SALAD FINGERS
Episode 4: Cage
To chyba najcieplejsza część Salad Fingersa, w której bohater jawi się widzom jako sympatyczny, bliżej niezidentyfikowany dewiant o palcach w formie sałaty. Jednak wybijającą się w epizodzie cechą wydaje się być jego nieprzewidywalność, która, jak to bywa, raz pomaga, raz nastręcza trudności. Nieprzewidywalność negatywna – Salad Fingers wpada naiwnie w pułapkę oczarowanego nim “chłopca”, który udaremnia mu odbycie planowanej podróży do Francji. Zielony nie zauważa, że kran przyczepiony do sznurka to jedynie przynęta “chłopca”, mająca na celu zwabienie go do tytułowej klatki. Nieprzewidywalność pozytywna – w końcowej scenie Sałacianopalcy znika z więziennej klatki niczym magik. To chyba znak tego, iż osoby w jakiś sposób ułomne czy wybitnie do rzeczywistości nieprzystosowane zdołają przetrwać dzięki mocy swojej wyobraźni. Aż chciałoby się przytoczyć słowa jednego z redaktorów serwisu film.org.pl: “Jest to być może symbol – symbol tego, że marzenia potrafią ocalić życie”. Niesamowite wydaje się być to, iż nie zdążywszy wyjść z podziwu nad jedną fobią czy cechą charakteru, Salad Fingers zaskakuje mnie kolejną. W jednej z pierwszych scen epizodu 4. rozmawia z robalem Bordois, zwracając się do niego “Little sister”. Jednak po, wydawałoby się, dość pieszczotliwym monologu, Sałacianopalcy bez większego skrępowania (pomińmy już aspekt jakichkolwiek wyrzutów sumienia) rozgniata Bordoisa palcem. Po czym gniewa się na utaplaną we własnych wnętrznościach “siostrę”, że się nie umyła (“I shan’t play with you until you’ve had a wash”). Stwór przeraża, gdyż tak naprawdę nie wiemy, jakie intencje kierują jego, niekiedy niezwykle brutalnym, zachowaniem. Sadysta, gamoń czy magik? A może każdy z nich po trosze? Nie wiem. Ale chyba właśnie problem niewiedzy, który utożsamiam z nieświadomością, jest dla mnie czynnikiem wywołującym najintensywniejszy strach przed tym stworzeniem. Salad Fingers bywa sympatyczny, jasne, ale zarazem tak nieprzewidywalny i niezdarny, że momentami po prostu straszny.
Episode 5: Picnic
W Epizodzie 5. autor buduje paranoidalną atmosferę grozy, zwracając uwagę na fakt, że nie tylko bohater jest skarbnicą odchyleń natury, ale i sam świat przedstawionej animacji. W makabrycznej rzeczywistości Firtha kukiełki zakładane na palce żyją własnym życiem, a telefon z wyraźnie urwanym kablem, pomimo ewidentnych przeciwwskazań, nadal wydaje charczące odgłosy. To jednak nie przeszkadza Salad Fingersowi w prowadzeniu konwersacji z wyimaginowanym telefonistą. Nie zniechęcony brakiem odzewu, wymienia potrawy, jakie zamierza zaserwować na urządzanym przez siebie pikniku (“gypsy creams, derby scones and admiral’s pie”), usilnie próbując uzyskać połączenie ze starym znajomym, Charlim. Kolejna scena zmusza nas do zastanowienia się, po raz kolejny, nad ułomnościami Sałacianopalcego: zakładając na palec dobrze nam już znaną marionetkę Huberta Cumberdale’a, wydaje się zupełnie nie pamiętać jej imienia…, nazywa ją więc ponownie, tym razem Barbara Logan-Price. Czyżby do maniakalnego nazewnictwa, upodobania do rdzy oraz przebierania się w damskie ciuszki dołączyła również postępująca amnezja? Przejdźmy jednak do wspomnianego już wcześniej pikniku. Jedynym gościem Salad Fingersa okazuje się być dziewczynka o pomarańczowych włosach. Ta nieszablonowa para raczy się specjałami kuchni alternatywnej, kosztując dziewięciodniowego puddingu przy użyciu zardzewiałej łyżki. Epizod kończy, już tradycyjnie, atak Sałacianopalcego, którego powód nie jest do końca klarowny. Można przypuszczać, iż trauma i spowodowane nią halucynacje to efekt słów dziewczynki – czyżby Salad Fingers był aż tak zaskoczony faktem, że dziecko mówi? A może chodzi o treść jej wypowiedzi, która stwarzałaby Salad Fingersowi konkurencję dla jego upodobania do łyżek? (“He must like spoons too” – powie dziewczynka w momencie, gdy tajemnicze czarne ptaszysko wyrwie z rąk Sałacianopalcego jego ukochaną łyżkę).
Episode 6: Present
W epizodzie 6. nie jest już tak sympatycznie. Zwyrodnienia Salad Fingersa przyjmują postać kanibalizmu przyprawionego szczyptą schizofrenii – Salad Fingers silnie utożsamia się z weteranem wojny Jeremy Fisherem, którego zresztą pożera – zjadając tym samym cząstkę siebie. Ciekawostką jest sam Jeremy Fisher, którego pamiętamy z Epizodu 2. Był wtedy jedyną kukiełką, której smaku nie próbował Salad Fingers. Wydawać by się mogło, iż dopiero Epizod 6. stwarza ku temu okazję: zielone bąbelki wypływające z ust Jeremiego stanowią bezpośredni bodziec do natychmiastowego skosztowania marionetki.
Podobne wpisy
Episode 7: Shore Leave
W Epizodzie 7. grono dziwacznych przyjaciół Salad Fingersa powiększa się o weterana wojennego imieniem Kenneth. Co ważne – wygrzebanego przy użyciu zardzewiałej łyżki z ziemi. Bowiem (i chyba nikogo to już specjalnie nie zdziwi) Kenneth jest trupem. W dodatku dość nadszarpniętym przez upływający czas. Ciekawe, czym zatem kieruje się Salad Fingers, stwierdzając, iż Kenneth wyszedł z wojny bez szwanku? (“our creator return him unspoilt from the ‘cruel hand’ of war”). W każdym razie Salad Fingers wywleka zwłoki z dołu oraz zaciąga, jak to ma już w zwyczaju, do swojej chaty. Obiecuje trupowi ciepłą kąpiel, ubiera go w gustowny garnitur, sadza przy stole, karmi piaskiem. Atrakcyjność Kennetha jest dla Salad Fingersa tak oczywista, iż nie omieszka ostrzec wyimaginowanych sąsiadów słowami “lock up your daughters tonight”. Fascynujące są wzorce piękna oraz moralności według Salad Fingersa. Świat jego imaginacji pozostanie dla mnie zagadką. Powróćmy jednak do fabuły Shore Leave – niech nie zwiodą Was pozorne czułości pierwszej części epizodu 7. Pamiętajmy, że Salad Fingers to stwór nieobliczalny, o czym możemy się przekonać podczas sceny kolejnej, w której wylewa on celowo herbatę na Kennetha, a odór palonego mięsa sprawia mu niekłamaną satysfakcję. Po przytroczeniu sobie kukiełki Marjory do palca, nasz bohater zanurza się ponownie w krainę halucynacji, tym razem w wyraźnej formie “flashbacków”. Dotyczą one Mr. Branches oraz wyimaginowanej podróży z Marjory (“frolicking by the river-side many summers ago”). Kiedy retrospektywne wizje mijają, a Salad Fingers powraca do rzeczywistości, zaczyna prowadzić “dialog” z Kennethem. Przemawiając w imieniu trupa mówi, że ma ochotę na deser vanilla crown. Kiedy jednak Salad Fingers zauważa, iż Kenneth “wzgardził” jego wołowiną a’ la Strogonoff (w rzeczywistości jest to piasek), wzbudza to w nim agresję. Jest to jeden z nielicznych momentów, kiedy Salad Fingers podnosi głos. Wszystko, co dobre musi się jednak skończyć. Salad Fingers wyciąga zwłoki kumpla na pole, żegna je słowami piosenki Hughie Charlesa “We’ll Meet Again” oraz zdecydowanym kopniakiem umieszcza w dole, z którego je wyciągnął. W ostatniej scenie Epizodu 7. widzimy Salad Fingersa ubranego w białą suknię (tę samą, co w epizodzie 5.), śpiewającego motyw piosenki “We’ll Meet Again” na scenie. Na pianinie przygrywa mu najprawdopodobniej, dobrze nam już znana, Marjory Stewart Baxter. Wkrótce jednak ostatnie nuty ckliwej melodii wybrzmiewają, Salad Fingers bezpowrotnie schodzi ze sceny, a na ekranie pojawiają się napisy końcowe. Pozostaje już tylko jedno. Czekać z niecierpliwością na moment, w którym David Firth po raz ósmy popuści wodze fantazji i uszczęśliwi nas Epizodem Kolejnym.
(*) “Somewhere over the rainbow” – jedna z najsłynniejszych piosenek lat 30-tych ubiegłego stulecia.
Skomponowana przez Harolda Arlena. Została wykorzystana w filmie Czarnoksiężnik z krainy Oz.
Tekst piosenki znajduje się na końcu opracowania.