PODPATRZONE, NIEKRADZIONE, czyli najwięksi twórcy w historii kina też zrzynają
W świecie sztuki „kradzież” to pojęcie o bardzo płynnym znaczeniu. To, co dla jednych jest jawnym oszustwem, dla innych może być jedynie narzędziem, metodą lub sposobem składania hołdu innemu twórcy. Historia kina pokazuje, że oryginalność, nowatorstwo i świeżość praktycznie nie istnieją, a wszystko jest kopią czegoś, co już powstało. Wszystko zależy też od kontekstu i sposobu, w jaki zostało wykorzystane. W niniejszym zestawieniu przyglądamy się scenom ze znanych filmów, których podobieństwo do innych sekwencji jest uderzające.
Pulp Fiction – taniec Vincenta i Mii
Zaczynamy od reżysera, którego twórczość jest jedną wielką zbieraniną cytatów, odniesień, nawiązań, kopii, hołdów, a każde jego dzieło jest trawestacją kilku jego ulubionych filmów. Żerując na wysypisku popkultury, Tarantino znajduje stare, zapomniane perełki lub dociera do mało znanych, nieodkrytych diamentów, szlifuje je, przerzuca przez pryzmat własnej wrażliwości i montuje w sposób tak umiejętny, że całość sprawia wrażenie odkrywczej nowości. Jak jest w istocie? Nie można odmówić mu scenopisarskiego geniuszu, reżyserskich umiejętności i kinowego wyczucia połączonego ze sprytem, widać także w jego dziełach wyraz wielkiej pasji i miłości do kina, chociaż trudno wyobrazić sobie istnienie takiego twórcy w kinowej próżni, bez możliwości przerabiania na nowo tego, co już było. Ze wszystkich Tarantinowskich scen, które w mniejszym lub większym stopniu nawiązują do dokonań innych reżyserów, przypominamy scenę tańca bohaterów Pulp Fiction, która czerpie z dwóch innych filmów: pierwszym z nich jest francuska komedia Jeana-Luca Godarda Amatorski gang (od której oryginalnego tytułu: Bande à part nazwę wzięła producencka firma Tarantino, a sam Godard jest jednym z jego ulubionych reżyserów, więc o przypadku nie może tu być mowy) oraz klasycznego obrazu Federico Felliniego Osiem i pół. Poniżej przedstawiamy obie sceny tańca – mając pełną świadomość, że wykonanie Johna Travolty i Umy Thurman dobrze znacie.
Here’s Johnny! – Kubrick i Furman śmierci
Kultowe ujęcie z kultowego horroru kultowego reżysera nie narodziło się w głowie Kubricka, jednak zostało zapożyczone i użyte w idealnym kontekście. Szaleństwo bohatera Jacka Nicholsona w Lśnieniu przekracza pewną granicę, kiedy pisarz-alkoholik chwyta za siekierę, goni swoją rozhisteryzowaną małżonkę po opustoszałym hotelu, krzycząc: „Kochanie! Nie chcę cię zabić! Chcę ci tylko rozpieprzyć łeb!”. W pewnym momencie żona pisarza chowa się w pokoju, zamykając drzwi na klucz. Nic to dla szaleńca – Jack rozwala narzędziem drewniane drzwi, wkłada głowę w otwór i krzyczy „Here’s Johnny!”. W ten sam sposób postępował bohater niemego horroru Victora Sjöströma Furman śmierci. Oryginalną scenę możecie zobaczyć poniżej. Kubrick oczywiście przyznawał, że Furman był jednym z jego ulubionych filmów.
Gwiezdne wojny: Nowa nadzieja i Nocny nalot
Zaplanowanie, wyreżyserowanie, nakręcenie i zmontowanie dobrze wyglądającej sceny zbiorowej to niezwykle trudne zadanie. Przed wejściem na plan reżyser musi dokładnie wiedzieć, jakie ujęcia powinny zostać utrwalone na taśmie, aby montażysta mógł wyczarować z nich logiczną sekwencję, w której widz będzie mógł zorientować się bez problemu. Z tego też powodu niektórzy twórcy korzystają z gotowych rozwiązań i kopiują układ ujęć z filmów innych twórców. Dokładnie w taki sposób postąpił George Lucas i jego ówczesna żona, Marcia – montażystka Gwiezdnych wojen. Przyjrzyjcie się słynnej sekwencji ataku na Gwiazdę Śmierci i zobaczcie, jak bardzo przypomina ona sceny z wojennego dramatu Nocny nalot Michaela Andersona.