NOOMI RAPACE. Talent ze szwedzkiego importu
Międzynarodowe kariery europejskich aktorek nie należą do rzadkości, jednak Szwedki stanowią wśród nich znikomy procent. Tym większym więc osiągnięciem wydają się sukcesy Noomi Rapace, która sławę zawdzięcza kreacji Lisbeth Salander w ekranizacji serii kryminałów Stiega Larssona, Millenium. To, co dla wielu aktorek kończy się na sukcesie w ojczystym kraju, dla Rapace stało się odskocznią do kariery przez duże K.
Mało brakowało, a Noomi swoimi aktorskimi popisami pracowałaby ku chwale kina islandzkiego, a nie szwedzkiego – jako pięciolatka przeprowadziła się z matką i ojczymem na wyspę gejzerów, a dwa lata później nieco przypadkowo trafiła na plan filmu. Była to druga część trylogii wikingów Hrafna Gunnlaugssona, In the Shadow of the Raven, w której Rapace otrzymała maleńką rolę, nie wypowiadając w niej ani słowa. Do dziś wspomina jednak, że choć reżyser był bardzo wymagający, zdobył się na pochwalenie siedmiolatki, która nawet podczas 15-godzinnego dnia zdjęciowego nie śmiała zgłaszać protestu. “Wy narzekacie, a ona po prostu robi swoje! To jest prawdziwa aktorka!” – grzmiał na planie Gunnlaugsson, nie zdając sobie sprawy, jak wielką rolę odegrają te słowa w kształtowaniu osobowości małej Noomi.
Filigranowa aktorka (ma tylko 163 cm wzrostu) przyszła na świat jako 28 grudnia 1979 roku w niewielkim Hudiksvall na wschodnim wybrzeżu Szwecji, jako córka Niny Norén, nauczycielki aktorstwa, która przed kamerą stanęła dopiero po największych sukcesach Noomi, oraz Rogelio Durána, hiszpańskiego tancerza flamenco. Choć rodzice dość szybko się rozeszli, przez co Rapace nie poznała ojca zbyt dobrze, to najprawdopodobniej jemu zawdzięcza niepokorną osobowość i ewidentnie latynoski temperament, dzięki któremu tak wiele udało jej się osiągnąć. Dom rodzinny opuściła jako 15-latka, zapisując się do szkoły aktorskiej w Sztokholmie – była to jednak edukacja wstępna, zaś na główną szwedzką uczelnię filmową nie udało jej się dostać za pierwszym razem. Kolejnego już nie było – chorobliwie ambitna Noomi wściekła się na komisję rekrutacyjną i więcej nie pojawiła się na egzaminach wstępnych. Uznała, że żaden dyplom nie jest jej potrzebny, by na poważnie zająć się aktorstwem.
Podobne wpisy
Miała oczywiście rację – niewykształcona nowicjuszka w wieku 20 lat zadebiutowała w Królewskim Teatrze Dramatycznym w Sztokholmie i trudno wyobrazić sobie debiut większego kalibru. Występowała w sztukach nieprzerwanie przez blisko 10 lat, nabywając niezbędnego doświadczenia i kształtując swoją aktorską osobowość. W szczerym wywiadzie udzielonym serwisowi Vice Rapace wspominała, że pierwsza lata aktywności zawodowej, które były jednocześnie okresem wchodzenia Noomi w dorosłość, były dla niej bardzo trudnym czasem. Przyznaje, że wówczas tak naprawdę nie żyła poza sceną – prócz aktorstwa nic nie sprawiało jej radości, a w jej duszy panował niemożliwy do okiełznania chaos. Kto wie, co stałoby się z młodą Noomi, gdyby nie możliwość ucieczki w tożsamości kreowanych na scenie i przed kamerą postaci… Uratowało ją niesamowite zaangażowanie i pasja do aktorstwa, która najpierw zagwarantowała jej główną, nagrodzoną nagrodą Bodil rolę w duńskim dramacie Daisy Diamond (2007) Simona Staho, odwołującej się do niezwykle trudnych emocji historii matki-aktorki, która nie jest w stanie zrezygnować z kariery dla dobra córki, a w dalszej perspektywie przekonała Nielsa Ardena Opleva do zatrudnienia Rapace do roli kultowej już dziś postaci Lisbeth Salander. Noomi wyznała kiedyś, że reżyser Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet (2009) z początku odrzucił jej kandydaturę – była wówczas drobną, bardzo dziewczęcą blondynką, która nie mogła bardziej różnić się od literackiego pierwowzoru Salander, biseksualnej, mrocznej hakerki-socjopatki. Rapace przeczuwała jednak, że może uciec jej sprzed nosa życiowa szansa, dlatego ponownie spotkała się z Oplevem, przekonując go ostatecznie do zaufania jej instynktowi.