search
REKLAMA
Sequele

SEQUELE – U Pana Boga

Tekst gościnny

1 stycznia 2012

REKLAMA

Autorem tekstu jest Michał Frącz.

ROK PRODUKCJI: 1998
DYSTRYBUCJA W POLSCE: Vision Film Distribution
REŻYSERIA: Jacek Bromski
WYSTĄPILI:

Ira Łacina/Irina Latchina
Jan Wieczorkowski
Krzysztof Dzierma
Andrzej Zaborski
Władimir Abramuszkin
Artur Krajewski
Alicja Bach

W zagubionym gdzieś na Podlasiu Królowym Moście panuje spokój. Do czasu… Autobus wypełniony handlarzami z Białorusi zostaje napadnięty przez rekietierów “Gruzina”. Wśród poszkodowanych jest młoda i zadziorna Marusia. Ona jedna decyduje się, by wystąpić przeciw ukraińskiej mafii. Policja, chcąc nie chcąc, wszczyna śledztwo, a Rosjance nadaje status świadka koronnego i umieszcza w domu młodego organisty Witka. W celu zachowania przez młodych czystości, regularnie wizyty składa im szara eminencja miasteczka, dobrotliwy i refleksyjny ksiądz proboszcz. Im bliżej rozwiązania akcji, tym bardziej Marusia chce pozostać w Królowym Moście. I tylko nie wiadomo, czy to zasługa klimatu, czy też Witka…. Ten film to dla wielu tylko komedia emitowana w święta. Pewnie ma wady, ale ja ich dostrzec nie mogę. Bo ja ten film kocham. Do czegóż tu się przyczepić? Do gry aktorskiej? Nie. Aktorzy są w swych rolach świetni, “śledzikują” jakby się w Królowym Moście urodzili (nawet młody Wieczorkowski). Klimat? Miodny, i to bardzo. Humor? Gdzie tam, jest pierwszorzędny. Dialogi? Większość z nich będę pamiętał do końca swych dni. Muzyka? Nie, to bardzo klimatyczny soundtrack. Zdjęcia? “Peerelowska” kamera świetnie oddaje urok zagubionej wśród pól podlaskiej wioski. A może scenariusz? Nie, w nim nie zmieniłbym ani jednej sceny, nie wyrzuciłbym żadnego słowa. Właściwie jedynym zgrzytem powinien być… światopogląd. Nie da się ukryć, że Królowy Most to “moherowy” teren. Jako młody, żyjący w XXI wieku “Europolak” powinienem wyśmiać tą produkcję. Ale oglądam i – przecieram oczy ze zdumienia – w pełni utożsamiam się z “wieśniakami”. Twórcy pokazali siłę przekonywania: nietolerancja, władza kleru, cwaniactwo, układy, “dulszczyzna”, a nawet antysemityzm – wszystko to zdaje się być błahostką, drobnym grzeszkiem, który Bóg-łaskawy gospodarz z łatwością wybaczy. Cóż za przewrotność w politycznie poprawnym świecie! O tym Bogu nie pozwala zapomnieć dobrotliwy klecha-filozof. Jego postać rzutuje na cały film, wprowadza nas w sferę sacrum. Z nim zastanawiamy się, do jakiego stopnia można kierować ludźmi? Czy samo miłosierdzie wystarczy? Ile można im dać wolności, by dobrze z niej korzystali (albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie…)? I właśnie ten milutki konserwatyzm jest, paradoksalnie, największą zaletą tej produkcji. A jeśli na wskroś chrześcijańskie przesłanie do was nie trafia… Dostajecie polsko-ruskie “love story“, intrygę kryminalną utrzymaną w spokojnym tempie, barwne postaci, relaksujący klimat, w którym aż chce się zanurzyć. Jeśli skłoni was do zadania sobie samemu paru pytań – OK. Jeśli nie skłoni- też dobrze. Ja polecam z czystym sumieniem. 10/10

ROK PRODUKCJI: 2007
DYSTRYBUCJA W POLSCE: Vision Film Distribution
REŻYSERIA: Jacek Bromski
WYSTĄPILI:

Agata Kryska-Ziętek
Wojciech Solarz
Małgorzata Sadowska
Emilian Kamieński
Krzysztof Dzierma jako Proboszcz
Andrzej Zaborski jako Komendant
Aleksander Skowroński

Po 9 latach wracamy do Królowego Mostu. Reżyser nie omieszkał skorzystać z prawa sequela, więc tym razem dostajemy 2 równoprawnych bohaterów: Mariana Cielęckiego, policjanta-niemotę, który zaliczył szkołę policyjną tylko dzięki “plecom”, oraz Bociana, gburowatego świadka koronnego. Pierwszy zakochuje się w córce komendanta (pannie z dzieckiem), drugi w piersiastej wdowie-barmance. Tak glina, jak i gangster są świadkami prowincjonalnych dziwactw: drogówki łapiącej kawalerów dla Luśki, burmistrza wierszoklety, lekko szurniętego, ale wciąż łasego na damskie walory dziewięćdziesięciolatka, przepychanki księdza z czarnoskórym właścicielem supermarketu… Spokój miasteczka burzy przybycie cyngli polujących na zdrajcę. Nikt już nie jest bezpieczny… Środkowa część trylogii posiada inny klimat niż poprzednik. “…w ogródku” bliższe jest produkcjom naszych południowych sąsiadów niż pierwszej części. Oczywiście nie jest to drastyczna zmiana – miasteczko nadal jest idylliczne, zmienił się jednak charakter – punkt ciężkości przesunął się z plebani na komisariat. Triumf profanum nad sacrum. Oczywiście akceptuję licentia poetica Bromskiego, ale sielskich miasteczek jest w bród, a Królowy Most jest tylko jeden. To nie jedyny zarzut. Z “…za piecem” nie wyciąłbym ani minuty, nie opuściłbym nawet jednego dialogu. W tej części montaż niby jest dobry(choć ostatnie minuty strasznie się ciągną), ale zawiera na drugim planie pewne niedociągnięcie, które skutecznie zepsuło mi przyjemność oglądania.* Dla bardziej wymagających widzów irytujące może być uproszczenie psychologii postaci. Sceny akcji są poprawne (tylko). Zmienił się nawet Ksiądz; nadal “rozmawia” z Przenajświętszą Panienką, ale tym razem nurtuje go istota postępu. Sam jest jego ofiarą; jego pozycja się chwieje, a on stał się bardziej podejrzliwy. Jego lekko “moherowe” poglądy są wyłożone w “łopatologicznej” formie, ale to szczegół. Więc czemu aż 7/10? Bo “U pana Boga w ogródku” urzekł mnie. Nie aż tak, by nie dostrzegać błędów, ale urzekł. Dobra gra aktorska (komendant i ksiądz w szczególności), sporo śmiesznych tekstów i sytuacji, klimatyczna muzyczka, przepiękne krajobrazy, powolne tempo. Film jak najbardziej można obejrzeć i zrelaksować się przy nim. Bardzo dobra kontynuacja doskonałego filmu.
PS. Jeśli spodobał wam się film, obejrzyjcie serial. Są lepsze i gorsze momenty, ale można się przy nim odprężyć.

REKLAMA