OMEN. Oryginał i remake
Mający swoją premierę w roku 1976 Omen był jednym z ostatnich filmów, który wpisywał się w ówczesny trend kręcenia horrorów, z demonicznymi dziećmi w rolach głównych. Wioska Przeklętych, Dziecko Rosemary czy Egzorcysta bardzo wysoko postawiły poprzeczkę ludziom zajmującym się historią małego Damiena, syna szatana, czyli Antychrysta we własnej osobie. Twórcy byli jednak bardzo pewni siebie, nie zrażając się nawet niebezpiecznymi wypadkami na planie zdjęciowym. Produkcją zajęło się poważne studio (20th Century FOX – każde większe studio nakręciło podobny horror w owym czasie), zatrudniono znanych aktorów, zmieniono krwawą konwencję charakterystyczną dla kina grozy na bardziej tajemniczą, zawierającą więcej elementów typowych dla thrillerów i stało się – Omen okazał się jednym z największych hitów sezonu. Ludzie walili do kin drzwiami i oknami, zachęceni znakomitą kampanią reklamową (kosztującą niemal tyle samo co gotowe dzieło), a także pozytywnymi recenzjami widzów już zapoznanych z obrazem Richarda Donnera. Chwalono niemal całkowite odejście od elementów gore (z jednym małym wyjątkiem), niesamowity klimat, który potęgowała fenomenalna, nagrodzona Oscarem muzyka Jerry’ego Goldsmitha, przekonywujące portrety psychologiczne bohaterów, a także grę młodego Harveya Stephensa, który minimalnym nakładem sił i niemal zerowym wkładem w ścieżkę dialogową filmu, swoim Damienem wystraszył niejednego konesera kina grozy. Niestety, trzy kontynuacje (kręcone kolejno w latach 1978, 1981 i jedna na początku lat ’90 (1991) dla telewizji), odchodząc znacznie od poważnego tonu części pierwszej, nie przypadły do gustu ani widzom, ani krytykom.
Niemal trzydzieści lat po premierze wersji oryginalnej, w związku ze zbliżającą się wielkim krokami datą 06.06.06r., włodarze 20th Century Fox wpadli na pomysł odświeżenia nieco już przestarzałego pomysłu, według tego samego scenariusza autorstwa Davida Seltzera (który, notabene, jest też autorem cyklu książek o Damienie, z których pierwsza ukazała się na dwa tygodnie przed premierą wersji oryginalnej jako element kampanii promocyjnej). Zmiany w scenariuszu w stosunku do wersji z 1976r. na pierwszy rzut oka wydawały się minimalne, jednak po bliższym zapoznaniu się z treścią dociekliwy widz zauważy momentami dość spore odstępstwa od oryginału. Nie da się ukryć, że większość zmian nie wyszła filmowi na dobre, a wprowadzone elementy dodatkowe (takie jak np. nawiązania do 9/11, Columbii i Tsunami) powodowały też wybuchy śmiechu. Rozmiłowani jednak w horrorach widzowie amerykańscy popędzili do kin w dniu premiery (która w związku z satanistyczną datą wypadła we wtorek – dzień tygodnia, w którym bardzo rzadko odbywają się premierowe pokazy) i “Omen 666”, jak początkowo miał się nazywać obraz Johna Moore’a, niespodziewanie rozbił bank, a w zasadzie box-office, już pierwszego dnia zarabiając ponad 12 milionów dolarów. I nawet negatywne głosy krytyków, jak zwykle podające w wątpliwość sens kręcenia remake’u, oraz mieszanie uczucia widzów nie powstrzymały nowej wersji od osiągnięcia przyzwoitego sukcesu na świecie (około 120 milionów dolarów zysku, przy 25 milionach budżetu).
Powiedzmy sobie szczerze: nowa wersja wielkiego klasyka jest filmem słabym. Obraz kładzie fatalne niemal w każdym calu aktorstwo (symbolicznie uhonorowane Złotą Maliną – dostał ją David Thewlis za drugoplanową rolę fotoreportera), którego nie ratuje nawet dobrze dobrany do roli Damiena Seamus Davey-Fitzpatrick (atoli nie tak dobry jak Antychryst z oryginału). Nieporozumieniem są też wspomniane próby uwspółcześniania i uwiarygodniania (nawiązanie do WTC jest ciosem poniżej pasa), a także nienajlepsza ścieżka dźwiękowa (która może buty czyścić oryginałowi Goldsmitha). Z filmu, który konstrukcyjnie podobny był bardziej do thrillera, nawiedzeni twórcy chcieli zrobić horror opierający siłę strachu na nagłym wkraczaniu w kadr różnych postaci (wszystkie sceny “wyśnione”) w połączeniu z mocniejszymi akordami muzyki płynącej z głośników. Nowy Omen jest filmem bez klimatu. Jest obrazem nudnym i kompletnie niewciągającym (co zaskakuje, jako że scenariuszowo jest bardzo podobny do oryginału). Jest wreszcie przedsięwzięciem kompletnie nietrafionym, gdyż w dobie kręcenia niesmacznych horrorów pokroju Piły, remake obrazu, w którym ścięta zostaje tylko jedna głowa nie ma prawa bytu. Nie żeby przygody Jigsawa stały na wyjątkowo wysokim poziomie, ale w porównaniu z odmłodzonymi losami Damiena są filmami paradoksalnie znacznie bardziej strawniejszymi. Tak więc, jeśli ktoś jeszcze Omenu nie widział, proponuję mu zapomnieć o wersji z 2006 roku i niezwłocznie sięgnąć po oryginał. Antychryst po liftingu niestraszny jest zupełnie.
- Harvey Stephens, który wcielił się w Damiena w wersji oryginalnej, pojawia się w remake’u. Jest jednym z reporterów czatujących na Richarda Thorna pod ambasadą po samobójczej śmierci niani. Zadaje mu nawet pytanie, lecz bohater grany przez Schreibera na nie nie odpowiada.
- Zarówno podczas kręcenia wersji oryginalnej, jak i uwspółcześnionej, na planie i poza nim miały miejsce bardzo tajemnicze wydarzenia. Twórcy oryginału, aktorzy i reżyser, raz po raz byli straszeni piorunami, które uderzały w samoloty, którymi podróżowali. Gregory Peck uniknął nawet śmierci w ostatniej chwili odwołując jeden z lotów – samolot, którym miał podróżować rozbił się i wszyscy na pokładzie zginęli. Hotel, w którym mieszkał reżyser oryginału został zaatakowany przez IRA. Ponadto rottweilery występujące w filmie ani myślały słuchać się treserów i dotkliwie pogryzły jednego z kaskaderów w trakcie sceny na cmentarzu. Liev Schreiber podczas kręcenia scen na cmentarzu w wersji z 2006 roku złamał sobie żebro. Pete Postlethwaite, który wcielił się w ojca Brennana w remake’u, w trakcie kręcenia filmu stracił brata. W noc przed śmiercią, podczas towarzyskiej gry w karty, jego brat wyciągnął z talii trzy szóstki.
- W czasie pisania tego tekstu rozpętała się wielka burza z piorunami, podczas której o mało co nie straciłem całej pracy w związku z nagłą awarią elektryczności, spowodowaną eksplozją transformatora na moim osiedlu. Przypadek?
- Planowanym tytułem remake’u miał być “Son of the Devil 666” (“Syn diabła 666”). Potem zmieniono go na “The Omen 666”. Pojawił się on nawet w kilku zwiastunach, ale w związku z bardzo negatywnym odbiorem przez widzów postanowiono zachować tytuł oryginału.
- Pierwsze pokazy testowe oryginału miały miejsce 6 czerwca 1976 roku. Remake miał premierę 6 czerwca 2006 roku.
- Bratanek Mii Farrow ma na imię Damien.
- Muzyka Jerry’ego Goldsmitha dostała Oscara za rok 1976. Marco Beltrami, uczeń Goldsmitha, skomponował ścieżkę dźwiękową do remake’u, w niektórych miejscach silnie wzorując się na oryginale swojego mistrza.
- Na dzień dzisiejszy remake’i kolejnych części Omena nie są planowane. Nie ma też mowy o ewentualnych sequelach samego remake’u.
Zobacz zwiastun oryginału:
Zobacz zwiastun remake’a:
Tekst z archiwum film.org.pl (30.05.2007)