search
REKLAMA
Seriale TV

ROZCZAROWANIE? Po 4 odcinkach V sezonu GRY O TRON

Tekst gościnny

7 maja 2015

REKLAMA

Autorem tekstu jest Gracjan Mitikin.

W tekście znajdują się spojlery dotyczące poprzednich sezonów oraz najnowszych odcinków Gry o tron. Czytasz na własną odpowiedzialność.

KONKURS! Wygraj powieści R.R. Martina!

Na piąty sezon jednej z najbardziej popularnych współczesnych produkcji telewizyjnych czekały miliony fanów na całym świecie. Z każdym kolejnym tygodniem przybliżającym datę premiery wielbicielom Gry o tron serwowane były coraz to świeższe informacje i materiały promocyjne najnowszej odsłony serialu. Nowe zdjęcia, klipy, zwiastuny, nazwiska w obsadzie, lokacje czy wreszcie dwie informacje, po których w Internecie zrobiło się głośno. Pierwsza mówiła o tym, że George R.R. Martin nie napisze scenariusza do ani jednego odcinka, po raz pierwszy od początku trwania serialu. Druga z kolei dotyczyła samego dnia premiery – produkcja miała zadebiutować jednocześnie o tej samej godzinie w 170 krajach świata. Pompowanie balonika trwało, wilczy apetyt (czy może raczej wilkorzy?) u fanów rósł. Przyszedł wreszcie długo wyczekiwany dzień. Dzień premiery, po którym HBO i wszyscy ludzie pracujący przy Grze o tron mogli odetchnąć. Pierwszy odcinek piątego sezonu z wynikiem ośmiu milionów zaliczył rekordową oglądalność serialu w Stanach Zjednoczonych. Wśród ludzi, którzy z wielką niecierpliwością czekali na kolejne intrygi zaserwowane przez mieszkańców Westeros, byłem i ja.

WOJNA NADACHODZI

Game-of-Thrones-saison-5-affichePierwszy odcinek nowego sezonu zatytułowany The Wars Come (polski tytuł „Wojna nadchodzi”) już na samym początku prezentuje widzowi coś, z czym wcześniej nie miał do czynienia. Mowa tutaj o retrospekcji. To właśnie w niej młodziutka Cersei Lannister jest świadkiem przepowiedni mówiącej o losie, który ma spotkać przyszłą królową Siedmiu Królestw. Czarownica mieszkająca w środku lasu przepowiada jej przyszłość – młoda Cersei zostanie żoną króla, będzie miała trójkę dzieci, będzie rządzić dopóty, dopóki nie pojawi się młodsza i piękniejsza. Prolog otwierający odcinek prezentuje się świetnie. Dwie małe dziewczynki wędrują samotnie przez ciemny las, w oddali słychać odgłosy, które wydają z siebie dzikie zwierzęta, gdzieniegdzie konary drzew przepuszczają słoneczne promienie. Klimat wylewa się z ekranu – mrok i tajemnica unoszą się w powietrzu. Całości dopełnia młoda Nell Williams wcielająca się w postać nastoletniej Cersei. W moim odczuciu aktorka perfekcyjnie oddaje to, kim w dorosłym życiu jest królowa. Już jako dziecko twardo stąpa po ziemi, wie, kim jest i do czego została stworzona. Jest pewna siebie, władcza, nie lęka się, nie tylko wydaje jasne i klarowne polecenia, ale także wysuwa groźby w sytuacji, w której normalne dziecko chciałoby jak najszybciej schować się pod kołdrą w swoim łóżku. Widać to zresztą po drugiej dziewczynce, towarzyszce Cersei.

o-GAME-OF-THRONES-facebook

Wydarzenia będące wstępem trwającym zaledwie kilka minut wydają się być idealnym początkiem historii Cersei, która będzie opowiadana w nowym sezonie. Rzucają światło na to, jak wątek, i przede wszystkim postać zostaną rozwinięte. Już przy pierwszym pojawieniu się Leny Headey, odgrywającej postać córki Tywina Lannistera, można zauważyć na jej twarzy zadumę, może i nawet lekki niepokój, co w niedalekiej przyszłości szykuje dla niej los. Tak naprawdę nie wiadomo, czy Cersei ma w głowie tylko i wyłącznie zabójstwo ojca przez jej brata, czy może w myślach kołacze się jej przepowiednia czarownicy sprzed wielu lat. W końcu na dworze zagościła nowa piękność, Margaery Tyrell, mająca poślubić jej młodszego syna, władcę Siedmiu Królestw, Tommena Baratheona. I to właśnie odcinek trzeci, w którym dochodzi do ożenku młodego króla z Margaery, jest okraszony świetną sceną, w której dochodzi do konfrontacji pomiędzy nową i starą królową. Pod cienką pierzynką czułości i uprzejmości dało się wyczuć niechęć, jaką odczuwają obie panie względem siebie. Jedna scena, w której widać, jak Cersei traci grunt pod nogami oraz syna, który matczyną miłość zamienił na kuszące ciałko Natalie Dormer. To właśnie ona wydaje się mieć obecnie wszystkie najlepsze karty po swojej stronie. To ona po nocnych igraszkach szepcze do ucha Tommenowi. To ona w tym momencie prowadzi w grze o tron. A Cersei? Cersei z opuszczoną głową, przy dźwiękach śmiechu Margaery i jej przyjaciółek, musi powrócić do swojej komnaty.

Dodatkowo w ostatnim odcinku wątek Cersei został wzbogacony o kolejną postać, która wydaje się mieć spory potencjał. Piszę tutaj o Wysokim Wróblu oraz fanatykach religijnych, którzy już zdołali zamieszać w Królewskiej Przystani. Bez większych zahamowań potrafili zhańbić i wystawić na pośmiewisko Wielkiego Septona, który z podkulonym ogonem poleciał na skargę. No bo co innego miał zrobić leniwy kapłan lubiący chędożyć z kobietami lekkich obyczajów w pobliskim burdelu? I to właśnie po tej skardze dochodzi do spotkania pomiędzy Królową Matką a Wielkim Wróblem. Grzecznym, pomagającym biednym mieszkańcom Królewskiej Przystani staruszkiem o twarzy Jonathana Pryce’a. Nietrudno odnieść wrażenie, że jego dobrotliwy urok podziałał nawet na Cersei.

033-jasgkeM

[quote]Jak na razie, mając w pamięci trzy odcinki Gry o tron, które do tej pory ujrzały światło dzienne, najciekawiej prezentuje się historia Sansy Stark. [/quote]

Jej podróż z Littlefingerem mającym diabelski plan wydania najstarszej córki Catyln Stark za mąż może całkowicie zmienić losy gry o tron. Należy jednak zadać sobie pytanie, czy aby na pewno Petyr Baelish nie ma w tym jakichś ukrytych motywów? W jego zachowaniu wobec Sansy można wyczuć uczucia, które do niej żywi. Trudno więc zrozumieć, dlaczego miałby oddać swoją podopieczną w ramiona największego (jeśli nie największego) okrutnika w Siedmiu Królestwach. Z drugiej strony, jak sam stwierdza, za dużo nie słyszał o lordzie Ramseyu, który do niedawna był tylko bękartem. Należy również pamiętać o wciąż trwającym sojuszu, jaki Littlefinger zawarł z królową Cersei w poprzednim sezonie. Czy będzie on nadal trwał, gdy całe Westeros dowie się o Sansie i jej planach zamążpójścia? Jakie decyzje podejmie Cersei, której pozycja wydaje się słabnąć z każdym upływającym dniem? Pytań sporo, a na odpowiedzi trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.

Littlefinger_and_Alayne_Season_5_trailer

W czasie podróży Sansy Stark i Petyra Baelisha do Winterfell twórcom udało się wpleść jeszcze jeden wątek. Wątek, który dla mnie szczerze powiedziawszy zabija – i tak nie za wielką jak do tej pory – dynamikę nowego sezonu. Historia Brienne z Tarthu, która złożyła obietnicę odnalezienia i ochrony córek Catelyn Stark, jak na razie niczym szczególnym nie zachwyca, a co więcej wydaje się być dla mnie prezentowana na siłę. W drugim odcinku dochodzi do pierwszej konfrontacji. W karczmie, gdzie Sansa wraz z Littlefingerem odpoczywa po trudach podróży, zatrzymuje się również Brienne ze swoim giermkiem Podrickiem Paynem. Oczywiście spotkanie to jest całkowicie przypadkowe. Dochodzi tam do krótkiej wymiany zdań, później sprzeczki, która w ostateczności prowadzi do pojedynku najbrzydszej kobiety w Westeros z żołnierzami lorda Baelisha. Szczerze powiedziawszy nie widzę przyszłości dla tej postaci w serialu. Znając zamiłowanie zarówno Martina, jak i twórców serialu do hurtowego ubijania bohaterów Gry o tron, aż chce się sparafrazować słowa znanego polskiego rapera i wykrzyczeć: „Panowie scenarzyści, wiecie, co z nią zrobić!”

Stannis_Baratheon_in_Castle_Black_with_Jon_Snow

Od początku piątego sezonu ciekawie rozwijają się wydarzenia na Murze, gdzie Straż Nocna z Jonem Snowem na czele musi gościć Stannisa Baratheona i jego żołnierzy. Widzowie serialu już na dzień dobry dostali mocnego kopa od scenarzystów. Twórcy postanowili bowiem pozbyć się Króla Zza Muru granego przez Ciarana Hindsa. Będę pewnie w mniejszości, ale uważam, że to dobry ruch dla dalszych losów tego wątku. Trudna sytuacja panująca w tamtym rejonie Westeros skomplikowała się jeszcze bardziej i zapowiada się pasjonująco. Jon, Stannis, Straż Nocna i cała zgraja dzikich. Tylko czekać na to, co los zgotuje bohaterom. A przecież w dwóch następnych odcinkach dochodzi do kolejnych bardzo ważnych wydarzeń.

Przede wszystkim król Stannis proponuje Jonowi władzę nad Winterfell, co samo w sobie jest świetną okazją dla bękarta na pokazanie, że jest prawdziwym Starkiem. Bycie honorowym to jedna z dewiz, którymi starał się kierować Eddard Stark. Do czego go to doprowadziło, każdy wie. Przejęcie dziedzictwa i możliwość odzyskania Północy dla rodu Starków, zemsta na ludziach, którzy dokonali rzezi na jego bliskich. Sporo rzeczy do przemyślenia. Niestety czas antenowy nagli i twórcy nie mogli zagłębiać się w rozterki Jona. Decyzja musiała zostać podjęta natychmiast. Podoba mi się natomiast to, że Samwell „Zabójca” Tarly zaczyna odgrywać poważniejszą rolę. Jego polityczne intrygi i zamieszanie, jakie wprowadza w wyborach na nowego lorda dowódcę tylko to potwierdzają. Mam co prawda pewne zastrzeżenia do samego pokazania wyborów. Myślę, że był to materiał na więcej, wszystko potoczyło się zbyt szybko. To, co jednak wydarzyło się później, w jakimś stopniu mi to zrekompensowało. Jon Snow pokazujący, że jest Starkiem z krwi i kości, wykonujący wyrok własnymi rękami niczym ojciec przed wielu laty. Dobra scena, która zapadła mi w pamięci.

The-House-of-Black-and-White-43

Wydarzenia w Volantis i Meereen również rozwijają się bardzo szybko. I chociaż wątek Tyriona na razie rozczarowuje, a jego historia polega głównie na ukrywaniu się w lektyce i piciu dużej ilości wina, to Matka Smoków ma coraz większe problemy. Wygląda na to, że pomimo zdobycia miasta i całkiem efektownego obalenia wielkiego posągu unoszącego się nad miastem, Daenerys będzie miała nie lada kłopoty. Jako niedoświadczony władca musi zapłacić frycowe. Scena, w której postanawia wprowadzić rządy twardej ręki świetnie kontrastuje z tą, gdzie Jon Snow ścina głowę Slynthowi. Z jednej strony wybuch zamieszek spowodowany surowym potraktowaniem podwładnego, a z drugiej zdobycie szacunku wśród mieszkańców Muru i Nocnej Straży. Spodobała mi się jeszcze jedna rzecz w tym epizodzie. Mianowicie niejednoznaczność w ukazaniu Matki Smoków i jej dzieci. Tak do końca nie wiem, czy była to rzeczywistość, czy może sen na jawie? Piwnice owładnięte mrokiem, a w nich dwa smoki, które postanawia odwiedzić Daenerys w niejasnych okolicznościach. Po jakimś czasie scena, kiedy młoda królowa spoglądając na panoramę Meereen ze swojego balkonu zostaje odwiedzona przez trzecie, z jej smoczych dzieci. Czy miała ona coś symbolizować? Smok był symbolem lepszego jutra czy może omenem nadchodzącej zagłady? Sytuacja w mieście oraz wątek Synów Harpii powinny zostać szerzej poruszone w kolejnym odcinku. Tak przynajmniej sugeruje jego tytuł.

1417020154_arya-stark-zoom

Na sam koniec zostawiłem sobie wątek, na który bardzo czekałem. Piszę teraz o dalszych losach młodszej córki Edda i Catlyn Starków – Aryi. Nie będę ukrywał osobistej sympatii do tej postaci. Jej zadziorność, niewyparzony jęzor i bycie normalnym, niewywyższającym się człowiekiem pomimo wysokiej pozycji społecznej sprawiły, że Arya z miejsca stała się jedną z moich ulubienic. Smutek zaczął mnie ogarniać, kiedy widziałem, w jakim kierunku zmierza jej wątek i jak marginalny wpływ wywiera na dalsze losy serialu. Wraz z nowym sezonem zapaliła się jednak zielona lampka i szansa, aby przygody młodej Starkówny otrzymały więcej minut w godzinnym odcinku.

Jej podróż do Braavos, odnalezienie Domu Czerni i Bieli, i wreszcie spotkanie Jaqena H’ghara napawają optymizmem. Na razie jednak ten wątek jest strasznie tajemniczy. I jak dla mnie jest to strzał w dziesiątkę. Bardzo dobrze to współgra z samym Domem Czerni i Bieli, którego ponure wnętrza kryją jedynie mrok i właśnie tajemnicę. Miejsce to wydaje się być idealnym dla Aryi, która dzięki temu będzie mogła się wyciszyć i nauczyć bycia zabójcą, co pozwoli jej spełnić swój aktualny cel. Zemsta na wszystkich tych, którzy zniszczyli jej życie i pozbawili rodziny. Ten odcinek jest dla mnie symbolicznym pożegnaniem ze starą Aryą: ukrycie miecza Igły w skałach oraz zastawienie za sobą całej przeszłości. I wyczekiwanie na dzień zemsty, który kiedyś będzie musiał nadejść.

[quote]Pierwsze trzy odcinki nowego sezonu Gry o tron traktuję jako wprowadzenie, próbę przypomnienia widzom bohaterów i wydarzeń, z którymi musieli się rozstać na długie dwanaście miesięcy. [/quote]

To, co rzuciło mi się w oczy w stosunku do poprzednich sezonów to to, że twórcy częściej prezentują miasta Essos. Nieważne, czy są one ukazane z lotu ptaka czy bohaterowie przemieszczają się wąskimi uliczkami. Dodatkowo w niektórych momentach widać CGI użyte do stworzenia tamtejszych budynków. O fabule już wspominałem, ale w gwoli podsumowania napiszę tylko, że jest to dopiero początek i trzeba pozwolić twórcom na rozwinięcie skrzydeł. Kilka wątków, które posiadają naprawdę solidne podwaliny, inne z kolei mają jeszcze trochę czasu na poprawę. Nie chcę wytykać palcem, ale historia Tyriona zasługuje na więcej zważywszy na to, jak wielki potencjał drzemie w tej postaci i jaką przeszłość ma za sobą.

Game-of-Thrones-Season-5-55

SYNOWIE HARPII

Wielkie nadzieje mogą w bardzo łatwy sposób zmienić się w jeszcze większe rozczarowanie. Oczekiwałem, że twórcy wraz z kolejnym epizodem w końcu zaczną odpowiadać na pytania dotyczące dalszych losów gry o tron. Nic z tych rzeczy. Po seansie nowego odcinka piątego sezonu, który nosi tytuł „Synowie Harpii”, kierują mną ambiwalentne uczucia. Z jednej strony pełna emocji scena ze Stannisem i walka w uliczkach Meereen, a z drugiej dziwne decyzje Cersei oraz podróż Jaimego, do której ja sam, szczerze powiedziawszy, nie jestem przekonany.

Początek nowego odcinka rozpoczyna się tam, gdzie skończył poprzedni, czyli na wątku Tyriona. Ciasna lektyka i towarzystwo Varysa zostały zamienione na łódkę i małomównego (przynajmniej jak na razie) Joraha Mormonta. Zagrywka o tyle dobra, że przybliża sympatycznego karła do Daenerys, a co za tym idzie, pcha jego wątek mocno do przodu. Jak się w dalszej części odcinka okazuje ma on być kimś w rodzaju prezentu, dzięki któremu Jorah ponownie wkupi się w łaski Matki Smoków. Oczekuję, że wspólna podróż obu panów zaowocuje kilkoma interesującymi rozmowami i wymianami zdań. Może i nawet wniesie trochę więcej humoru, a sam Tyrion będzie miał możliwość większego wykazania się. Chociaż nadal świetnie się go słucha, to mam nieodparte wrażenie, że w jego dialogach zaczyna brakować ciętego języka, tak dla niego przecież charakterystycznego.

Skoro w poprzednim akapicie wspomniałem o Daenerys, to warto szerzej skomentować to, co wydarzyło się w Meereen. A wydarzyło się sporo. Królowa wydaje się nadal nie mieć pomysłu na to co zrobić, aby zapanować nad zbuntowanym miastem. Rady i prośby od Hizdahra zo Loraqa o ponowne otwarcie aren gladiatorów zostają przez Matkę Smoków po prostu – mówiąc dosadnie młodzieżowym językiem – olane. Skutek takiej decyzji może być tylko jeden – nasilenie się rozrób w mieście.

 

W ostateczności zamieszki skutkują małą bitwą, w której uczestniczą Synowie Harpii i Nieskalani. Tę kilkuminutową wojenkę w wąskich uliczkach Meereen ogląda się bardzo dobrze. Od strony technicznej nie mam żadnych zastrzeżeń, dobrze nakręcone i zmontowane pojedynki zostały okraszone krwawszymi momentami. Jeśli miałbym w czterech słowach opisać te wydarzenia to brzmiałyby one „trup ściele się gęsto”. To, co mnie natomiast zaskoczyło to fakt, że twórcy w dość prosty sposób rezygnują z postaci sir Barristana Selmy’ego. Wszystko wskazuje na to, że zginie on w dosyć przypadkowych (a może zamierzonych? W końcu będąc na spacerze w tak wielkim mieście i trafić akurat na tę jedną uliczkę, gdzie toczą się walki to nie lada wyczyn.) okolicznościach, tak jakby twórcy Gry o tron nie potrafili znaleźć dla niego miejsca w serialu. Czyżby w ten sposób scenarzyści puszczali oczko do Joraha Mormonta?

O ile na kontynencie Essos dzięki finałowej bitwe działo się sporo, tak w Westeros tym razem obyło się bez większych rewelacji. Wygląda na to, że Nocna Straż pogodziła się z wyborem nowego lorda dowódcy i teraz największym problemem Jona jest Melisandre’a. Mam nadzieję, że próby uwodzenia i miłosne gierki względem Snowa skończą się absolutnym fiaskiem dla kapłanki. Strasznie głupio – żeby nie napisać słabo – wyglądałaby sytuacja, w której Jon rezygnuje ze swoich zasad na rzecz łóżkowych igraszek. Wiadomym jest, że Melisandre to gorąca kobieta, ale czy przypadkiem niedawno Jon nie odrzucił oferty Stannisa odnośnie rządzeniem w Winterfell? Skoro jesteśmy już przy Stannisie, to w najnowszym odcinku właśnie do niego (i jego córki) należała najlepsza scena. Prosta, rodzinna, pełna emocji, w której władca szykujący się do wielkiej wojny, w piękny sposób pokazuje nie tylko ludzką twarz, ale również siłę ojcowskiej miłości.

Carice-van-Houten-Photo-Helen-Sloan-HBO

Tym razem gorzej wypadł wątek Cersei Lannister. Nie wiem czy to scenarzyści, czy może Królowa Matka zaczyna gubić się w swoich poczynaniach?  Nie do końca logiczne posunięcia z jej strony – podarowanie pieczy nad armią Wielkiemu Wróblowi, a następnie wysłanie swojego jedynego syna do jego gniazda? Czy tak powinna postępować córka wielkiego Tywina Lannistera? Śmiem wątpić. Tym bardziej, że była szansa na ponowne zbliżenie się do syna i chociaż chwilowe wyrwanie go ze szpon Margaery. Manipulowanie Bogu ducha winnym chłopcem zaczyna nawet jej momentami nie wychodzić. Zmiany nastrojów i wymuszanie pewnych decyzji na królu prowadzi do jednego pytania – jak długo Tommen będzie pozostawał tym głupiutkim, zaślepionym miłością chłopcem?

Miłością wydaje się również kierować Jaimie, którego podróż trudno wytłumaczyć w racjonalny sposób. Przynajmniej to, w jaki sposób ona przebiega. Jedna z najbardziej rozpoznawalnych osób w Siedmiu Królestwach, która poprzez utratę dłoni w dużej mierze zatraciła umiejętności walki wręcz, zamierza odbić księżniczki Dornijczykom. Plan wydaje się być co najmniej szalony.

Nie jest on jednak aż tak głupi jak ten, który przygotowuje Ellarii Sand wraz z bękarcicami. Nie sposób nie kwestiować ochoty zemsty na Lannisterach w sposób tak trywialny i bezsensowny. Jaki cel ma zabicie Myrcelli Baratheon? Posiadanie tak cennego zakładnika, jakim niewątpliwie jest siostra króla, powinno przynieść spore profity. A tak dostajemy próbę sztucznego udramatyzowania sytuacji i okazję do wywołania wojny pomiędzy Dorne a Lannisterami. Powód? Zabicie Oberyna, który w poprzednim sezonie sam skazał się na śmierć. Myrcella to kolejne dziecko Cersei wykorzystane do gierek i manipulacji w grze o tron. Nie do końca mi się to podoba, ale jeszcze nie skreślam tego wątku.

*

Podobnie zresztą jak nie skreślam jeszcze tego sezonu, pomimo tego, że odcinkowi czwartemu bliżej było do rozczarowania aniżeli zachwytów. I nawet wątek Sansy, tym razem krótko poruszony w nowym epizodzie, ciągle skręca w dziwne rejony. Szalony plan Littlefingera zdaje się być jeszcze bardziej zawiły. Sansa pozostawiona samej sobie w jaskini pełnej Boltonów? Pod czujnym okiem Ramsaya i jego psów? Trudno wyrokować, co może przynieść jej los.

Pewne jest jedno – zima dla córki Starków może nadejść dużo szybciej niż myślała.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA