search
REKLAMA
Seriale TV

10 odcinków “Doktora Who”, które musisz zobaczyć

Maciek Poleszak

6 sierpnia 2012

REKLAMA

“Doktor Who” to fenomen. Kropka. Stworzona w Wielkiej Brytanii postać ekscentrycznego podróżnika w czasie gości na ekranach odbiorników telewizyjnych (z pewnymi przerwami) od 1963 roku, zyskując miano najdłużej emitowanego serialu science-fiction w historii. Wznowienie produkcji w 2005 roku za sprawą Russela T Daviesa to z perspektywy paru lat jedna z najlepszych decyzji jakie przytrafiły się wszystkim geekom niezależnie od długości i szerokości geograficznej na jakiej mieszkają. W tym miesiącu premierę ma mieć siódma seria nowych przygód Doktora, trzecia za sterami której siedzi Steven Moffat, jeden z najciekawszych twórców telewizyjnych ostatnich lat, odpowiedzialny m.in. za bardzo dobry miniserial “Jekyll” (uwspółcześniona kontynuacja historii napisanej przez Roberta Louisa Stevensona) i wybitnego “Sherlocka” z Benedectem Cumberbatchem w roli detektywa z Baker Street 221B. To chyba całkiem niezła pora, żeby spojrzeć na to co do tej pory dało się obejrzeć dzięki uprzejmości BBC (biorąc jednak pod uwagę tylko najnowsze inkarnacje Doktora) i złożyć z tego krótki ranking. Poniższe zestawienie kilku najlepszych według mnie odcinków ma służyć jako zachęta dla niezdecydowanych do zapoznania się z serialem. Poszczególne historie mają zazwyczaj epizodyczną budowę, a do ich oglądania wystarczy znajomość założeń dotyczących postaci. Dajcie się porwać Doktorowi. 

Na początek krótka wyliczanka faktów, swojego rodzaju “żelaznych podstaw”, które pozwolą odnaleźć się w uniwersum “Doktora Who” niewtajemniczonym:

1.       Doktor jest ostatnim żyjącym Władcą Czasu, osobiście odpowiedzialnym za doszczętne zniszczenie dwóch ras – własnej i Daleków, których jedynym celem istnienia i motywacją do działania była bezrefleksyjna eksterminacja wszelkiego życia. Nie mając już domu, rodziny ani żadnego innego punktu zaczepienia, Doktor został tułającym się po czasie i przestrzeni podróżnikiem, pomagającym w potrzebie napotkanym osobom.

2.       Wehikuł czasu Doktora nazywa się TARDIS (Time And Relative Dimensions In Space) i z zewnątrz wygląda jak niebieska budka policyjna, którą dało się zobaczyć niegdyś na ulicach Wielkiej Brytanii (pamiątka po uszkodzonym systemie maskującym, który zaciął się na ostatnim ustawieniu). TARDIS nie jest do końca bezduszną maszyną – czasem wbrew Doktorowi zanosi go nie tam gdzie ten chciał się udać, tylko tam gdzie jest potrzebny. Rozwiązanie bardzo wygodne dla scenarzystów, którzy nie muszą za każdym razem wymyślać nowych punktów wyjścia dla swoich historii.

3.       Doktor zazwyczaj nie podróżuje sam. Od czasu do czasu napotyka kogoś, kogo postanawia zabrać ze sobą w charakterze towarzysza, zazwyczaj tylko po to, aby móc się przed nim popisywać na różne sposoby. Towarzysz pełni również inną funkcję istotną z perspektywy opowiadania historii – to właśnie jemu (a więc również widzowi) Doktor tłumaczy prawidłowości rządzące miejscami, które razem odwiedzają.

4.       W momencie śmierci Doktor może przejść regenerację i odrodzić się w innym ciele. “Nowy” Doktor posiada wszystkie wspomnienia swoich poprzednich wcieleń, ale nie jest tą samą osobą – zmienia się jego charakter, sposób bycia i upodobania. Dzięki temu każdy aktor wcielający się w tę postać może interpretować ją na różne sposoby bez uciekania się do pisania całej historii od nowa. Doktor może (podobno) regenerować dwanaście razy, do tej pory skorzystał z tej możliwości dziesięciokrotnie.

A teraz wyliczanka właściwa, czyli 10 odcinków “Doktora Who”, które każdy miłośnik SF (i nie tylko) powinien obejrzeć. Przy każdym tytule znajdują się numer serii, numer odcinka oraz nazwisko scenarzysty.

10. Dalek – S01E06 – Robert Shearman

Nawet będąc najbardziej zagorzałym i najszczerszym fanem “Doktora Who” trudno zaprzeczyć jednej rzeczy: początkowo ten serial wyglądał źle. Tak po prostu źle. Zdjęcia i obraz wyglądały jak, no cóż… tania produkcja telewizyjna, muzyka raniła uszy, stosowane gdzieniegdzie komputerowe efekty specjalne przyprawiały o ból głowy a wątpliwej jakości projekty i wykonanie “gumowej” animatroniki sprawiały wrażenie nie do końca zamierzonego kiczu i tandety. Można tłumaczyć to chęcią zachowania ciągłości i oddania hołdu staremu serialowi, ale nie zmienia to faktu, że przeciwnik, z którym Doktor mierzy się w tym odcinku wygląda jak ekstrawagancki kredens na kółkach z doczepionymi latarką i przepychaczką do toalet. A najdziwniejsze jest to, że scenarzysta wyciąga z tego odcinka wszystko co się da, a słuchając niektórych dialogów można poczuć ciarki na plecach.

Parę akapitów wyżej wspomniałem, że Doktor osobiście zniszczył wszystkich Daleków. Okazuje się jednak, że jeden został mocno uszkodzony, ale przeżył, a teraz trzymany jest w tajnym, podziemnym bunkrze pewnego amerykańskiego multimiliardera, zajmującego się kolekcjonowaniem obcych artefaktów. Do tej pory Doktor przedstawiany był jako zabawny facet ze śmieszną budką telefoniczną, który lata po Wszechświecie przeżywając najróżniejsze przygody. W tym odcinku pokazany jest z zupełnie innej strony, ukazując nie widziane wcześniej emocje – strach, gniew, nawet nienawiść. Kilka minut dialogu wystarczyło, aby ta postać nabrała głębi, której nikt nie musiał się po niej spodziewać. Najciekawiej wypada oczywiście nieunikniona konfrontacja, podczas której Ostatni staje naprzeciw Ostatniego. Ten Dobry mierzy się z Tym Złym, a po jakimś czasie obaj z niedowierzaniem stwierdzają, że wcale nie są od siebie tak różni. Najlepszy w serialu występ Christophera Ecclestona w roli tytułowej.

9. Gridlock – S03E03 – Russel T Davies

Początek trzeciej serii “Doktora” to moment, w którym na lepsze w końcu zmieniła się muzyka. Nie tylko dało się jej już słuchać, ale niektóre kawałki mogły się bardzo podobać. Widać pewną poprawę, ale obraz nadal wyglądał tanio. Skoro jednak wytrzymaliśmy już dwa lata, to realizacyjna tandeta dawno przestała być nam straszna. A i brylujący na ekranie od początku drugiej serii David Tennant sprawiał, że na każdy odcinek czekało się ze zniecierpliwieniem.

Czasem trafia się taki scenariusz / film / opowiadanie, które można podsumować jednym zdaniem przedstawiającym pomysł będący punktem wyjścia dla historii. Często to jedno zdanie wystarczy, żeby widzowi / czytelnikowi zapaliła się nad głową lampka ostrzegawcza z adnotacją “chcę to zobaczyć”. Tak też jest w przypadku odcinka “Gridlock” (i nie tylko, “Doctor Who” jest przepełniony fascynującymi i intrygującymi pomysłami, rozwiniętymi w ciekawy sposób). Pomysł brzmi: wizja społeczeństwa żyjącego wewnątrz pojazdów stojących od wielu lat w korku na gigantycznej, wielopoziomowej autostradzie. Wszyscy liczą, że kiedyś uda im się dojechać do lepszego miejsca, w którym znajdą lepszą pracę, lepsze warunki mieszkaniowe, lub jeszcze coś innego na czym szczególnie im zależy. Mają nadzieję, czekają i… żyją, zawierają znajomości przez radio, gawędzą z sąsiadami, nawet zakładają rodziny. A Doktor ogląda to wszystko z perspektywy osoby z zewnątrz i, podobnie jak widz, nie może wyjść z podziwu.

 

8. Human Nature / The Family of Blood – S03E08-09 – Paul Cornell

 

Doktor to niepoprawny pacyfista. Jedyną namiastką broni jaką przy sobie nosi i jaką akceptuje jest dźwiękowy śrubokręt, który jak łatwo się domyślić w potyczce z kimkolwiek lub czymkolwiek jest tak samo skuteczny jak dowolny scyzoryk szwajcarski. Co więc robi główny bohater aby bronić postronnych, gdy zostaje przyparty do muru przez obcych potrafiących wyczuć Władcę Czasu na odległość? Ucieka i “zrzeka się” swoich mocy zamieniając się w zwykłego człowieka. Traci pamięć, zamieszkuje na angielskiej prowincji, uczy w szkole, a w pewnym momencie nawet się zakochuje. Wszystko to na rok przed wybuchem I Wojny Światowej.

Świetny, opierający się na emocjach, nie gadżetach odcinek, w którym wątki SF odgrywają marginalną rolę. Wszystko dąży tu do nieuniknionej tragedii, ponieważ widząc szczęśliwego i spełnionego Doktora-człowieka wiemy, że w pewnym momencie wszystko to będzie musiało się skończyć. Scena zamykająca jest jedną z najbardziej pamiętnych w serialu i pokazuje, że doprowadzony do ostateczności Doktor potrafi być okrutny.

7. The Empty Child / The Doctor Dances – S01E09-10 – Steven Moffat

II Wojna Światowa. Bombardowany przez niemieckie samoloty Londyn. A w środku Doktor i tajemnicza zjawa pod postacią dziecka w masce gazowej, która ciągle powtarza jedno pytanie: “czy ty jesteś moją mamą?”, a każdy kogo dotknie umiera… ale żyje nadal, stając się “pusty”. Pierwsze i zdecydowanie nie ostatnie spotkanie serialu z horrorem zapamiętuje się na długo ze względu na niepokojący klimat i kilka naprawdę trzymających w napięciu scen. Najważniejsze jest jednak to, że Stevenowi Moffatowi udały się dwie rzeczy. Po pierwsze – wątek SF tłumaczący wszystkie wydarzenia jest napisany na tyle sprawnie, że całość kupuje się bez mrugnięcia okiem. Po drugie – za wszystkim tak naprawdę stoi przejmująco prawdziwa historia i scenarzysta dokładnie wie, w jakie tony uderzyć, aby wywołać u widza wzruszenie.

6. The Eleventh Hour – S05E01 – Steven Moffat

Odcinek, w którym poznajemy Jedenastego Doktora zwiastował sporo zmian w serialu. Jakiś czas przed jego realizacją nastąpiło małe trzęsienie ziemi, zmieniła się prawie cała ekipa realizująca zdjęcia, zmienili się aktorzy, zmieniła się scenografia, a BBC dała produkcji większy zastrzyk gotówki. Pierwszy odcinek piątej serii skupia się na poznawaniu. Doktor poznaje swoje nowe wcielenie i “uczy się” sam siebie, nowa towarzyszka – Amy Pond – poznaje Doktora, w końcu też widzowie poznają i jego i ją. Zasadniczą różnicą odnośnie wątku nowej towarzyszki jest to, że zazwyczaj Doktor poznaje jakąś osobę, po czym szybko proponuje jej wspólną przygodę wyrywając z szarej codzienności. W przypadku Amy sytuacja wygląda inaczej, ponieważ wpływ głównego bohatera na nią sięga znacznie głębiej. Amy spotyka Doktora pierwszy raz w wieku siedmiu lat, po czym ten znika aby pojawić się dekadę później. Dla niego mija chwila, dla niej wiele lat w trakcie których wszyscy jej bliscy uważali, że Doktor to zmyślony przyjaciel i dziecięca fanaberia. Kiedy więc w końcu zaczynają podróżować razem nie są zupełnymi nieznajomymi.

Poza tym “Jedenasta godzina” to świetnie napisane i zagrane 60 minut telewizji, w trakcie których dobry humor nie opuszcza widza ani przez chwilę. Matt Smith miał arcytrudne zadanie zapełnienia miejsca po swoim poprzedniku, ponieważ David Tennant jest uważany za najlepszego odtwórcę Doktora w historii serialu. Ten odcinek udowadnia, że Smith zadaniu podołał i nie musi mieć żadnych kompleksów. Od tej chwili scenarzyści zaczęli również częściej z pełną świadomością wykorzystywać dziedzictwo, które pozostawił po sobie klasyczny serial, nawiązując do niego w nienachalny sposób. Doktor nadal stroni od bezpośredniej konfrontacji przedkładając dialog nad siłę, ale nie obawia się używać swojej złej sławy, na którą zapracował wśród swoich przeciwników przez te wszystkie lata. Są to sceny, w trakcie których czuć bijącą z tej postaci moc, a samemu ciężko odczuwać coś innego niż respekt.

5. The Girl in the Fireplace – S02E04 – Steven Moffat

W najlepszym odcinku drugiej serii Steven Moffat wykorzystał pomysł, który później rozwinie w serii piątej (patrz poprzednią pozycję na tej liście). Doktor trafia na opuszczony, uszkodzony statek kosmiczny, na którego pokładzie znajdują się już tylko androidy starające się przywrócić go do stanu używalności. Na statku znajdują się również niestabilne, ciągle otwierające się i zamykające okna w czasie, które prowadzą do różnych okresów osiemnastowiecznego Paryża, okresów których wspólnym mianownikiem jest życie Madame de Pompadour. Doktor spotyka więc ją jako dziecko, zaprzyjaźnia się z nią, a następnie kolejno pojawia się z kilkunastoletnimi przerwami, podczas gdy dla niego samego mijają jedynie godziny.

Podobnie jak w przypadku “The Empty Child” da się wyraźnie zauważyć dwa wątki: wątek klasycznego SF i wątek będący namiastką historii miłosnej. I podobnie jak w tamtym odcinku oba wątki poprowadzone są wzorowo. Pierwszy dąży do wskazania paru ciekawych zależności i błyskotliwego rozwiązania, a drugi poprowadzony jest w fascynujący i wzruszający sposób. Kiedyś usłyszałem od kogoś, że właśnie to jest “najbardziej doktorowy ze wszystkich odcinków Doktora”, ponieważ zawiera w sobie wszystkie emocje, które można uznać za esencję tego serialu.

4. Silence in the Library / Forest of the Dead – S04E08-09 – Steven Moffat

Doktor odwiedza największą we Wszechświecie bibliotekę, która wielkością obejmuję całą powierzchnię pewnej planety i w której zgromadzono wszystkie gdziekolwiek i kiedykolwiek napisane książki. Biblioteka jest zupełnie pusta, a jedynymi osobami, które napotyka na swojej drodze są członkowie ekspedycji mającej sprawdzić podejrzenie uszkodzenia komputera sterującego całą placówką. Okazuje się również, że najprawdopodobniej wewnątrz biblioteki grasuje… coś, skutecznie kryjąc się w cieniach.

W dużym skrócie o tym odcinku mógłbym napisać to samo, co o poprzednim. Znów wyraźny wątek science-fiction przeplata się z emocjonalnym i bardzo “ludzkim” wątkiem obyczajowym. Jednak najbardziej istotnym z perspektywy całego serialu jest w tym odcinku wprowadzenie postaci River Song i zasugerowanie wątku miłosnego z Doktorem w roli głównej. Kiedy Doktor i River się spotykają on widzi ją pierwszy raz na oczy, a ona zna go od lat i to lepiej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Gdy w kolejnych seriach spotykają się ponownie, Doktor zna ją coraz lepiej, a River zna jego coraz mniej. Spytajcie dowolnego fana “Doktora Who”, z czym kojarzy mu się słówko “spoilers” – wskaże ten odcinek i tę postać.

 

3. The Impossible Astronaut / Day of the Moon – S06E01-02 – Steven Moffat

 

Pierwszy odcinek szóstej serii zaczyna się z grubej rury. Towarzysze Doktora odpowiadają na jego zaproszenie, przybywają na umówione miejsce, a następnie są świadkami jego zabójstwa. Definitywnego, bez możliwości regeneracji. Po jakimś czasie na miejsce przybywa jeszcze jeden zaproszony gość, a mianowicie… Doktor. Okazuje się, że ten który zginął to starsza o około 200 lat “wersja” ostatniego Władcy Czasu, który ustawił całe to zdarzenie w celu rozpoczęcia wątku prowadzonego przez całą serię.

I po raz kolejny w “Doktorze” pojawia się wspomniany pomysł, który “robi” cały odcinek. Pomysłem tym jest rasa obcych o nazwie Cisza. Są to poruszające się wśród ludzi istoty, które od lat pociągają za wszystkie ważniejsze sznurki kontrolując pośrednio w ten sposób całą cywilizację. Dlaczego nikt niczego jeszcze nie zauważył? Cisza nie jest niewidzialna, możesz ich zobaczyć, możesz się ich nawet przestraszyć. Kiedy jednak spuścisz z nich wzrok nawet na moment, od razu zapominasz, że cokolwiek widziałeś. Pomysł jest dosyć abstrakcyjny i urodził się w głowie Moffata zapewne w tym samym czasie co inna postać jego autorstwa (której odcinek znajdzie się na tej liście wyżej), ale sposób w jaki zostało to pokazane jest zwyczajnie… genialny. Jak walczyć z czymś, czego istnienia nie jesteś nawet pewien?

2. Midnight – S04E10 – Russel T Davies

Niby na drugim miejscu, ale tak naprawdę ex aequo na pierwszym (rzucałem monetą). Tytułowa Północ to przepiękna, zbudowana niemal w całości z diamentu planeta, na powierzchni której znajduje się luksusowy kurort wypoczynkowy. Problemem jest jednak to, że promienie pobliskiego słońca są zabójcze dla wszelkiego życia – człowiek po wystawieniu na ich bezpośrednie działania byłby w stanie przetrwać jakieś kilkanaście sekund. W takich okolicznościach przyrody Doktor postanawia wybrać się na organizowaną przez kurort wycieczkę łazikiem, w trakcie której przez parę godzin będzie zamknięty w jednej kabinie z kilkoma nieznajomymi. Po jakimś czasie okazuje się, że Północ wcale nie jest zupełnie pozbawiona życia, a pojazd zostaje zaatakowany i uszkodzony przez coś nie do końca sprecyzowanego. To coś następnie przedostaje się na pokład i przejmuje kontrolę nad jednym z pasażerów, a następnie… zaczyna powtarzać wszystkie usłyszane słowa.

I tyle. Znowu zupełnie abstrakcyjny pomysł i genialne wykonanie, które szybko łapie za gardło i nie daje odetchnąć do samego końca. Przez czterdzieści minut oglądamy osiem osób siedzących w jednym pomieszczeniu i rozmawiających na różne tematy. Na początku wszyscy są do siebie nastawieni całkiem przyjaźnie, spięcia zaczynają się gdy w grę wchodzi strach, a spirala irracjonalnego zachowania i kłótni rozkręca się na dobre, kiedy pojawia się bezcielesny obcy. Obcy, który tak naprawdę nie robi nic. Jedynie powtarza każde słowo. Słowo za słowem. A przerażeni, zdezorientowani i nierozumiejący sytuacji ludzie zaczynają skakać sobie do oczu.

1. Blink – S03E10 – Steven Moffat

Przy okazji Ciszy wspomniałem, że tamten pomysł musiał urodzić się w głowie Moffata podczas pisania innego scenariusza. Chodziło o ten odcinek. Tym razem bohaterowie mają do czynienia z istotami, które… nie istnieją kiedy się na nie patrzy, zamieniają się wtedy w kamień i wyglądają jak posągi. Pomysł taki łatwo można zepsuć na etapie realizacji, ale udało się tego uniknąć w bardzo prosty sposób. Twórcy uznali, że wzrok widza też się liczy, a najstraszniejsze jest to czego nie widać, więc na ekranie ani przez chwilę nie widzimy animowanych postaci. Wszystko dzieje się poza kadrem, kiedy ktoś odwraca głowę albo, zgodnie z tytułem odcinka, mruga. Całość jest nakręcona tak dobrze, że w paru momentach można autentycznie poczuć ciarki na plecach, nawet mając świadomość tego jak niepoważna jest taka obawa.

“Blink” daje również świetną możliwość rozpoczęcia przygody z serialem z innego powodu. Jest to odcinek, w którym Doktor jest jedynie postacią drugoplanową, komunikującą się z główną bohaterką w pośredni sposób za pomocą nagrań wideo, tłumacząc między innymi nielinearną naturę czasu w bardzo przystępny sposób. Akcję poznajemy z perspektywy Sally Sparrow (wtedy jeszcze mało znana Carey Mulligan), która przez przypadek natrafia na ślad opuszczonego budynku, w którym od czasu do czasu znikają ludzie, a jej uwagę przykuwają niepokojąco dziwne posągi przedstawiające płaczące anioły. Doktor przewija się gdzieś w tle, a główna bohaterka wie o nim początkowo tyle samo co “nowy” widz – zupełnie nic. Nic więcej nie zamierzam zdradzać, gorąco polecam zobaczyć samemu. Kto wie, może obejrzenie “Blink” będzie dla kogoś początkiem wspaniałej przyjaźni?

REKLAMA