search
REKLAMA
Ranking

CIERPIENIA MELA G.

Jacek Lubiński

7 września 2016

REKLAMA

Ach, ten Mel! Aktor kochany i celebryta znienawidzony, gwiazda na samym szczycie i niepokorny duch na samym dnie. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych niekwestionowana ikona kina, o której trudno było choćby pomyśleć złe słowo. W nowym wieku takich gorzkich słów zdecydowanie się namnożyło, a połowa z nich wypłynęła z ust samego Gibsona, który nagle znalazł się na celowniku całego świata (w czym nie pomógł mu także nowy imidż kloszarda). Doszło do tego, że w ostatnich latach zaczął przyjmować role złoczyńców – często pół serio, w filmach z przymrużeniem oka, jakby w ramach odpowiedzi na medialną nagonkę.

Persona non grata Mel Columcille Gerard Gibson stał się zresztą niedługo po swoim najbardziej kasowym i zarazem najbardziej kontrowersyjnym tytule – Pasji, w której szczegółowo odtworzył ostatnie chwile Jezusa Chrystusa (sequel już w toku!). Film, który wielu widzów odrzucił, głównie ze względów estetycznych (w końcu droga krzyżowa to nie przelewki), to poniekąd idealny przykład sadystycznego znęcania się zarówno nad widzem, jak i bohaterem. Trzeba jednak przyznać, że i sam Mel nacierpiał się na dużym ekranie równie mocno (co być może doprowadziło go w końcu do tej szewskiej pasji). Jak bardzo? Przyjrzyjmy się szczegółom. Od końca. I bez uwzględnienia tytułów, w których Mel jest O.K.

SPOILERY! SPOILERY! SPOILERY! SPOILERY! SPOILERY! SPOILERY! SPOILERY! SPOILERY!

Zabójczy żywioł (2020)

Poziom cierpienia: 70%

Tu od pierwszej swojej sceny Mel wita nas nieprzyjemnym kaszlem i charczeniem, bo, jak sam mówi, płuca i wątrobę ma już do niczego. W roli eks gliniarza najlepsze lata ma dawno za sobą, a jego najbliższą perspektywą jest wizyta w szpitalu, kilka niefajnych operacji oraz, przypuszczalnie, zgon. W wyniku splotu wydarzeń jego śmierć następuje jednak o wiele wcześniej, niż sam by się tego spodziewał – podziurawiony gradem kul, bynajmniej nie odchodzi szybko i spokojnie. Tym samym, po raz pierwszy w karierze, Mel nie dożywa nawet finału własnego filmu, za co wędrują dodatkowe punkty.

 

Krew na betonie (Dragged Across Concrete; 2018)

Poziom cierpienia: 50%

Jako podstarzały, twardy glina, Mel cierpi przez większą część filmu głównie wewnętrznie, widząc jak cierpią jego najbliżsi oraz amerykański styl życia. Cierpi też jego policyjna kariera z uwagi na polityczną poprawność. Gorzej, że sam Mel… ostatecznie umiera w bólach, wcześniej bezradnie patrząc jak umiera jego najlepszy kumpel. Gdzieś po drodze zostaje jeszcze postrzelony w nogę, jakby udowadniając, że życie policjanta – zwłaszcza skorumpowanego – to żaden american dream.

 

Co wiecie o swoich dziadkach? (2017)

Poziom cierpienia: 10%

Nic wielkiego. Mel jako uosobienie prawdziwego mężczyzny, Kurt, zostaje postrzelony w ramię przez… własną wnuczkę. Cierpi zatem głównie jego honor. Poza tym siłuje się trochę z synem w szpitalu, co podwyższa mu tętno na krótką chwilę. Dwoma słowami: absolutne minimum. Dodatkowe procenty idą jednak za suchary, z którymi zmagać musi się Mel w tej niezbyt wysokich lotów komedii. Choć i ta ostatecznie sprawia mu wyraźną frajdę.

 

Blood Father (2016)

Poziom cierpienia: 70%

Na początek (czy też raczej koniec) nie ma lekko – zwłaszcza że Mel zdaje się grać niemalże we własnej autobiografii. Jako John Link ma więc poważny problem alkoholowy, przez który trafił do pudła, niejednokrotnie usiłował samobójstwa, rozwaliła mu się rodzina i zaginęła córka (niekoniecznie w tej kolejności). Ta w końcu się pojawia w jego nowym, uporządkowanym życiu, ale rezultatem tego tylko więcej problemów dla Mela, któremu źli ludzie szybko rozwalają dom, a do niego samego strzelają. To ostatnie z każdą minutą wychodzi im coraz lepiej – zabijają mu przyjaciela, a w końcu i Mel otrzymuje kulkę w nogę, brzuch oraz klatkę piersiową. Umiera gdzieś na pustyni, uprzednio jeszcze zdradzony przez swojego dawnego mentora. Niczym Jezus, Mel czyni to jednak w imię poświęcenia dla innych.

 

Niezniszczalni 3 (2014)

Mel_ex3

Poziom cierpienia: 45%

U Stallone’a natomiast Mel całkiem dobrze sobie radzi – jako Stonebanks ma do dyspozycji całą armię pomagierów i bynajmniej nie tańczy, jak mu inni zagrają, tylko sam wystukuje rytm, z reguły za pomocą pistoletu. Nawet gdy zostaje lekko poturbowany w zakończonej kraksą furgonetki próbie schwytania, ma się nieźle. Potem jednak jego oddziały wesoło kosi tytułowa ekipa, a sam Mel trafia na Sly’a, który spuszcza mu łomot, a następnie wypełnia ołowiem po stosownym one-linerze. W przeliczeniu na czas ekranowy Mel nie cierpi zatem dużo, ale jego ostatnie minuty są wystarczająco bolesnym doświadczeniem, z którego wszak nie wychodzi żywo (o kolejnym sequelu póki co cisza). W przeciwieństwie do Jezusa Mel nie doczekuje się bowiem obiecanego procesu. W dodatku dowiadujemy się, że już wcześniej został zdradzony, postrzelony i zostawiony na pewną śmierć przez Sly’a. Sytuacja zatem raczej nie do pozazdroszczenia – nawet jak na bad guya.

 

Maczeta zabija (2013)

Mel_machete

Poziom cierpienia: 30%

Filmu oczywiście nie da się brać na poważnie, ale melowski arcyłotr Voz zdaje się całkiem nieźle sprawdzać. Naznaczony darem przewidywania przyszłości i sporą dawką psychozy (niczym Jezus chce być prorokiem i zbawcą ludzkości) jest odpowiednio trudnym przeciwnikiem – nawet dla takiego kozaka, jak Maczeta, któremu udaje się jedynie raz walnąć mu z byka oraz… spalić pół twarzy w bezpośrednim pojedynku. To ostatnie jest najbardziej bolesnym doświadczeniem, które zmusza Voza do paradowania przez resztę czasu ekranowego w specjalnej masce. Udaje mu się jednak nie tylko uciec z życiem, ale i wziąć kilku zakładników. Jego los pozostaje nieznany, gdyż trzecia część póki co nie powstała. Nakręcone zawczasu zajawki nie pozostawiają jednak większych wątpliwości co do miejsca i ewentualnych okoliczności śmierci Voza. Wszak Maczeta zabijać ma w… kosmosie.

 

Dorwać gringo (2012)

aka How I Spent My Summer Vacation

Mel_gringo

Poziom cierpienia: 20%

Dla bezimiennego kierowcy o twarzy Mela z pewnością nie są to najpiękniejsze wakacje – niemal od razu, po dotkliwej kraksie samochodowej na granicy meksykańskiej, kończy w tamtejszym pierdlu, gdzie już na dzień dobry zostaje pobity oraz „torturowany” muzyką mariachi. Niemniej im dalej w las, tym radzi sobie coraz lepiej. Nie licząc kilku uderzeń z liścia i jednego z piąchy, prosto w twarz (i do tego od kobiety!) oraz niedoszłej egzekucji, Mel wychodzi na swoje. Chociaż strzelają do niego, on strzela celniej. I kończy nie tylko z torbami pełnymi gotówki, ale i z czymś na kształt kochającej się rodziny. Bueno!

 

Podwójne życie (2011)

Mel_beaver

Poziom cierpienia: 85%

Jak na tak spokojny, kameralny film obyczajowy, dzieje się tu więcej, niż w niejednym akcyjniaku z najlepszych lat aktora. Walter Black w osobie Mela już od pierwszych scen nie wygląda dobrze – cierpi na permanentną depresję, która kończy się dla niego dwoma próbami samobójczymi i zrzuconym na głowę telewizorem (auć!). O jego makówkę roztrzaskana zostaje także gitara i lampka, a on sam wdaje się bójkę ze swoim wewnętrznym ja (czyli Panem Bobrem), co z kolei owocuje odciętą lewą ręką. Całość ubawiają jeszcze kiepskie relacje z rodziną, która również cierpi. Różowo zatem nie jest. Podobnie jak Jezus, Walter ma smykałkę do dłubania w drewnie.

 

Furia (2010)

mel_edge

Poziom cierpienia: 70%

Thomasowi „Melowi” Cravenowi zabijają na oczach córkę, która, jak się okazuje, i tak w sumie zmarłaby od napromieniowania – już na starcie wesoło nie jest. Wychodzi na jaw, że mała okłamywała starego, który dochodząc prawdy, zostaje także podstępem napromieniowany oraz (już całkowicie jawnie) postrzelony w klatkę piersiową i w rezultacie umiera. W międzyczasie Mela dopadają jeszcze pomniejsze „przyjemności”, jak nagłe potraktowanie paralizatorem, przykucie kajdankami do łóżka czy okazjonalna bójka. O mało nie potrąca go również rozpędzone auto, a on sam lekko traci zmysły – gada do zmarłej córki i wyobraża ją sobie w dziecięcej postaci. Ostatecznie odchodzi z nią wspólnie w stronę światła. Ale co się nacierpiał, to jego.

 

Śpiewający detektyw (2003)

Mel_detective

Poziom cierpienia: -10%

Ten film to tour the force cierpienia Roberta Downeya Jr., więc Dr. Gibb(s)on ma wolne.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/