BRUDNA, NAGA I PONIŻONA? 5 najlepszych ról Jennifer Jason Leigh
Miarą jej talentu jest odwaga, żeby pokazywać się widzowi jako kobieta brudna, naga, poniżona, z siniakami na twarzy i krwią na rękach. Role kobiet fatalnych zapewniły jej łatkę aktorki idealnej do kreacji tzw. nuts & sluts, czyli wariatek i suk. Oceniając jednak karierę Leigh z dzisiejszej perspektywy, sądzę, że potrafi wcielić się na ekranie nie tylko w kobiety o patologicznych osobowościach lub w patologicznych sytuacjach życiowych. Czy jednak są to jej najlepsze role? Niewątpliwie jest śmiała, naturalna, a przy tym pewna własnej seksualności oraz jej oddziaływania na widza. Każda z poniższych ról jest więc na swój sposób jedyna.
5. Dr Ventress, Anihilacja (2018), reż. Alex Garland
Zagrać silną kobietę nie jest łatwo, zwłaszcza w obecności grupy innych równie silnych członkiń ekipy badawczo-ratunkowej. Doktor Ventress wydaje się racjonalistką, chociaż zajmuje się psychologią, a więc nauką wychodzącą daleko poza wszelką logikę. Jako naukowczyni stara się kontrolować emocje. Ma nieco posągowy, chłodny wizerunek, przynajmniej na początku wyprawy, nim wejdzie w tzw. strefę. Sporo estymy dodają jej sformalizowane ubranie (żakiet, ołówkowa spódnica) oraz dojrzały wiek. To wszystko jednak znika za magiczną granicą, za którą każde życie replikuje się w szalony sposób, przepoczwarza, za którą miesza się gatunki i dąży do samounicestwienia, co jest nadrzędną normą dla wszystkiego. Doktor Ventress w tym innym świecie również się zmienia. Zamyka się jeszcze bardziej w sobie przed innymi ludźmi. Jej niedostępność znajduje nową motywującą energię, bo odnajduje się w środowisku w jakimś sensie komplementarnym z jej stanem biologicznym – bezimienna Ventress ma raka. W porównaniu do Natalie Portman (Lena) Jennifer Jason Leigh nie ma w Anihilacji dużej roli. Tworzy raczej znakomite tło dla Leny w postaci nieugiętego, ludzkiego racjonalizmu, który chce poznać nawet to, co radykalnie niszczące dla wszelkiej człowieczej logiki. Za to należy się Leigh chociaż ostatnie miejsce.
4. Daisy Domergue, Nienawistna ósemka (2015), reż. Quentin Tarantino
To jest właśnie jedna z tych ról – wariatka czy suka? A może dwa w jednym? Taki szalony pakiet pasował do koncepcji Tarantina i dał Jennifer nominację do Oscara. Być może dla niektórych wadą postaci Daisy Domergue jest najprostszy z możliwych filmowych szablonów czarnego charakteru. Nie sposób odnaleźć w niej czegokolwiek, co mogłoby usprawiedliwić brutalne traktowanie kobiety. Może jeszcze na początku widz mógłby mieć jakieś skrupuły, jednak gdy poznaje się Daisy lepiej, można jedynie kibicować reżyserowi, kiedy wreszcie decyduje się odpłacić jej za wszystkie winy. To więc, co Jennifer Jason Leigh wyszło najlepiej w Nienawistnej ósemce, jest wizualną brzydotą, odarciem z godności i elementarnych przymiotów człowieczeństwa. Równocześnie aktorce udało się stworzyć wrażenie, że – mimo iż właściwie przez cały film jest skuta – ma w sobie wielką siłę. I nie chodzi mi w tym przypadku o jej brata (Channing Tatum) ukrywającego się w piwnicy. Siłą Leigh jest mimika, ostry głos oraz połączenie tego wszystkiego z makijażem, który z jednego lima pod okiem ewoluuje w krwawą maskę na całej twarzy. Oszpecona, ale wciąż posiadająca ślady dawnej atrakcyjności kobieta jest jeszcze bardziej przerażająca, gdy rzuca w swoich rozmówców mięsem. Inną sprawą jest to, że ten jedyny wymiar postaci Daisy może w końcu nieco zmęczyć.