Przyszły rok będzie należał do Ryana Goslinga
Ależ chłopak ma nosa do ról. Jest obecnie jednym z niewielu aktorów, którzy nie romansują zbyt wiele z Hollywood, ale i tak pozostają w samym czubie największych gwiazd obecnych czasów. I przy okazji wśród tych, którzy będą w stanie wypełnić lukę po zniknięciu największych tuzów aktorstwa (de Niro, Pacino, Hopkins, Nicholson) magnetyzując widzów w podobny sposób jak starzejący się „klasycy”. Gosling, tkwiąc trochę na uboczu, ryzykuje wiele, ale wciąż – co roku lub co drugi rok – pokazuje jak wiele talentu ma, jak nie boi się ryzyka związanego z masakrowaniem podziwianej ślicznej buzi, jak nie przywiązuje się do żadnego z ekranowych wizerunków.
Koleś musi mieć dobrego agenta, bo przyszły rok to 3 filmy, z których każdy brzmi wybornie, każdy jest inny i każda z ról spowoduje, że będzie świecił najjaśniej.
Najpierw wejdzie GANGSTER SQUAD w reżyserii Roubena Fleischera, reżysera niezłego „Zombieland”. Klasyczne kino gangsterskie w tak dobrej obsadzie, że nie zobaczyć tego będzie grzechem: obok Goslinga pojawią się bowiem Sean Penn, Josh Brolin, Nick Nolte, Robert Patrick, Giovanni Ribisi i Emma Stone. Czy po średnio przyjętym “Lawless” – w równie imponującej obsadzie – kino gangsterskie odbuduje swój nadwątlony w ostatnich latach wizerunek? Jest duża szansa.
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=bRVvEHk7xOs
Następnie THE PLACE BEYOND THE PINES w reżyserii Dereka Cianfrance, autora świetnego „Blue Valentine” (w którym w 2010 roku zagrał Gosling). To historia motocyklisty, który nieoczekiwanie zostaje ojcem, a z powodu ciężkiej sytuacji finansowej – i odpowiedzialności za syna – zostaje przestępcą. Bradley Cooper – swoją drogą coraz szybciej rozpędzający się – jest gliną, który Goslinga ściga. Zwiastun sugeruje kino w klimacie bliższym „Drive” niż klasycznej sensacji. Więcej tu autentycznego dramatu rodzica niż strzelanin. I dobrze. Bo to bardziej emocjonujące.
I trzeci projekt, chyba najbardziej oczekiwany, bo związany z Nicholasem Windingiem Refnem. Ich poprzedni projekt, czyli „Drive”, to z pewnością najważniejszy film w karierze Refna, a status reżyserskiej bezkompromisowości ma potwierdzić ONLY GOD FORGIVES. Cytując Bucho, fabuła może zostać streszczona w następujący sposób: Tajlandia, boks, dziwki, koks. Jedyne, co w sieci można znaleźć, to zdjęcia pobitego Goslinga i krótkie streszczenia fabuły, a i to wystarcza, aby na film czekać przebierając w miejscu nogami. Światowa premiera na przyszłorocznym Cannes.
A w dalszej przyszłości? Występ u Malicka w niezatytułowanym jeszcze filmie (do którego zdjęcia chyba już się zakończyły) i ponownie u Refna, tym razem w remake’u „Ucieczki Logana”. Ciekawe wybory, nie sądzicie?