RY COODER. 10 najlepszych soundtracków
Kiedyś krytycy pisali o nim jako drugoplanowej postaci sceny muzycznej, ale chyba bardziej pasuje do niego określenie „szara eminencja”. Jest wirtuozem gitary, mandoliny i banjo oraz mistrzem techniki slide. Grał u boku takich artystów jak Taj Mahal, Captain Beefheart, John Lee Hooker, The Rolling Stones i Ali Farka Touré. Był też siłą sprawczą projektu Buena Vista Social Club. Od ponad 50 lat nagrywa albumy solowe, od ponad 40 – ścieżki dźwiękowe do filmów. Najczęściej współpracuje z Walterem Hillem i Wimem Wendersem. Oto dziesięć najlepszych soundtracków skomponowanych przez Rylanda „Ry” Coodera.
„The Long Riders” (1980)
Jesse James, XIX-wieczny rewolwerowiec i rabuś, jest w amerykańskiej kulturze postacią o niemal mitycznym statusie. Rewizjonistyczny western Straceńcy w reżyserii Waltera Hilla to jeden z wielu kinowych portretów osławionego bandyty. Istotnym elementem jest tutaj muzyka Coodera, dla którego był to pełnowymiarowy debiut w roli kompozytora filmowego. Soundtrack to amalgamat autorskich kompozycji utrzymanych w konwencji country i bluegrass oraz tradycyjnego folku z amerykańskiego południa (I’m a Good Old Rebel, Rally ‘Round the Flag, Jesse James). Cooderowi towarzyszą wybitni muzycy (m.in. Jim Keltner, David Lindley i Milt Holland), a oprócz typowych dla tamtego miejsca i czasu instrumentów (banjo, mandolina, gitara, drumla, cymbały appalaskie), wykorzystano także egzotyczne chordofony: meksykański bajo sexto, indyjską tamburę, japoński shamisen oraz tureckie saz i cümbüş.
„The Border” (1982)
Ambientowe plamy i quasi-orientalna wokaliza w Earthquake zapowiadają fuzję elektroniki i world music. Ale akcja filmu Na granicy Tony’ego Richardsona – niedocenianego kryminału z Jackiem Nicholsonem i Harveyem Keitelem – toczy się na granicy Meksyku i Stanów Zjednoczonych, toteż ścieżka dźwiękowa jest pełna muzyki charakterystycznej dla tamtego regionu. Przekonuje o tym kolejny utwór, czyli Across the Borderline – rzewne country gościnnie wykonane przez Freddy’ego Fendera. Są też inni goście: Jim Keltner (perkusja), Domingo Samudio (organy), Ras Baboo (perkusjonalia), James Dickinson (fortepian) i John Hiatt (gitara). Ten ostatni udziela się również jako wokalista w surowych bluesowych kawałkach Too Late i Skin Game; w balladzie Building Fires zaśpiewała Brenda Patterson. A do tego kilka przykładów tejano, czyli Tex-Mex – wspomnianej muzyki meksykańsko-amerykańskiego pogranicza.
„Paris, Texas” (1984)
Podwójne opus magnum – najlepszy film Wima Wendersa i najznamienitsza ścieżka dźwiękowa Coodera. Melancholijna opowieść o przebaczeniu, odkupieniu i godzeniu się ze stratą została zilustrowana przepiękną, niemal w całości instrumentalną muzyką. Pierwsze skrzypce gra tu gitara, której powłóczyste dźwięki towarzyszą szerokim kadrom rozległej pustyni i równie wielkich amerykańskich miast. Wyśmienity temat tytułowy to gęsta gitarowa plecionka, która powraca w różnych formach. Dla odmiany Canción Mixteca stanowi obowiązkowy już u Coodera ukłon w stronę tejano – tym razem jest to ballada zaśpiewana po hiszpańsku przez Harry’ego Deana Stantona, który w filmie zagrał Travisa. Głos aktora pojawia się również w I Knew These People; jest to długi dialog z Nastassją Kinski, pochodzący z najbardziej przejmującej sceny filmu. Jeden z najwspanialszych soundtracków w historii kina.
„Alamo Bay” (1985)
Jeden z późniejszych filmów Louisa Malle’a, gdy francuski reżyser mieszkał już i tworzył w USA. Zatoka Alamo to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia konfliktu między poławiaczami krewetek w teksaskim miasteczku nad Zatoką Meksykańską. Po jednej stronie staje zdesperowany weteran wojny w Wietnamie, po drugiej – pracowici wietnamscy imigranci. Jedną z niewielu zalet tego nieudanego filmu pozostaje muzyka. Instrumentalne utwory, takie jak Theme From Alamo Bay, Sailfish Evening i Glory, noszą wyraźny ślad muzyki do Paris, Texas. Ale znalazło się także miejsce dla czterech piosenek. Zaśpiewany przez Coodera Gooks on Main Street i The Last Stand z Lee Vingiem na wokalu to dynamiczny blues rock. Too Close jest ckliwą balladą wykonaną przez Johna Hiatta i Amy Madigan, która zagrała też w filmie. Z kolei w Quatro Vicios słychać Davida Hidalgo i Cesara Rosasa z grupy Los Lobos.
„Crossroads” (1986)
Trudno wyobrazić sobie lepszego niż Cooder autora muzyki do filmu zainspirowanego życiem i twórczością Roberta Johnsona – bluesowego pioniera, który według legendy pewnej nocy spotkał diabła na rozstaju dróg i sprzedał mu swoją duszę w zamian za sukcesy w muzyce. Już tytuł filmu Waltera Hilla, Na rozdrożu, nawiązuje do historii tego faustowskiego paktu (wymyślonej zresztą po śmierci Johnsona, który w wieku 27 został otruty przez męża swojej kochanki). Muzyka wypełniająca ścieżkę dźwiękową to surowy blues z delty Mississippi, lecz uwspółcześniony zgodnie ze standardami epoki. Cooder napisał tylko cztery utwory (w tym dwa z pomocą Joego Seneki i Sonny’ego Terry’ego), pozostałe to nowe aranżacje piosenek Johnsona, J.B. Lenoira i Noaha Lewisa, a także przeróbka gospelowego standardu Somebody’s Callin’ My Name. Wśród gości m.in. Frank Frost, Bobby King, Terry Evans i Willie Green.
„Johnny Handsome” (1989)
Kolejna odsłona współpracy Coodera z Walterem Hillem. Przystojniak to utrzymana w stylistyce neo noir opowieść o oszpeconym przestępcy, który dzięki chirurgii plastycznej dostaje nową twarz i tożsamość. Zamiast jednak zacząć od nowa, po wyjściu z więzienia Johnny chce dokonać zemsty na tych, którzy go zdradzili. Muzyka skomponowana przez Coodera to mieszanina bluesa, jazzu i rocka’n’rolla, a ponieważ akcja filmu toczy się w Nowym Orleanie, sporo tu nawiązań do cajun – muzyki potomków francuskich osadników, którzy przybywali do Luizjany od połowy XVII wieku. Smutny temat przewodni grany na nieco rozstrojonym pianinie i rozwibrowanej gitarze akustycznej przewija się przez płytę w kilku wariacjach (Main Theme, Sad Story, Adios Donna, How’s My Face, End Theme). W pamięć zapadają przede wszystkim gęste jak dym dialogi gitary elektrycznej i seksownego saksofonu (Sunny’s Theme).
„Trespass” (1992)
Na rynku dostępne są dwie wersje soundtracku z Wstępu wzbronionego Waltera Hilla. Pierwsza to składanka z piosenkami Ice Cube’a i Ice-T (obaj zagrali w filmie), Gang Starr, Public Enemy i innych twórców z kręgu hip-hopu. Drugi krążek zawiera oryginalną ścieżkę dźwiękową stworzoną przez Coodera w kooperacji z perkusistą Jimem Keltnerem i trębaczem Jonem Hassellem. Lider wyszedł ze swojej strefy komfortu i zamiast zwyczajowej zbitki country, bluesa i rocka zaoferował mroczną muzykę inspirowaną eksperymentalnym jazzem. Kompozycje powstawały zazwyczaj na drodze trójstronnej improwizacji w studiu nagraniowym. Rezultat tych swobodnych sesji przypomina posępną wersję medytacyjnego ambientu Briana Eno, wzbogaconą o wątki jazzowe i elektroniczne. Piosenka country Party Lights Juniora Browna zaburza spójność płyty, ale i tak jest ona czarnym koniem w dorobku Coodera.
„Geronimo: An American Legend” (1993)
Geronimo: Amerykańska legenda Waltera Hilla był bodaj pierwszym wysokobudżetowym filmem w karierze Ry Coodera. W owym czasie western przeżywał renesans popularności za sprawą takich tytułów jak Bez przebaczenia i Tańczący z wilkami, wytwórnia nie szczędziła więc grosza na epos o wydarzeniach poprzedzających kapitulację wodza Apaczów. Budżet zamknął się w kwocie 35 milionów dolarów, co pozwoliło Cooderowi zatrudnić pokaźny zespół instrumentalistów, w tym rdzennych amerykańskich muzyków Jonesa Benally’ego i R. Carlosa Nakai, irańskiego perkusistę Madjida Khaladja, tuwińską grupę śpiewaków gardłowych Huun-Huur-Tu i The Americus Brass Band, ansambl specjalizujący się w rekonstrukcji muzyki z okresu wojny secesyjnej. W efekcie powstał soundtrack z dźwiękami dwóch kultur: pierwotnych amerykańskich plemion oraz XIX-wiecznych białych osadników.
„Last Man Standing” (1996)
Twórcy filmu znanego u nas pod tytułem Ostatni sprawiedliwy – luźnej wariacji na temat Straży przybocznej Akiry Kurosawy – odrzucili ścieżkę dźwiękową napisaną przez Elmera Bernsteina (można jej posłuchać na płycie Music Inspired By The Film Last Man Standing). W rezultacie doszło do kolejnej kooperacji Waltera Hilla i Ry Coodera. To ich dziewiąty i jak dotąd ostatni wspólny film, a na tym etapie reżyser i kompozytor tworzyli już tandem równie zgrany, co Alfred Hitchcock i Bernard Herrmann czy Tim Burton i Danny Elfman. Zawartość tego albumu do pewnego stopnia przypomina chłodny, zelektronizowany soundtrack z Tresspass, ale jest bardziej różnorodny. To firmowa mieszanka zagęszczonych gitarowych zagrywek, bluesa, jazzu i muzyki ilustracyjnej w duchu ambientu. Do tego szczypta egzotyki w postaci dźwięków bambusowego fletu, souny (rodzaj chińskiego oboju) oraz zarbu (perski bęben).
„The End of Violence” (1997)
Wimowi Wendersowi marzyło się ambitne studium przemocy nieodłącznie wpisanej w amerykański styl życia, ale Koniec przemocy został zmiażdżony przez większość krytyków i poniósł kasową klęską (kosztował 5 milionów dolarów, zarobił niecałe 400 tysięcy). W tym wszystkim muzyka Coodera zeszła na dalszy plan – a szkoda, bo jest lepsza od samego filmu, choć znakomicie go ilustruje. Lider otoczył się kilkunastoma rewelacyjnymi sidemanami, wśród których błyszczą trębacz Jon Hassell, saksofonista Sunny Levine, perkusiści Jim Keltner i Joachim Cooder (syn Ry) oraz znany ze współpracy m.in. z Björk i U2 producent Howie B., który nadał całości elektronicznego sznytu. Razem stworzyli ekscytujący kolaż tradycji i nowoczesności z mnogością planów dźwiękowych – zrealizowane w ten sposób nagranie można odkrywać wciąż na nowo, kawałek po kawałku, warstwa po warstwie.
Suplement: Elementarzem muzyki filmowej stworzonej przez artystę jest dwupłytowa kompilacja Music by Ry Cooder (1995), na którą trafiły również wcześniej niepublikowane utwory z filmu Śmiertelne manewry (1981). Poza tym garść rozproszonych kompozycji m.in. na soundtrackach do filmów Przedstawienie (1970), Ulice w ogniu (1984), Koktajl (1988), Przed egzekucją (1995), Palmetto (1998) i Jagodowa miłość (2007).