search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Psychopaci

Rafał Oświeciński

16 sierpnia 2012

Filmorg - grafika zastępcza - logo portalu.
REKLAMA

W planach kinowych na ten rok miejcie na względzie „Siedmiu psychopatów”. Bo szykuje nam się świetna komedia sensacyjna, która nie jest kolejną wariacją na temat „Snatch”, ani nie jest tak przewidywalna jak jankeskie hiciory.

Na pewno część z Was pamięta „In Bruges” w Polsce znany pod idiotycznym tytułem „Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj” (recenzja tutaj). Film-objawienie i zjawisko nie tak często spotykane. Z kilku powodów, z których najważniejsze to: klimat, dialogi, KLIMAT, KLIMAT. Brugia cudownie oniryczna, oryginalna fabuła wciągająca całkowicie, niebanalnie rozegrane twisty i wyborne aktorstwo Colina Farrela, Brendana Gleesona i Ralpha Fiennesa. Jakość tego zaskakującego dziełka potwierdza choćby wysokie, bo 39. miejsce w naszym plebiscycie na najlepsze filmy I dekady XXI wieku. To nie może być przypadek. 

Za „In Bruges” odpowiadał Martin McDonagh – napisał scenariusz, a później film wyreżyserował. Nie każdy pewnie o tym wie, ale McDonagh przeszedł do świata filmu ze scen teatralnych, gdzie był uznanym scenarzystą sztuk, za które był kilka razy nominowany do nagród Tony (odpowiednik Oscara w świecie teatru). Przeszedł, co nie znaczy, że jednocześnie nie został u źródeł – sztuki McDonagha są wciąż grane choćby na londyńskim West Endzie, nowojorskim Broadwayu i off-Broadwayu, a grają w nich uznane tuzy aktorstwa, jak Christopher Walken w „A Behanding in Spokane”, czy David Tennant, Jim Broadbent  i Jeff Goldblum w „The Pillowman”. Gdyby poczytać streszczenia sztuk, to jest pewien element je łączący – czarny humor, czyli dowcipne puentowanie tragicznych sytuacji, śmiech na pogrzebie, chichot w czasie katastrofy. Czarny humor nie umniejsza powadze, ale nadaje całości lżejszy ton, uwypukla absurd.

Co więcej, McDonagh dostał już Oscara za krótki metraż aktorski „Six Shooter” z 2006r., który możecie zobaczyć w całości poniżej, a która jest wypełniona – a jakże – czarnym humorem.

<p class="MsoNormal"><span lang="EN-GB" style="font-size:9.0pt;line-height:115%; font-family:"Arial","sans-serif";color:black;background:white;mso-ansi-language: EN-GB"><o:p> </o:p></span></p> <p class="MsoNormal"><span style="font-size:9.0pt;line-height:115%;font-family: "Arial","sans-serif";color:black;background:white">A co pokazuje zwiastun „Siedmiu psychopatów”, który właśnie ujrzał światło dzienne? Dialogowy ping-pong przede wszystkim – i w tym filmie, w „In Bruges” czuć wielki szacunek dla słów, rozmowy. Film jest wypełniony znakomitymi aktorami, wśród których szczególnie bryluje Sam Rockwell. W roli głównej – Colin Farrell, dla którego takie kino jest stworzone (a nie jakieś rimejkowe blubry). W pozostałych rolach: zawsze z klasą Christopher Walken,  Woody Harrelson (który wpadł na plan zamiast Mickeya Rourke’a, który McDonaghowi rzekł „jerk-ff”), Tom Waits (!), dziewczyna Bonda Olga Kurylenko i śliczna Abbie Cornish. Fabularne poplątanie może na pierwszy rzut oka przypominać filmy Guya Ritchiego, ale skojarzenia schowajcie głęboko do kieszeni – scenariusze McDonagha są lepsze, a on sam nie tak efekciarski jak twórca „Porachunków”. <o:p></o:p></span></p> <p class="MsoNormal"><span style="font-size:9.0pt;line-height:115%;font-family: "Arial","sans-serif";color:black;background:white"><o:p> </o:p></span></p> <p class="MsoNormal"><span style="font-size:9.0pt;line-height:115%;font-family: "Arial","sans-serif";color:black;background:white">Marty (Colin Farrell), który jest scenarzystą, właśnie kończy pisać scenariusz zatytułowany "Siedmiu psychopatów". Jedyne czego potrzebuje (i oczywiście nie dostaje, bo jak) to odrobiny skupienia i inspiracji. Kumpel, bezrobotny aktor Billy (Sam Rockwell) i drobny złodziejaszek… psów, bardzo chciałby mu pomóc. Kłopot w tym, że Billy skradł ze swym wspólnikiem Hansem (Christopher Walken) ukochanego psa psychopatycznego gangstera, który nie powstrzyma się przed niczym, by go odzyskać.</span> Rozpoczyna się gonitwa na 14 nóg. <o:p></o:p></p> <p class="MsoNormal"><span style="font-size:9.0pt;line-height:115%;font-family: "Arial","sans-serif";color:black;background:white"><o:p> </o:p></span></p> <p><cke:object height="312" width="640"><cke:param name="movie" value="https://www.traileraddict.com/emd/60626" ></cke:param><cke:param name="allowscriptaccess" value="always" ></cke:param><cke:param name="wmode" value="transparent" ></cke:param><cke:param name="allowfullscreen" value="true" ></cke:param><cke:embed allowfullscreen="true" allowscriptaccess="always" height="312" src="https://www.traileraddict.com/emd/60626" type="application/x-shockwave-flash" width="640" wmode="transparent"></cke:embed></cke:object></p>

 

A co pokazuje zwiastun „Siedmiu psychopatów”, który właśnie ujrzał światło dzienne? Dialogowy ping-pong przede wszystkim – i w tym filmie, w „In Bruges” czuć wielki szacunek dla słów, rozmowy. Film jest wypełniony znakomitymi aktorami, wśród których szczególnie bryluje Sam Rockwell. W roli głównej – Colin Farrell, dla którego takie kino jest stworzone (a nie jakieś rimejkowe blubry). W pozostałych rolach: zawsze z klasą Christopher Walken,  Woody Harrelson (który wpadł na plan zamiast Mickeya Rourke’a, który McDonaghowi rzekł „jerk-off”), Tom Waits (!), dziewczyna Bonda Olga Kurylenko i śliczna Abbie Cornish. Fabularne poplątanie może na pierwszy rzut oka przypominać filmy Guya Ritchiego, ale tanie skojarzenia schowajcie głęboko do kieszeni – scenariusze McDonagha są lepsze, a on sam nie tak efekciarski jak twórca „Porachunków”.

 Marty (Colin Farrell), który jest scenarzystą, właśnie kończy pisać scenariusz zatytułowany "Siedmiu psychopatów". Jedyne czego potrzebuje (i oczywiście nie dostaje, bo jak) to odrobiny skupienia i inspiracji. Kumpel, bezrobotny aktor Billy (Sam Rockwell) i drobny złodziejaszek… psów, bardzo chciałby mu pomóc. Kłopot w tym, że Billy skradł ze swym wspólnikiem Hansem (Christopher Walken) ukochanego psa psychopatycznego gangstera, który nie powstrzyma się przed niczym, by go odzyskać. Rozpoczyna się gonitwa na 14 nóg. 

 

Avatar

Rafał Oświeciński

Celuloidowy fetyszysta niegardzący żadnym rodzajem kina. Nie ogląda wszystkiego, bo to nie ma sensu, tylko ogląda to, co może mieć sens.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA