OBCY: IZOLACJA. Wyjątkowa, przerażająca gra oparta na słynnej serii science fiction

Tekst z archiwum Film.org.pl (5.11.2016)
Przyjęło się, że gry powstałe na podstawie filmów z reguły są popłuczynami po oryginałach. Łasi na kasę deweloperzy odcinają nimi kupony od sukcesu rozchwytywanego, kinowego tytułu. Od czasu do czasu zdarza się jednak taka gra, która wnosi do zapoczątkowanego przez film uniwersum nieco więcej niż możliwość interakcji z poznanym wcześniej światem przedstawionym. Właściwie to takich gier odznaczających się przy okazji wysoką jakością jest nie więcej jak palców u jednej, no, może dwóch dłoni.
Obcy: Izolacja – tak brzmi tytuł jednej z najlepszych gier powołanych na bazie filmu.
Na wstępie trzeba podkreślić, że w świecie cyfrowej rozrywki powstało już trochę (bo około dwunastu) tytułów, bezpośrednio opartych na serii SF, straszącej słynnym Ksenomorfem. Większość z nich były jednak produktami, na które albo należy spuścić zasłonę milczenia (Aliens: Colonial Marines), albo po prostu reprezentowały zupełnie odrębny gatunek, niż recenzowany tytuł. Charakteryzowały się wartką akcją i tym, że Obcy nie stanowił dla nas zagrożenia tak długo, jak długo magazynek naszej broni pozostawał pełen. W Obcy: Izolacja perspektywa zostaje odwrócona, nieco komplikując sprawę – gracz z łowcy staje bowiem się zwierzyną.
Gra Obcy: Izolacja wyszła na świat w październiku 2014 i z miejsca zaskarbiła sobie uznanie zarówno krytyków, jak i graczy. Stworzyło ją brytyjskie studio The Creative Assemble (odpowiedzialne wcześniej za serię Total War), a wydało SEGA (trzymająca w garści prawa do postaci). Z kolei dystrybutorem projektu była rzecz jasna wytwórnia 20th Century Fox – o czym zresztą informuje nas, iście filmowe, intro wprowadzające. Jednakże prawdziwą filmowość tej gry będziemy mogli poznać dopiero po wystartowaniu rozgrywki.
Fabuła umieszcza nas na opuszczonym statku handlowym Sewastopol. Akcja rozgrywa się w roku 2137, piętnaście lat po wydarzeniach z filmu Obcy – ósmy pasażer Nostromo. Wcielamy się w córkę Ellen Ripley, Amandę. Naszym zadaniem jest odnalezienie czarnej skrzynki statku Nostromo i ustalenie, co tak naprawdę stało się z matką głównej bohaterki. Ale Sewastopol opuszczony jest tylko pozornie. Prócz wystraszonych niedobitków ludzi i złowieszczych androidów wnętrza statku skrywają niezidentyfikowaną istotę, będącą ucieleśnieniem samej śmierci.
Rozgrywka poprowadzona została według zasad gatunku survival horror. Patrzymy na świat z pierwszoosobowej perspektywy, a naszym zadaniem jest przetrwać w warunkach skrajnego zagrożenia. Z uwagi na ograniczone zasoby w konfrontacji z potworem jesteśmy całkowicie bezbronni. Obcego nie można zabić. Można jednak bawić się z nim w chowanego, w czym pomóc może detektor ruchu. Choć na pewnym etapie rozgrywki wyposażeni zostaniemy w miotacz ognia, przysłuży się on tylko do odstraszenia wroga. Najlepiej jest zatem pozostać niezauważonym. A to, biorąc pod uwagę zaskakująco wysokie SI wroga, jest czasem niewykonalne. Liczne zgony naszej postaci szybko wchodzą w krew.
Jest jeden, podstawowy aspekt, który przemawia za wyjątkową filmowością Izolacji. Iście niezwykłe jest bowiem to, w jaki sposób gra koresponduje z oryginałem zarówno na poziomie narracji, jak i oprawy wizualnej. Pojedynek jeden na jeden, analogiczny jak w Nostromo, już na starcie budzi przerażenie, gdyż większość z nas, wspominając doświadczenia Ellen Ripley, zdaje sobie sprawę z tego, jak nierówne jest to starcie. Zresztą teraz, za sprawą interakcji z Obcym, strach ma o wiele większe oczy, gdyż to my, odbiorcy, musimy stawić mu czoła, a nie biernie oglądani na ekranie bohaterowie.
Atmosfera grozy podkreślona została także minimalistyczną muzyką, bezpośrednio nawiązującą do partytury Goldsmitha. Elementem jednak najbardziej zwracającym uwagę jest retro-futurystyczna stylistyka wnętrz Sewastopolu, wyrażona pokrewną z pierwszym Obcym scenografią. Wylewa to rzecz jasna fundament pod klimat tej historii. Jakby tych odniesień było jednak mało, jedno z rozszerzeń do gry umożliwia nawet… wejście na słynny statek Nostromo i wcielenie się w Ellen Ripley.
Wszystko to sprawia, że grając w Obcego: Izolację, czujemy się tak, jakbyśmy byli częścią tego samego świata, przedstawionego nam po raz pierwszy w 1979 przez Ridleya Scotta.
A skoro już wspomniałem o brytyjskim reżyserze, warto zastanowić się, czy to, co udało osiągnąć się w grze Obcy: Izolacja, będzie miało jakiekolwiek przełożenie na kształt będącego obecnie w fazie produkcji nowego filmu o Obcym. Być może nie potrzebne są bowiem fabularne fajerwerki. Myślę, że Scott dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że fani, po przyjętym z mieszanymi emocjami Prometeuszu, oczekują od twórcy powrotu do atmosfery grozy, nieustającego napięcia i przeszywającego lęku, znanych z pierwszej części filmowej serii (do której nowy film ma stanowić swoiste wprowadzenie). Brytyjczyk póki co wolał zajmować się demitologizacją, odsłanianiem znaczeń Space Jockeyów, nie biorąc pod uwagę, że to, co od zawsze najbardziej przyciągało do postaci Obcego, jest jego tajemnica. A na niej właśnie zbudowana została omawiana przeze mnie gra i może dzięki temu jest tak dobra.
korekta: Kornelia Farynowska