Ranking występów HUGH JACKMANA jako WOLVERINE’A
Hugh Jackman to jedna z największych legend kina superbohaterskiego. Nie tylko wciela się w jedną z najbardziej kultowych postaci komiksu amerykańskiego, ale też robi to niemal nieprzerwanie od prawie ćwierć wieku, mając w tym momencie na koncie dziesięć wcieleń Wolverine’a. Niesamowicie ogląda się na ekranie ewolucję tej postaci i niegasnące zaangażowanie australijskiego aktora.
Oto subiektywny ranking występów Hugh Jackmana jako Logana.
Miejsce 10. „X-Men: Apocalypse”, czyli stary dziad sapie na nastolatkę
Oczywiście, skreślenie z bucket list wizerunku Hugh Jackmana w kostiumie z kultowej, komiksowej Broni X, to wartość sama w sobie, ale wciąż nie jestem przesadnym entuzjastą tego cameo. Po pierwsze obecność Wolverine’a w bazie Strykera nie ma żadnego sensu, biorąc pod uwagę finał poprzedniego filmu, w którym pada wyraźna sugestia, że Mystique ratuje mężczyznę przed tym losem. Niezbyt też broni się spotkanie Logana z młodą Jean Grey, które – jak się wydaje – miało być puszczeniem oka do ich późniejszego uczucia. Niestety, Jackman starszy o 28 lat od młodziutkiej Sophie Turner wypada w najlepszym wypadku niezręcznie.
Miejsce 9. „X-Men: Pierwsza klasa”, czyli zabawne cameo
Inaczej wygląda sprawa z cameo w pierwszej części nowej trylogii. Logan każący „pier*olić się” młodemu Xavierowi i Magneto, kiedy ci próbują zrekrutować go do ekipy pierwszych X-Men, to zabawna i niespodziewana scena. Ponoć sam Jackman zgodził się pojawić na planie pod warunkiem, że jego postać jako jedyna w Pierwszej klasie przeklnie.
Miejsce 8. „X-Men Geneza: Wolverine”, czyli wymuskany Logan
X-Men Geneza: Wolverine był pierwszym filmem w serii, w którym przestano udawać, że Logan jest jej głównym bohaterem. Obdarzono go zatem konkretnym origin story i melodramatycznym wątkiem miłosnym, a aktorowi kazano odpowiednio przypakować; to właśnie w tej produkcji Jackman zmienił się w napędzaną mięśniami maszynę, którą znamy do dziś. Wszystko to niestety niezbyt koresponduje z wycinkiem w historii mutanta, którą film adaptował. Geneza Logana powinna pokazać go jako dzikie i skrzywdzone zwierzę, a nie amerykańskiego herosa o idealnym torsie i pięknym włosiu.
Miejsce 7. „X-Men”, czyli każda historia ma swój początek
Jeśli ktoś przed premierą X-Men kojarzył Hugh Jackmana, to z pewnością był Australijczykiem. Dla dzisiejszej gwiazdy Hollywood film Bryana Singera był międzynarodowym debiutem i chyba nikt nie mógł wtedy przypuszczać, że aktor zwiąże się z rolą na kolejne 24 lata. Chociaż bez wątpienia miał ku temu warunki: jego Logan był dziki, nieokiełznany, złośliwy i nieufny. Nie jest to może kreacja na miarę jego najlepszych występów w tej roli, ale świetny początek prawdziwej drogi życia.
Miejsce 6. „Wolverine”, czyli Logan w żałobie
Wolverine – pierwszy z dwóch filmów o tej postaci nakręcony przez Jamesa Mangolda – był niezwykle ważnym projektem w kontekście tej postaci. Po zakończeniu pierwszej trylogii o X-Men i artystycznym blamażu w postaci X-Men Genezy w końcu wprowadzono postać Logana na właściwe tory, którymi Jackman sunie przez kolejne lata. Scenariusz Wolverine’a pozwolił mu pokazać jego bohatera w żałobie, pozbawionego zbawiennego czynnika regenerującego ciało, a także na poziomie gniewu, do którego rzadko zbliżał się w poprzednich częściach. Było to zatem wyzwanie, któremu Jackman na szczęście sprostał iście popisowo.
Miejsce 5. „X-Men: Ostatni bastion”, czyli zakochany Logan
Gdybym miał się pokusić o wybranie momentu, w którym Jackmanowski Logan wyglądał najbliżej komiksowego pierwowzoru, to pewnie postawiłbym na trzecią część oryginalnej trylogii, gdzie nie był już tak nieopierzony jak w dwóch poprzednich odsłonach, a jeszcze nie tak bosko zbudowany jak we wszystkich kolejnych. U Bretta Ratnera był krępy, duży, spocony. A abstrahując od fizyczności postaci, Jackmanowi udało się dać prawdziwy aktorski popis, kiedy w finale jego postać zabija ukochaną, pozwalając przy tym ulecieć całej złości i bólowi, które Logan nosił w sobie od dekad.
Miejsce 4. „X-Men: Przeszłość, która nadejdzie”, czyli mentor i uczeń
Ciekawym wyzwaniem było z pewnością wcielenie się w Logana w X-Men: Przeszłości, która nadejdzie. Widzimy tu bowiem Logana z odległej, postapokaliptycznej przyszłości jako wiernego ucznia profesora Xaviera, który następnie przenosi się do Ameryki lat 70., gdzie zmuszony jest nauczać i kierować swojego własnego mentora. Próbujący pozostać opanowanym Logan to jego zupełnie nowa twarz. A finał filmu, w którym bohater w końcu odkupuje swoje winy i trafia do idyllicznej przyszłości, działa doskonale m.in. dzięki prawdziwej iskrze radości w oku Hugh Jackmana.
Miejsce 3. „X-Men 2”, czyli tragiczne losy Rosomaka
Podium otworzymy w mojej recepcji najlepszym filmem o X-Men w historii. Tu także Jackman mógł w pełni rozwinąć skrzydła po zachowawczej jedynce, bo fabuła mocno koncentruje się na Loganie, jego próbach odkrycia zapomnianej przeszłości i zmierzeniem się z tym, kim chce być w przyszłości. Aktor doskonale niuansuje postać. Pokazuje jego cierpienie, nieszczęśliwą miłość, trud odnalezienia się w roli mentora dla młodego pokolenia X-Men.
Miejsce 2. „Logan: Wolverine”, czyli staruszek Logan
Film, który miał być pożegnaniem Hugh Jackmana z rolą Rosomaka w kontekście tegorocznej produkcji Marvel Studios, okazał się pożegnaniem z tą wersją postaci. Logan to bardziej kino postapokaliptycznej drogi i smutny antywestern, aniżeli kino superbohaterskie i właśnie w takie tony uderza tu Jackman. Jest niezwykle przekonujący jako podstarzały Wolverine, którego życiowy i fizyczny ból prowadzi do zmierzchu legendy o Wolverinie. To mocne zakończenie budowanej przez 17 lat kreacji.
Miejsce 1. „Deadpool & Wolverine”, czyli ostateczna wizja Wolverine'a
Chociaż byłem nieludzko sceptyczny do idei powrotu Jackmana do roli Wolverine’a, to z perspektywy czasu widzę w niej błogosławieństwo. Oto udało się nie tylko zachować szacunek do Logana Jamesa Mangolda i zostawić zamknięte drzwi domknięte przez tamtą produkcję, a przy tym wprowadzić postać na zupełnie nowe tory. Powiem wprost: Hugh Jackman w końcu jest tym Loganem, którym być powinien. Bliski komiksu, nieprzyjemny, zwierzęcy, straumatyzowany, zapijaczony, o minutę od ostatniej rundy w walce o nadanie swojemu życiu sensu. Jackman jest tu po prostu fenomenalny.
Kolorytu (dosłownie) dodaje jego kreacji oczywiście wsadzenie go w klasyczny żółty spandex, a wisienką na torcie pozostaje przelot Deadpoola przez multiwersum, gdzie Jackman miał okazję wcielić się w kolejne ikoniczne, wyjęte z komiksów interpretacje Wolverine’a. Czekaliśmy na to 24 lata.