Quentin Tarantino nazwał „Yellowstone” operą mydlaną

Quentin Tarantino był ostatnio gościem programu „The Joe Rogan Experience”, gdzie m.in. odniósł się do hejterskich komentarzy na temat jego opinii o Jokerze 2. Podczas tej samej rozmowy opowiedział także o tym, jak różne odczucia od doświadczeń kinowych budzi w nim oglądanie seriali telewizyjnych – nawet tych najlepszych.
Telewizja w ciągu ostatnich dwóch dekad zmieniła się diametralnie i z każdym rokiem coraz bardziej zyskuje na jakości. Nie sposób zaprzeczyć temu, że pod względem rozmachu, inwestowanych środków, metod realizacji oraz osób zaangażowanych w projekty za i przed kamerą, produkcje telewizyjne nie odstają dziś od tych przeznaczonych do kin. Quentin Tarantino, którego trudno byłoby przebić w miłości do ruchomych obrazów, również zauważa tę tendencję wzrostową. Nie uważa jednak, by seriale mogły być jakąkolwiek konkurencją dla filmów kinowych.
– Wszyscy mówią o tym, jaka jest teraz telewizja. Muszę przyznać, że jest całkiem niezła. Ale dla mnie to wciąż telewizja – tłumaczył w programie „The Joe Rogan Experience”.
Jak twierdzi reżyser Bękartów wojny, wiele produkcji telewizyjnych stara się dziś używać kinowego języka, by przyciągnąć i zatrzymać uwagę widza. Ale nawet te najlepsze nie są w stanie wzbudzić takich emocji, jakie rodzi w sercach publiczności prawdziwe kino. Jako przykład podał uznany przez krytyków i uwielbiany przez widzów serial Yellowstone.
Quentin Tarantino o "Yellowstone": "Opera mydlana, której za 5 lat nie będziesz pamiętać"
– Nie zdążyłem go obejrzeć przez pierwsze trzy lata, ale wtedy obejrzałem pierwszy sezon i pomyślałem „Wow, to jest ku*ewsko wspaniałe” Zawsze byłem fanem Kevina Costnera i on jest tam fantastyczny – zaczął swoją wypowiedź na temat Yellowstone. – Wciągnąłem się w ten serial i dobrze się bawiłem. Pierwszy sezon jest jak wielki film. Facet, który to napisał, jest dobrym pisarzem. Są tu cięte teksty i tak dalej. Skończyło się na tym, że obejrzałem trzy sezony i sięgnąłem nawet po „1883”. To dobry westernowy serial – kontynuował Tarantino.
Na tym zdobywca Oscara skończył jednak swoje peany pochwalne na temat produkcji, której piąty i ostatni sezon właśnie dobiegł końca. Jak stwierdził:
– Kiedy oglądałem „Yellowstone”, byłem w to wciągnięty, ale na koniec dnia to jest tylko opera mydlana. Przedstawili ci kilka postaci. Znasz ich historie i powiązania ze wszystkimi innymi. Ale jak w każdej telenoweli, nie pamiętasz tego za pięć lat. Jesteś pochłonięty najdrobniejszymi szczegółami tylko i wyłącznie w danej chwili, gdy to oglądasz – skwitował.
Reżyser dodał także, że pamięta jedynie, kto był głównym antagonistą w pierwszym sezonie, bo jest fanem Danny’ego Hustona, ale nie przypomina sobie już żadnych szczegółów. Nie pamięta też, jakie czarne charaktery pojawiły się w drugim czy trzecim sezonie. By podkreślić, jak bardzo jego emocje różnią się od tych, jakie dostarcza mu kino, dodał:
– Różnica jest taka, że gdy obejrzę dobry kinowy western, będę pamiętał go przez resztę swojego życia (…). W przypadku „1883” Sam Elliot był jedyną rzeczą, którą zapamiętałem po zakończeniu. Ale „Red River” zapamiętam do końca życia.
Po tym, jak serial Yellowstone zakończył się po pięciu sezonach, w ubiegłym tygodniu zapowiedziano spin-off, w którego centrum znajdą się Beth i Rip.
Oglądaliście Yellowstone? Zgadzacie się z opinią Tarantino na temat serialu oraz różnicy między telewizją a kinem? Dajcie znać w komentarzach!