search
REKLAMA
Seriale TV

POKOLENIE. Popkulturowa fantazja zoomerów o życiu bez konsekwencji

Marcin Kempisty

15 kwietnia 2021

REKLAMA

Kolejny serial o młodzieży i kolejne rozczarowanie – jeżeli nadal twórcy będą serwowali widzom takie bajki jak Pokolenie, to przy pomocy sztuki nigdy nie dojdziemy do tego, kim naprawdę są przedstawiciele pierwszego pokolenia wychowującego się od samego początku w cyfrowej erze.

Mam 28 lat, nie uważam się jeszcze za mentalnego boomera, a mimo to z mieszanką zażenowania i przestrachu oglądałem kolejne odcinki serialu wyprodukowanego przez platformę HBO Max, a napisanego przed duet córki i ojca – Zeldę i Daniela Barnzów. Zażenowania, ponieważ dawno nie miałem do czynienia z historią opowiadaną w tak chaotyczny sposób, do pewnego momentu pozbawioną najważniejszych dramaturgicznych elementów – napięcia, konfliktu racji, czytelnie sportretowanych protagonistów. Przestrachu, bowiem pewnie wiele osób po seansie całości szczerze uwierzy, że da się żyć w sposób podobny do zaprezentowanych postaci, bezkarnie i beztrosko, z poczuciem, że można zrobić dosłownie wszystko bez poniesienia jakichkolwiek konsekwencji.

Pokolenie

W świecie przedstawionym Pokolenia każdy z młodych bohaterów jest kolorowy, pozytywnie nastawiony do rzeczywistości i łapczywie pragnie żyć do utraty tchu, co w serialowym dialekcie oznacza głównie imprezy, seks oraz pozorne rozwiązywanie podczas debat najważniejszych problemów tego świata, z nietolerancją i kryzysem klimatycznym na czele. Jeżeli szkoła, to tylko przerwy, na których można się polansować, jak również zajęcia pozalekcyjne, w ramach których można stworzyć bezpieczne bańki i potakiwać sobie podczas rozmów na ważne tematy. Z kolei jeżeli mowa o domu, to z obowiązkowo zamordystycznie postępującymi rodzicami, no chyba że jest nimi para gejów, wtedy dziecko rozkwita w aurze miłości, w pakiecie przyznając sobie prawo do wygłaszania homofobicznych żartów. W świecie Pokolenia słońce praży skórę głaskaną chłodniejszymi powiewami wiatru, noce rozbłyskują światłami neonów, bieda nie istnieje, rówieśnicy o innych poglądach również wyginęli, pozostała tylko zabawa i pogoń za odkrywaniem własnej tożsamości. Ewentualnie jest jeszcze do stoczenia bój z nauczycielem matematyki, który nie rozumie zarzutów o to, dlaczego w rozwiązywanym zadaniu dotyczącym ludzi przebywających w klasie nie zostały ujęte osoby niebinarne.

Wspominałem już w tekście traktującym o przyszłości popkultury, jak dalece jestem rozczarowany ciągle podejmowaną tożsamościową tematyką w obrębie produkcji traktujących i adresowanych do young adults, młodych dorosłych wchodzących w “poważniejszy” okres życia. Nie inaczej jest w przypadku Pokolenia – kwestie natury seksualnej są najważniejsze. Cele, ambicje, marzenia, innego rodzaju rozterki (choćby finansowe) zostały całkowicie wyrugowane poza margines opowieści. Jest tylko kwestia, czy dany bohater woli się zbliżyć do chłopaka, czy dziewczyny, a może w ogóle niepotrzebnie chce się określić. Charakterystyki postaci są sprowadzone do aspektów sercowych i łóżkowych. Bywa tak, że rodzeństwo chce się przespać z tym samym chłopakiem, a uczeń wzdycha do nowego pedagoga. Wulgarność miesza się z cielesną delikatnością, dialogi rodem z filmów pornograficznych z odkrywaniem seksualnych potrzeb i kruchością “pierwszego razu”. To wręcz zaskakujące, że w obrębie jednego tytułu znajdują się elementy tak rażąco do siebie niepasujące. Jednych twórcy traktują pobłażliwie – myślę tu o Chesterze (Justice Smith) i Grecie (Haley Sanchez) – podczas gdy z innych, jak Arianna (Nathanya Alexander) i Nathan (Uly Schlesinger), robią wyuzdanych idiotów. Orientacja seksualna i kolor skóry definiują każdego, reszta jest milczeniem.

Pokolenie

Bez kwestii tożsamościowych nie ma serialu HBO. Stacja odpowiedzialna za promowanie tytułów zaludnionych przez szalenie skomplikowane osobistości stawia na promocję produkcji całkowicie pozbawionej choćby odrobiny zawahania, półcienia, niejednoznaczności. Nie da się traktować Pokolenia jako krzywego zwierciadła przystawionego do oblicza zoomerów, zwłaszcza że wyczuwalna jest sympatia scenarzystów do bohaterów. Na ekranie mogą pojawiać się śliskie osobistości, którym nie warto ufać, ale z racji wieku oraz poglądów są one i tak prezentowane w lepszym świetle aniżeli osoby ze starszego pokolenia, z wielu powodów zagubione w nowoczesnej, płynnej rzeczywistości trzeciej dekady XXI wieku. Wobec boomerów scenarzyści nie mają żadnej litości, na każdym kroku odnajdując ich mentalne nieprzystosowanie do dynamicznych zmian zachodzących na łonie amerykańskiego społeczeństwa. Rodzina Barnzów z gracją buldożera opowiada o prawie nikomu nieznanym świecie, lecz to nie przeszkadza wielu – zwłaszcza jankeskim – recenzentom w pisaniu o Pokoleniu jako “prawdziwym obrazie nastolatków”. Cóż, być może gdybym żył w Kalifornii, bujał się ze znajomymi o dokładnie tych samych poglądach, a moi rodzice byli w stanie zapewnić płatną edukację zaraz po wychowaniu w piętrowym, bogato urządzonym domu, mógłbym pokusić się o podobne tezy na temat serialu HBO. Tak się jednak składa, że narysowana dla platformy streamingowej pocztówka jest daleka od rzeczywistości zdecydowanej większości przedstawicieli tego pokolenia. Nie jest “prawdziwym obrazem”, lecz sfabrykowaną fantazją mającą służyć łechtaniu rozdygotanych emocji, odrywającą umysły od szarej codzienności i przenoszącą je do krainy wiecznych i nieskończonych możliwości. Popkulturowy eskapizm dla nastolatków par excellence.

Za egzemplifikację powyższej konstatacji niech posłuży wątek przewijający się od pierwszego do ostatniego odcinka serialu. Otóż okazuje się, że jedna z nastolatek nie zauważa, że jest w ciąży. Ot, po prostu żyje sobie, bawi się, aż tu nagle w centrum handlowym napadają ją mdłości i w toalecie rozpoczyna się akcja porodowa. Zbiera się cała paczka znajomych, udaje się bez komplikacji wydać bobasa na świat, po czym świeżo upieczona matka, nieodczuwająca w żadnym stopniu trudów porodu, odnajduje odpowiednie miejsce do porzucenia dziecka. Sposób przedstawienia zagadnienia jest wręcz obrzydliwy – od wątku pozostawienia dziecka (bo matka nie jest gotowa i chce sobie jeszcze pożyć) istotniejsze są rozterki miłosne bohaterów. To im w trakcie jazdy samochodem kamera poświęca więcej czasu, przyglądając się smutnym twarzom wpatrzonym w ekrany smartfonów, a nie dziewczynie, która pozbędzie się zbędnego ludzkiego balastu. Smutny soundtrack koresponduje z ich miłosnymi tragediami i nieutuloną tęsknotą za uczuciem, a nie z sytuacją dziecka, które zaraz wyląduje na progu u obcych ludzi. Już na przykładzie tego wątku (choć można znaleźć ich znacznie więcej) dobitnie widać, jak scenarzyści dokonują apoteozy niedojrzałości bohaterów.

Pokolenie

Oczywiście, gdyby Barnzowie nie byli aż tak bardzo po stronie prezentowanych nastolatków, to dałoby się z podjętej tematyki – lęku przed odpowiedzialnością – wycisnąć naprawdę poruszający dramat. Owo faustyczne ukąszenie objawiające się w potrzebie “życia tu i teraz” za wszelką cenę można byłoby przedstawić zarówno humorystycznie, jak i z większą powagą. Taka próba została nawet podjęta – w piątym odcinku Gays and Confused. Zaczyna się od informacji o szkole zamkniętej z powodu trawiących pobliskie lasy pożarów, by później pojawiła się okazja do śledzenia nocnej przejażdżki samochodem trójki przyjaciół zakończonej sesją zdjęciową nad basenem. Kryzys klimatyczny, poczucie zbliżającego się końca, łapczywe poszukiwanie doznań – w tym odcinku wszystko znajduje się na swoim miejscu, a protagoniści wreszcie mogą szczerze opowiedzieć o swoich emocjach. Szkoda, że tego typu ton pojawia się tak niespodziewanie, jak szybko kończy. Zamiast zrozumienia doznawanych przez zoomerów rozterek jest ich całkowita gloryfikacja. Aż przypomina się słynny artykuł z “Krytyki Politycznej” Kapitalizm jest obrzydliwy i doprowadza mnie do płaczu, którego autor wyraźnie stwierdza: “Nie chcę wykonywać bezsensownej, wyczerpującej, do tego nisko płatnej pracy – i nie mam zamiaru się tego wstydzić. Chcę robić w życiu to, co sprawia mi przyjemność, i chciałbym, żeby każdy miał możliwość takiego wyboru. Nie uważam, żeby przemysłowe smażenie naleśników było pożyteczniejsze od protestowania przeciwko zmianom w ordynacji wyborczej”.

Tacy są bohaterowie serialu Pokolenie: beztroscy i pozbawieni jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności. Jako że twórcy ewidentnie stoją po ich stronie, przyznając rację, że taka forma egzystencji jest jak najbardziej słuszna, serial HBO Max jawi się jako forma otumanienia widzów, którzy w dresach i w trakcie podjadania chipsów oglądają tego typu perypetie w swoich ciasnych czterech ścianach, a później myślą, że życie jest gdzie indziej – pełniejsze, kolorowe, sprawiedliwe.

Marcin Kempisty

Marcin Kempisty

Serialoholik poszukujący prawdy w kulturze. Ceni odwagę, bezkompromisowość, ale także otwartość na poglądy innych ludzi. Gdyby nie filmy Michelangelo Antonioniego, nie byłoby go tutaj.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA