search
REKLAMA
Artykuł

Nick Park i jego filmy z Aardman Animations

Andrzej Brzeziński

25 maja 2014

REKLAMA

Animacja poklatkowa, czy jak kto woli stop motion, to technika tworzenia ruchomych obrazów za pomocą klatek będących zdjęciami. Animator do zrobienia każdej klatki przekształca nieznacznie obiekty – zmienia położenie względem nieruchomego tła lub innych animowanych obiektów (obiektem może być dowolny kształt linearny, płaski albo przestrzenny). Po połączeniu klatek animowane obiekty wyświetlane w formie filmu sprawiają wrażenie ruchu. Taki rodzaj animacji może służyć pomocą w filmach naukowych, jak np. rejestracja wzrostu roślin, ruchu ciał niebieskich czy zmian zachodzących w organizmie. Jednym słowem proces, który rzeczywistości trwa kilka dni lub tygodni, zostaje skrócony do kilkudziesięciu sekund.

Wallace-Gromit-wallace-and-gromit-the-curse-of-the-were-rabbit-22248407-1400-905

Prawdziwe piękno tego typu techniki widać głównie w animacjach z udziałem kukiełek lub plastelinowych modeli. Nie ma chyba drugiego sposobu tworzenia animowanych postaci, który nadawałby im wyczuwalnego elementu, pewnej głębi i wreszcie, nie umieszczałby w nich duszy. Tego typu filmów nie sposób nie kochać.

Dlaczego zakochałem się w animacji poklatkowej? Wystarczy obejrzeć genialne dzieło Henry’ego Selicka i Tima Burtona z 1993 roku, czyli „The Nightmare Before Christmas”, którego tytuł w polskim tłumaczeniu spłycono do „Miasteczka Halloween”. Swego czasu ten film zdrowo zawładnął moją wyobraźnią. Następnie były samodzielne projekty Selicka, czyli uroczy „Jakubek i Brzoskwinka Olbrzymka” oraz mroczniejsza „Koralina”. W międzyczasie jeszcze od Burtona otrzymałem świetną „Gnijącą Pannę Młodą” i całkiem niedawno genialnego „Frankenweenie”. Trzeba by się również cofnąć do przeszłości i przypomnieć sobie dla wielu straszne „O czym szumią wierzby” puszczane na nieistniejącej już stacji RTL 7 czy do bólu śmiesznych czechosłowackich „Sąsiadów” czy nawet pingwinka Pingu.

poklll

A może ktoś pamięta kozackie „Celebrity Deathmatch” od MTV czy „Blokersów” sygnowanych nazwiskiem Eddiego Murphy’ego, oba tytuły skierowane raczej do dorosłych widzów. W tej wyliczance nie może zabraknąć również Adama Elliota i jego krótkometrażowego Harviego Krumpeta oraz „Mary i Max” będącego prawdziwym przykładem tego, że film animowany można połączyć z kinem psychologicznym.

Jednak tak naprawdę to kocham animację poklatkową dzięki komuś innemu i mimo ogromnego szacunku jakim darzę dzieła Burtona, Sellicka czy Elliota to moje pokłony należą się komuś innemu. Oto bowiem bohaterem mojego tekstu uczyniłem niewątpliwie jedno z najbardziej znanych nazwisk w historii animacji poklatkowej, należące do artysty z niesamowitym wyczuciem gustu i dobrego humoru, jest Nick Park.

Nick Park

wallace-and-gromit--cracking-contraptions-2002-tou-01-g

Urodził się 6 grudnia 1968 w miasteczku Preston w hrabstwie Lancashire w Wielkiej Brytanii, jako syn krawcowej Mary Cecili Ashton, i fotografa architektury Rogera Wulstan Parka. Od wczesnych lat przejawiał fascynację filmem animowanym i sztuką jego tworzenia. Już w wieku trzynastu lat z drobna pomocą matki i domowej kamery stworzył pierwszy film, wykorzystując szpulki do nawijania nici. Po ukończeniu Cuthbert Mayne High School (obecnie Our Lady’s Catholic High School) rozpoczął naukę w Commnication Arts at Sheffield Polytechnic (teraz Sheffield Hallam University), aby kontynuować studia na National Film and Television School. To właśnie wtedy w 1982 roku na potrzeby pracy magisterskiej do życia powołane zostały dwie postacie, które później staną się kultowe, a sam autor razem z nimi.

Zanim jednak do tego dojdzie Nick Park znajduje zatrudnienie w Aardman Animations, założonej w 1976 roku przez Petera Lorda i Petera Sproxtona, którzy podobnie jak on pragnęli realizować swoje marzenia o tworzeniu filmów animowanych. Tam pracuje m.in nad teledyskiem do „Sledgehammer” Petera Gabriela (sekwencja z tańczącym kurczakiem) oraz nieznanym u nas programem dla dzieci „Pee Wee Playhouse”. Po zebraniu odpowiednich środków i wielu godzinach ciężkich prac, w 1989 roku na świat wydane zostają dwie krótkometrażówki, będące objawieniem geniuszu i pozostające na bardzo długo wyznacznikiem specyficznego stylu Parka . kolejne jego projekty tylko umacniały jego pozycję w świecie animacji poklatkowej i animacji w ogóle. Przedstawiam filmografię Nicka Parka, która obejmuje zarówna dzieła przez niego reżyserowane, jak te które bezpośrednio wywodziły się z jego dokonań, a których był scenarzystą bądź producentem.

Zwierzo-zwierzenia (1989)

6a00d83451f25369e200e54f4a21c38833-800wi

Pierwszą z nich jest „Creature Comforts”, u nas znane jako „Zwierzo-zwierzenia”. Ten zaledwie pięciominutowy film to prawdziwe arcydziełko i zarazem przedsmak tego czym Park będzie raczył widzów. Film jest zlepkiem króciutkich scenek w formie wywiadów z różnymi zwierzętami mieszkającymi w zoo. Pytania kierowane do zwierząt dotyczyły warunków w jakich żyją i odczuciami z tym związanymi. Zatem możemy wysłuchać cierpiącego na depresję goryla, brazylijską pumę narzekającą ma zimno, niskie standardy klatek i wybiegów oraz na brak przestrzeni. Mamy również rodzinę niedźwiedzi polarnych dyskutujących o zaletach i wadach ogrodów zoologicznych i wychowywaniu młodych w takich warunkach. Żeby było jeszcze dziwniej i śmieszniej, niektóre z pytanych zwierząt nie są wcale tak negatywnie nastawione do życia w niewoli.

Na uwagę, poza genialną animacją, zasługuje sam dubbing. Głosy zwierzętom nie zostały podłożone przez profesjonalnych aktorów, a zwykłych obywateli w tym np. mieszkańców domu starców. Ich wypowiedzi dotyczące warunków mieszkalnych czy ogólnie sytuacji materialnej umieszczone zostały w filmie w kontekście zwierząt w ogrodach zoologicznych. Ten obrazek okazał się ogromnym sukcesem co przypieczętowała statuetka Oscara za najlepszy film animowany.

„Zwierzo-zwierzenia” okazał się być dobrym materiałem wyjściowym na serial. W 2003 roku doczekał się kontynuacji w postaci 25 odcinków podzielonych na dwa sezony. Reżyserią zajął się jeden ze stałych współpracowników Aardmana Richard Goleszowski. Animacja oczywiście poszła znacznie do przodu, za to humor pozostał bez zmian. Możemy zobaczyć zatem amebę i posłuchać jej filozoficznych wywodów, rekina z hydrofobią oraz ptaki z lękiem wysokości oraz takie perełki w postaci przemykającej w tle myszy laboratoryjnej z uchem na grzbiecie. Jednym słowem kupa śmiechu i zabawy niekoniecznie dla dzieci. Serial spotkał się z pozytywnym przyjęciem (nominacja nagrody Emmy) co zapewne przyczyniło się do tego, że moda na amerykańskie remaki nie ominęła również i jego. W 2007 roku amerykanie zapragnęli mieć własną wersję tego wyśmienitego show. Niestety mimo współpracy ze studiem Aardman po siedmiu odcinkach, z 13 zaplanowanych, zszedł z anteny z powodu niskiej oglądalności.

 

REKLAMA