Nie tylko „To nie jest kraj dla starych ludzi”. Ekranizacje książek CORMACA MCCARTHY’EGO
20 lipca zmarły przed miesiącem Cormac McCarthy (1933–2023) obchodziłby 90. urodziny. Oto przegląd filmów na podstawie utworów literackich jednego z najważniejszych amerykańskich pisarzy przełomu wieków.
„Rącze konie” (2000)
Ekranizacja powieści z 1992 roku jest jedną z dwóch najsłabszych adaptacji McCarthy’ego – twórcy postarzyli bohaterów i położyli nacisk na wątek miłosny, a nie na dorastanie młodego kowboja Johna Grady’ego Cole’a. Na domiar złego fabuła przechodzi od jednego niedorzecznego wydarzenia do kolejnego, a między odtwórcami głównych ról: Mattem Damonem i Penélope Cruz nie ma żadnej chemii. W rezultacie film Billy’ego Boba Thorntona przypomina chaotyczną i niedbale zrealizowaną mieszankę opery mydlanej i westernu. Dużą odpowiedzialność za porażkę Rączych koni ponosi Harvey Weinstein, który wymusił na Thorntonie liczne zmiany, cięcia i uproszczenia. Nigdy niewydana wersja reżyserska trwa blisko trzy godziny i jest podobno wierna duchowi powieści. Wariant, który trafił do kin, zamyka się w dwóch godzinach, lecz każda minuta dłuży się w nieskończoność. Tylko koni żal.
Podobne:
„To nie jest kraj dla starych ludzi” (2007)
Cóż można napisać o jednym z najwspanialszych filmów ostatniego dwudziestolecia, co nie zostało jeszcze napisane? Adaptacja książki z 2005 roku stanowi destylat najważniejszych wątków w twórczości amerykańskiego pisarza oraz manifest jego poglądów na ludzką naturę. Joelowi i Ethanowi Coenom, którzy napisali scenariusz i wyreżyserowali film, udało się przenieść na ekran większość tematów poruszonych w tej ponurej powieści: pesymizmu, przypadku, wolnej woli, niesprawiedliwości, przeznaczenia, przemocy i śmierci. Na dodatek bracia zrobili to w konwencji elektryzującego thrillera, toteż ich film ogląda się z nieustającym zainteresowaniem – chwilami napięcie jest niemal nie do wytrzymania. Wielkie role stworzyli tutaj Tommy Lee Jones jako pozbawiony złudzeń szeryf Bell i Javier Bardem jako Chigurh, psychopatyczny morderca, który decyduje o losie swoich ofiar, rzucając monetą.
„Droga” (2009)
Za tę postapokaliptyczną powieść z 2006 roku McCarthy otrzymał Pulitzera. Trzy lata później Drogę sfilmował John Hillcoat i nie ulega wątpliwości, że jest to druga – tuż po To nie jest kraj dla starych ludzi – najlepsza ekranizacja prozy amerykańskiego literata. Hillcoat, autor niepokojących filmów Ghosts… of the Civil Dead (1988) i Propozycja (2005), stworzył przerażający świat po globalnej katastrofie, który przemierzają bezimienni ojciec i syn. Źródło kataklizmu pozostaje nieznane, bo twórcy nie są zainteresowani jej społecznym tłem, lecz psychologią tych, którzy przeżyli. Z jednej strony są to ojciec i syn próbujący zachować człowieczeństwo w skrajnie nieludzkich warunkach, z drugiej – zezwierzęceni kanibale polujący na ocalałych. Ten wstrząsający film należy do najbardziej realistycznych obrazów społeczeństwa po końcu świata – trudno oprzeć się wrażeniu, że tak właśnie by to wyglądało.
„Sunset Limited” (2011)
Sunset Limited z 2006 roku to jedna z dwóch sztuk teatralnych w dorobku McCarthy’ego, choć nietypowa – fabułę napędza dialog, a nie akcja (stąd podtytuł Powieść w dramatycznej formie). Z teatrów w Chicago i Nowym Jorku dramat trafił do telewizji HBO, gdzie doczekał się adaptacji wyreżyserowanej przez Tommy’ego Lee Jonesa, który zagrał również jedną z dwóch ról głównych: pesymistę i niedoszłego samobójcę Białego. W optymistę Czarnego, który uratował Białego przed śmiercią pod kołami pociągu, wcielił się Samuel L Jackson. Filozoficzna rozmowa tej dwójki to w istocie konfrontacja światopoglądów: pozbawionego nadziei nihilizmu oraz niewzruszonej wiary w absolutny sens wszystkiego. Obydwa stanowiska mają swą logikę, lecz nietrudno domyślić się, która postawa była bliższa autorowi Sunset Limited. Pierwszorzędny teatr tandemu wybitnych aktorów u szczytu swoich możliwości.
„Dziecię boże” (2013)
James Franco – jedna z najbardziej niezrozumiałych karier w Hollywood, a i prywatnie chyba dość nieciekawa postać – popełnił tę karygodną ekranizację powieści z 1973 roku, udowadniając przy tym, że jest jeszcze gorszym reżyserem niż aktorem. Z pozoru jest to dość wierna adaptacja książki McCarthy’ego: zgadzają się bohaterowie i wydarzenia, zmodyfikowano tylko zakończenie. Ale film jest powierzchowny w porównaniu do powieści – historia o wyrzutku Ballardzie i jego stopniowym popadaniu w obłęd posłużyła pisarzowi jako pretekst do medytacji nad okrucieństwem i przypadkowością ludzkiego losu. Franco tymczasem sprowadził całość do płytkiej historyjki o dzikusie, który błąka się po lesie, defekuje pod drzewami i dokonuje aktów nekrofilii. Wszystko dzieje się nagle i bez wiarygodnego uzasadnienia, na domiar złego film przypomina tanią produkcję skierowaną prosto do streamingu.
Suplement: W powyższym zestawieniu nie uwzględniono filmów The Gardener’s Son (1977) Richarda Pearce’a i Adwokat (2013) Ridleya Scotta, do których McCarthy napisał scenariusze.