona i nieoczekiwana. Skoro poznaliśmy go wcześniej, tym większe wrażenie będzie robiła jego przemiana – właśnie dlatego, że nie jest to postać, która pojawiła się dosłownie przed chwilą.
Bardzo podoba mi się sposób, w jaki w tym dwuczęściowym odcinku budowane jest napięcie. Nikt nigdzie się nie spieszy. Wątek choroby psychicznej Denta, jego rozdwojenie jaźni i związane z nim napady agresji mają podłoże we wcześniejszych wydarzeniach w jego życiu. Wcześniej pojawia się jego zmieniony głos oraz obsesyjne rzucanie monetą. Wypadek, który go oszpeci i powoła do życia Dwie Twarze jedynie jego chorobę umocni, nie będzie jej przyczyną.
Równie istotnym dla widza (i bohaterów) jest fakt, że Harvey Dent i Bruce Wayne znali się jeszcze przed tym odcinkiem. Dzięki temu dużo łatwiej jest uwierzyć w wyrzuty sumienia Batmana, który po raz kolejny w swoim życiu dręczony jest wyrzutami sumienia po tym, kiedy nie udało mu się uratować kogoś bliskiego. Najprawdopodobniej najlepszą sceną odcinka jest jego koszmar, w trakcie którego Dent spada w przepaść a Batman biegnąc do krawędzi krzyczy z bezsilności. Gdy już zatrzymuje się przy krawędzi spogląda w dół i widzi swoich rodziców. Jego ojciec mówi: “Dlaczego nas nie uratowałeś, synu?”. A ja mam ciarki na plecach. [Ciuniek]
2.
Scenariusz: Paul Dini, Bruce W. Timm
Reżyseria: Dan Riba
Centralną postacią tego odcinka jest Janet Van Dorn, nowy prokurator rejonowy Gotham. Poznajemy ją gdy posyła Kobietę Trujący Bluszcz do kolejnej odsiadki w Arkham. Jednak jej prawdziwym celem, o dziwo, jest postawienie przed sądem Batmana. Van Dorn jest bowiem głęboko przekonana, że to Batman jest odpowiedzialny za stworzenie wszystkich psychopatycznych osobników, siejących postrach w Gotham. Ponadto, zarzuca mu także, że w swej działalności łączy rolę zarówno ławy przysięgłych jak i sędziego, pozostając w ten sposób poza jurysdykcją systemu prawnego. Swój najwyższy cel nie prędko jednak będzie mogła zrealizować, gdyż zostaje uprowadzona. Podążający jej śladem Batman wpada w pułapkę zastawioną przez porywaczy.
Okazuje się, że w przytułku Arkham nastąpił przewrót (do którego przyczyniły się niezawodne mikrochipy Szalonego Kapelusznika) i przebywający w nim złoczyńcy sprowadzili do murów wariatkowa swych największych wrogów. Ich celem jest przeprowadzenie procesu, w którym wyrazić mieliby swoją zemstę wobec osób odpowiedzialnych za wsadzenie ich za kratki. Oskarżonym jest Batman a jego adwokatem Van Dorn. Oskarżycielem jest nie kto inny jak były prokurator rejonowy Harvey Dent, czyli Dwie Twarze. Rolę sędziego pełni z kolei Joker. Proces ma za zadanie udowodnienia winy ciążącej na Batmanie- odpowiedzialności za powołanie do życia największych przestępców. Kolejno dopuszczani świadkowie, w osobach znanych antagonistów, są przepytywani o szczegóły pierwszej konfrontacji z Mrocznym Rycerzem, która miała popchnąć ich na drogę występku. Prawda jest jednak zgoła odwrotna, co Van Dorn udowadnia podczas procesu. Przy udziale Batmana czy nie, prędzej czy później każdy z nich wybrałby zło. To oni stworzyli więc Mrocznego rycerza- stojącego na straży ładu i porządku Gotham- a nie odwrotnie. Konsekwencją procesu jest zmiana nastawienia nowej prokurator rejonowej do roli jaką pełni Batman. Jego działalność, choć wzbudzająca kontrowersje, jest w pełni uzasadniona i potrzebna. „Trial” to odcinek iście kafkowski, aczkolwiek prowadzi do ważnych wniosków, będących podstawą postaci Batmana i jego motywacji. [Piwon]
1.
Scenariusz: Paul Dini
Reżyseria: Bruce W. Timm
Ten odcinek jest niemal idealny. Dzięki niemu do życia powołana została (a raczej napisana od nowa) jedna z najbardziej tragicznych postaci w historii telewizji – Mr. Freeze. Scenariusz jest prosty jak drut, albo standardowa historia o zemście, którą pewnie widziało się już kilka razy. Mówi się jednak, że najbardziej lubimy te historie, które dobrze już znamy, szczególnie opakowane w rewelacyjną formę. Tak jest też i w tym wypadku. Scenariusz i dialogi to małe dzieło sztuki – niemal każda linijka tekstu wypowiadana przez bohatera o sercu z lodu nadaje się do oprawienia w ramki i powieszenia na ścianie. Poważnie zastanawiam się nad tym, czy nie zakończyć w tym miejscu po prostu wklejając dalej kilka cytatów. Ale nic to, powstrzymam się jeszcze.
W tym konkretnym przypadku motywem zemsty jest uczucie – uczucie do umierającej żony, dla której najprawdopodobniej nie ma już żadnej nadziei. Obiektem zemsty jest człowiek, który tej nadziei mszczącego się bohatera pozbawił. A mści się człowiek, który sam o sobie mówi, że nie ma w nim już żadnych uczuć. Ktoś, kto przeżył już tyle, że gdyby jego emocje wskazywał jakiś zegar, to wskazówka już dawno przekręciłaby się przez maksymalny odczyt i stanęła na pozycji “0”.
Cały czas łapię się na tym, że mógłbym pisać o tym jak animowany “Batman” w dojrzały sposób podchodzi do swoich widzów, niezależnie od tego ile mają lat. “Heart of Ice” jest tego najlepszym przykładem. Nie ma tu żadnego upiększania i głaskania po główkach. Mr. Freeze mówi wprost – zemszczę się kiedy ZABIJĘ. Znamienne jest użycie tego słowa, bo różni cenzorzy dbający o dobro wszystkich dzieci spędzających więcej niż 10 minut przy odbiorniku są na to konkretne słowo niezwykle wyczuleni. Tak bardzo, że zostało ono zupełnie zakazane i kiedy kilka lat po Batmanie w telewizji pojawił się Człowiek-pająk, to “jego” złoczyńcy co najwyżej mogli kogoś “zniszczyć” lub “pokonać”. Dlaczego więc Freezowi się upiekło? Nie wiem. Może po prostu cenzura nie była wtedy jeszcze tak wyczulona. Lubię jednak myśleć, że stało się tak ponieważ ktoś trzeźwo myślący obejrzał ten odcinek i stwierdził, że zwyczajnie nie da się tego słowa wyciąć z tego kontekstu. To konkretne słowo ma sens i ma siłę, niesie za sobą potężny przekaz. Jakakolwiek zmiana oznaczałaby trywializację dojrzałego tematu, który został poruszony bardzo poważnie. I chwała twórcom za to.
Jeśli nigdy nie oglądaliście żadnego odcinka “Batmana” z jakichkolwiek przyczyn – bo jestem za stary, bo wyrosłem, bo za moich czasów go nie było w TV – obejrzyjcie ten jeden. Nie pożałujecie. [Ciuniek]
– Dziś planuję zemścić się na człowieku, który zniszczył moje życie… nasze życia.
– Nawet jeśli oznacza to uśmiercenie wszystkich w tym budynku?
– Pomyśl, Batmanie. Nigdy więcej nie móc spacerować w letni dzień, czując na twarzy gorący wiatr, trzymając w dłoni ciepłą dłoń. O tak, jestem gotów za to zabić!