POHAMUJ ENTUZJAZM. Legenda telewizji
Masz takie dni, że nienawidzisz wszystkich ludzi, a wszystko wokół zdaje się być jakąś koszmarną zmową wycelowaną w ciebie? Najdrobniejsze elementy codzienności sprzeciwiają się przeciw tobie, a twoje plany – nawet tak banalne jak zjedzenie śniadania lub umówienie wizyty u lekarza – okazują się niemożliwe do zrealizowania z powodu skomplikowanych zależności przyczynowo-skutkowych, na które składają się tysiące pojedynczych zdarzeń zapoczątkowanych jeszcze przy formowaniu się wszechświata? Masz wrażenie, że od Wielkiego Wybuchu materia kształtowała się tylko po to, by robić ci pod górkę? A może nie masz takich dni, tylko masz takie życie? Mam dla ciebie serial. Pohamuj entuzjazm. Ale pohamuj entuzjazm – w Polsce obejrzysz go tylko na płatnym HBO, którego interfejs jest bolesny jak otwarta rana.
Zanim przeczytasz, odpal poniższy link i posłuchaj pierwszych taktów melodii.
Jesteś z powrotem? Świetnie. Znasz tę muzyczkę, prawda? Stała się już formą mema, a swój początek ma właśnie w produkcji HBO, która nie schodzi z ekranów telewizorów od 20 lat. Kilka tygodni temu stacja zapowiedziała kolejny sezon, o czym z żalem poinformował producent wykonawczy, pomysłodawca, scenarzysta, kreator i główny wykonawca – Larry David. David jest niepocieszony faktem, że powiększy swoją i tak gargantuiczną fortunę o kolejnych kilkadziesiąt milionów dolarów i będzie miał okazję pracować z utalentowaną ekipą przy jednym z najpopularniejszych seriali w Stanach Zjednoczonych.
Przed entuzjazmem: Kroniki Seinfelda
Historia tej produkcji sięga końca lat 80. Wtedy to Larry David – komik i scenarzysta – połączył siły z Jerrym Seinfeldem – komikiem i aktorem. Razem wpadli na przełomowy, choć prosty pomysł na sitcom o niczym. Formuła serialu opierała się na jednej zasadzie: żaden z bohaterów nie może niczego się nauczyć, wyciągać wniosków lub ewoluować, a odcinki nie mają mieć żadnej puenty. Ot – życie w pigułce. Łamiąc podstawowe zasady scenopisarstwa, Seinfeld i David wnieśli do świata amerykańskiej telewizji nową jakość.
Biorąc na warsztat najprostsze aspekty codzienności, tworząc postacie w znacznej mierze oparte na sobie i swojej ekipie (Seinfeld grał swoje alter ego, a postać George’a Constanzy, w którą wcielał się Jason Alexander, oparto na Larrym Davidzie) i okraszając całość improwizowanym, niewymuszonym humorem, trafili w dziesiątkę. Seinfeld w ciągu kilku lat stał się absolutnym fenomenem. Słowa “kultowy” i “legendarny” nie są w tym wypadku żadną przesadą. Nie wierzysz? Pojedź do Stanów Zjednoczonych, odwiedź najmniejszą zabitą dechami wioskę i powiedz: “Seinfeld”. Skojarzą.
W Polsce serial pozostaje raczej nieznany. Specjaliści od memów i internetów mogą kojarzyć pojedyncze sceny lub postacie, garstka kinomanów i znawców historii amerykańskiego przemysłu filmowego mogła oglądać całość. Ostatni odcinek – który, zresztą bardzo w stylu całości, skończył się bez rozwiązywania jakiegokolwiek wątku – przyciągnął do odbiorników telewizyjnych 70 milionów Amerykanów. Żeby to uzmysłowić: to tak, jakby absolutnie każdy Polak, absolutnie każdy Szwed, absolutnie każdy Czech i absolutnie każdy Słowak oraz absolutnie każdy Duńczyk usiadł przed telewizorem i obejrzał półgodzinny program w tym samym czasie.