ODWRÓCENI. OJCOWIE I CÓRKI. Recenzja serialu, którego nie powinno się wskrzeszać
Sezon na wskrzeszanie dawno zakończonych seriali trwa w najlepsze. W USA żywymi trupami stały się między innymi Roswell, w Nowym Meksyku i Roseanne, natomiast w Polsce kolejną szansę dostała produkcja swego czasu ciepło przyjęta przez widownię. Włodarze stacji TVN powrócili do Odwróconych, licząc zapewne na siłę nostalgii i gotowość odbiorców do śledzenia dalszych losów Blachy, Sikory czy Mnicha.
Podobne wpisy
Tym razem historia nie dotyczy tylko perypetii dawnych członków gangu pruszkowskiego. Czasy w końcu się zmieniły, dawne modus operandi odeszło do lamusa, a zamiast handlu narkotykami znacznie lepiej wykorzystywać luki prawne, na przykład w prawie handlowym. Również przemoc nie jest jedyną formą rozwiązywania konfliktów, nowy typ bandytów tylko w ostateczności chce po nią sięgać. Szemrane transakcje robione są w białych rękawiczkach i dobrze skrojonych garniturach. To właśnie w tych okolicznościach musi odnaleźć się Blacha (Robert Więckiewicz), świadek koronny numer jeden, którego zeznania pomogły służbom w przyskrzynieniu kilkuset przestępców. Mężczyzna korzysta z życia, znalazł sobie młodszą kobietę, mieszka w wielkim domu i zarabia pieniądze w prywatnej spółce, pracując w charakterze “konsultanta”. Idylla kończy się, gdy jeden z dawnych współpracowników ginie od kuli w miejscu publicznym, a i sam bohater zostaje oskarżony o zabójstwo sprzed lat. Gdyby tylko ciało ofiary zostało odnalezione, mogłoby to oznaczać utratę przez Blachę statusu świadka koronnego, co zapewne zakończyłoby się rychłą śmiercią w więzieniu. Demony przeszłości powracają w najmniej spodziewanym momencie, toteż bohater będzie musiał sporo się natrudzić, by uniknąć miażdżących młynów sprawiedliwości. W oczyszczeniu z zarzutów będzie mu pomagać niezastąpiony Sikora (Artur Żmijewski), dla którego ta sprawa będzie miała również charakter osobisty.
Jak mówi tytuł nowego sezonu – Odwróceni. Ojcowie i córki – obok powoli schodzących ze sceny ojców ważną rolę do odegrania mają ich córki, dorastające w czasach najbrutalniejszych wojen gangów, a po latach próbujące z różnymi efektami ułożyć sobie życie. Lidia (Joanna Balasz) poszła w ślady taty i buduje swoją karierę w policji, a Katarzyna (Eliza Rycembel) stara się odciąć od korzeni, kończąc studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Obie kobiety żyją w cieniu “sławnych” ojców, notorycznie zderzając się z ich dziedzictwem, wobec którego muszą się jednoznacznie ustosunkować.
Stosunkowo sprawnie udaje się twórcom zawiązać intrygę i wciągnąć widzów do świata przedstawionego. Na szczęście żerowanie na nostalgii odbywa się tylko w niewielkim wymiarze, więc na scenę, obok starych wyjadaczy, wprowadzane są również młode wilki żądne pieniędzy i władzy. Gra toczy się o najwyższą stawkę, scenarzyści nie zwalniają tempa, toteż akcja rozwija się bezkolizyjnie, oferując przy okazji kilka szczerych zaskoczeń. Na takie miano na pewno zasługuje sposób, w jaki aktorzy pokroju Zielińskiego czy Więckiewicza bawią się kwestiami, jak gdyby tęsknili za dawno niegranymi postaciami. Powrót do serialu pozwala im zredefiniować charaktery bohaterów i przestawić ich na inne tory, dzięki czemu Mnich staje się nawróconym Pawłem, a Blacha celebrytą z pierwszych stron gazet. Scenarzystom (Artur Kowalewski, Wojciech Zimiński, Dariusz Suska) udaje się poustawiać klocki zgodnie z zasadą prawdopodobieństwa, rezygnując z przeszarżowanej gangsterki z pierwszego sezonu. Stawiają na zakulisowe rozgrywki i działających w ukryciu morderców, co początkowo skutecznie wzmacnia poczucie zagrożenia.
Wysoki poziom pierwszych odcinków nie zostaje niestety utrzymany do samego końca. Konstruowanie zagadek wychodzi twórcom bez problemu, lecz ich rozwiązywanie może wprowadzić widza w lekkie zdumienie. Ujawnienie źródła tragedii odbywa się chybcikiem i bez jakiegokolwiek napięcia, a wszelkie wcześniej stawiane dylematy przestają mieć znaczenie. To już kolejny raz, gdy w polskim serialu (innym przykładem jest Rojst) cała para idzie w budowanie klimatu i utrzymanie uwagi widza, by finał okrasić akrobatycznym plot twistem wyzutym z emocjonalnego ładunku, niezbędnego do realnego zaszokowania widza. Tak naprawdę po seansie ostatniego odcinka można szybko zapomnieć o złoczyńcy, skoro w kontekście całego sezonu był on kompletnie bez znaczenia.
Wiarygodność pierwszych odcinków zostaje również zgubiona przez chęć dociśnięcia fabularnego gazu do dechy. Scenarzyści za często poszukują zabawy, wkładając w usta bohaterów “chwytliwe” one-linery, a i niektóre postacie zachowują się nazbyt karykaturalnie. Prym w tym wiedzie prokurator Gołąbek (Olaf Lubaszenko), legalista, miłośnik procedur i bezwzględny poszukiwacz sprawiedliwości. Wyjęto go chyba ze sztambucha z demonicznymi stróżami prawa, co w pewien sposób może korespondować ze sposobem, w jaki twórcy mogą oceniać system sprawiedliwości zawiadywany przez Zbigniewa Ziobro.
Wszelkie wady i zalety serialu bodaj najdobitniej ujawniają się w wątkach tytułowych córek. W działaniach Lidii można odnaleźć walkę o samostanowienie, o możliwość decydowania o własnej karierze zawodowej w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Tu ojciec spogląda przez ramię i podpowiada, tam przełożony z partnerem wpływają w pracy na jej decyzje, zatem podejmowane przez nią kroki mają czasami nawet charakter emancypacyjny. Z kolei Katarzyna jest fabularnym kwiatkiem do kożucha. Szkoda młodej aktorki, gdy dostaje do zagrania postać, dla której w świecie przedstawionym nie ma tak naprawdę miejsca. Jej wykreślenie niewiele by zmieniło. Wprowadzenie kobiecej perspektywy miało zreinterpretować patriarchalną konwencję gangsterską, ale tylko dla losów jednej z bohaterek wystarczyło pomysłów.
Dokładnie takim połowicznym sukcesem można określić powrót po latach do szanowanej marki. Odwróceni. Ojcowie i córki to serial solidnie skrojony w pierwszej części sezonu, by pod koniec wszystkie tajemnice zostały pospiesznie ujawnione. Stara gwardia trzyma się mocno i prezentuje grę na wysokim poziomie, natomiast nowe postacie wprowadzone są z różnymi efektami. Twórcy nie żerują na ciepłych wspomnieniach, odważnie budują nową rzeczywistość wokół bohaterów, więc nawet jeżeli nie do końca udało się osiągnąć zaplanowany efekt, to niewątpliwie za te chęci należą im się słowa uznania. Nową propozycję TVN-u można potraktować jak światełko w tunelu i z większą dozą zaufania oczekiwać na kolejne produkowane przez stację tytuły.