search
REKLAMA
Zestawienie

Najbardziej ZBĘDNE nagie sceny w filmach i serialach

Czasem zdarza się tak, że nagie sceny pojawiają się rzeczywiście „ot tak sobie”.

Tomasz Raczkowski

9 października 2023

REKLAMA

Z pewnych powodów w naszym kręgu kulturowym jedną z najbardziej kontrowersyjnych i opatrzonych rozmaitymi obwarowaniami oraz tabu jest nagość. Choć naturalna, musi być starannie skrywana w większości sytuacji społecznych, a jej pojawienie się jest każdorazowo rodzajem skandalu. Z tego też względu w kinie, odbijającym wrażliwość ludzi je tworzących, nagość nie pojawia się zbyt często (poza pewnymi nurtami, nie zawsze uznawanymi za element kinematografii). Utarło się, że kiedy na ekranie widzimy aktora bądź aktorkę bez ubrań, generuje to najwyższe restrykcje wiekowe i musi mieć jakieś uzasadnienie – nagość nie może być po nic, bo inaczej podpada pod pornografię (mowa tu oczywiście o tzw. pełnej nagości, full frontal nudity, czyli takiej gdy odsłaniane są sfery powszechnie uznawane za erogenne – paradowanie w bikini jest już w tej logice OK). Moim zdaniem, w przeważającej większości przypadków tak właśnie jest – nagość na ekranie pełni pewne, mniej lub bardziej istotne, funkcje, choćby podkreślenie naturalności zdarzeń czy sytuacji postaci. Jednak czasem zdarza się tak, że nagie sceny pojawiają się rzeczywiście „ot tak sobie” i nie mają innego uzasadnienia poza wywoływaniem kontrowersji czy też voyeryzmem. O kilku takich sytuacjach tutaj piszę.

Florence Pugh w „Oppenheimerze”

Zacznę od świeżego przykładu, który poniekąd zainspirował mnie do napisania tego zestawienia. Chodzi o szeroko komentowaną scenę Oppenheimera Christophera Nolana, w której topless pojawia się Florence Pugh. Co prawda sytuacja ma miejsce w chwili, gdy jej bohaterka i odtwarzany przez Cilliana Murphy’ego tytułowy bohater znajdują się w sytuacji intymnej, jednak sposób pokazania aktorki (Murphy w tej samej scenie również jest nago, ale strategicznie zasłonięty przed okiem kamery skrzyżowaniem nóg) budzi już wątpliwości, czy „rozebranie” Pugh było na miejscu. Nagość nie pojawia się tu w momencie zbliżenia, a po/pomiędzy, gdy postacie siedzą naprzeciw siebie i rozmawiają przy papierosach. Istotnym kontekstem jest tu fakt, że do tej pory Nolan nigdy nie sięgał w swoich filmach po sceny rozbierane, a także że w już niemal legendarny sposób nie jest specjalistą od kreowania postaci kobiecych, co dotyczy też dość szkicowych i archetypicznych bohaterek Oppenheimera. Trudno oprzeć się wrażeniu, że nagość Pugh miała jedynie podbudować promocję filmu jako oznaczonego kategorią R, a sam film nic by bez niej nie stracił – a może nawet zyskał bez oczywistego „szczucia cycem”.

„Gra o tron”

W tym miejscu w zasadzie piszę o serialu HBO jako całokształcie. Stacja odpowiedzialna za adaptację książek G.R.R. Martina słynie z epatowania seksem i przemocą i Gra o tron – zwłaszcza we wczesnych sezonach – robiła dużo, by dotrzymać kroku takiej reputacji. Oczywiście nie każda scena nagości była w serialu Benioffa i Weissa bez sensu – w niektórych przypadkach, gdy pojawiała się np. w scenie seksu czy podkreślając bezbronność postaci, była uzasadniona. Tak jak w legendarnym pod tym względem poprzedniku Gry o tron Rzymie seks i nagość były poniekąd naturalnym elementem świata przedstawionego. Jednak zdarzały się też, i to w całkiem sporej liczbie, chwile, gdy widać było, że twórcy przekraczają pewną granicę. Większość scen z Littlefingerem w pierwszych sezonach, gdy postać Baelisha przebywa w zamtuzie, zawiera o wiele za dużo zbliżeń i erotycznych kadrów, dając paliwo krytykom przesadnej seksualizacji produkcji HBO. Podobnie było ze sceną Emilii Clarke w sezonie 3., gdy wstaje z wanny, bezpośrednio i wulgarnie eksponując do kamery nagie ciało (była to zresztą ostatnia naga scena często rozbieranej w początkowych seriach Clarke, która wynegocjowała sobie zapis w umowie dający jej prawo veta wobec scen full frontal) oraz w premierze sezonu 6., gdy grająca Melisandre Carice van Houten ostentacyjnie rozbiera się przed kamerą, by umożliwić twórcom „twist” pokazujący nagle zamiast atrakcyjnej figury aktorki nagie ciało ekstremalnie starej kobiety, którą bez magii jest jej postać. Nie było to ani smaczne, ani w żaden sposób potrzebne fabule, a jedynie dawało efekt taniego szoku.

Alexandra Daddario w „Detektywie” (sezon 1)

Premierowy sezon Detektywa był prawdziwym przebojem, który zebrał masę pochwał i nadał nowego impetu karierom Matthew McConaugheya i Woody’ego Harrelsona. Wystartował też co najmniej jedną karierę w Hollywood, wprowadzając do zbiorowej świadomości Alexandrę Daddario – i to bardzo dosłownie. Bardziej krytyczni odbiorcy Detektywa zwracali uwagę, że serial jest lekko podszyty mizoginią w sposobie, w jaki portretuje postaci żeńskie. W ogólnym obrazie nie było to szczególnie problematyczne, bo fabuła bazowała na pewnym rodzaju prowincjonalnych hierarchii i uprzedzeń, a np. postać grana przez Michelle Monaghan dodawała w ten sposób ciekawych niuansów do historii. Jednak trudniej już bronić scenariusz w przypadku postaci Daddario. Aktorka gra w serialu przetrąconą życiowo dziewczynę, która w pewnym momencie zostaje kochanką znacznie starszego bohatera Harrelsona. W scenie ich miłosnych igraszek Daddario pojawia się topless, a kamera dość ostentacyjnie przykleja się do ciała aktorki. Czy ta scena wystartowała karierę Alexandry, która szybko zyskała rozpoznawalność jako „ta, która rozebrała się w Detektywie”? Zapewne. Czy było to potrzebne? Niezbyt. Czy dostarcza argumentów osobom krytykującym uprzedmiatawianie kobiecego ciała w kinie? Zdecydowanie.

Halle Berry w „Kodzie dostępu”

 

Jednym ze skutków wspomnianej tabuizacji nagości jest wytworzenie się specyficznej kulturowej obsesji na punkcie nagości sławnych osób, głównie aktorek i piosenkarek. Stąd chociażby celebrowane medialnie rozbierane sesje celebrytek w magazynach typu „Playboy”. Pojawienie się jakiejś rozpoznawalnej gwiazdy nago przed kamerą jest wydarzeniem, które nierzadko przyciąga uwagę w równym stopniu co sam film. Tak na pewno zapisał się w historii pierwszy występ topless Halle Berry w Kodzie dostępu – co ciekawe mającym premierę w tym samym roku, co Czekając na wyrok, za rolę w którym aktorka dostała Oscara. Występ w Kodzie dostępu jednak z pewnością nie kwalifikuje się do tej nagrody, a szczególne wątpliwości budzi wspomniana nagość w wykonaniu Berry – pojawia się ona znikąd, niby to w ramach prowokacji głównego bohatera, ale w bardzo wymuszony sposób, przez kamerę eksponowany jeszcze bardziej eksploatacyjnie niż Daddario w Detektywie. To poniekąd wzorcowa scena pokazująca, jak nie pokazywać w kinie nagiego ciała.

Hanna Alström w „Kingsman: Tajne służby”

Wszystkie powyższe przypadki dotyczą scen, w których pojawiają się kobiece piersi. Jednak nagość może też dotyczyć innych części ciała i tak jest w pierwszym Kingsmanie. To bardzo niepozorna scena, którą łatwo przeoczyć, jednak zasługuje ona na miejsce w tym zestawieniu. Pod koniec filmu, gdy protagonista wykonuje zadanie, w iście bondowskim stylu zostaje sam na sam z uratowaną księżniczką. Przez specjalne okulary wysyłające obraz do centrali widzimy początek ich romantycznego momentu, aż do chwili, gdy kamera (zdwojona – ta w okularach bohatera i ta prawdziwa) zjeżdża na odsłonięte pośladki postaci Hanny Alström. Może to niewiele, ale trudno uzasadnić ten sztubacki żart potrzebą scenariuszową, zwłaszcza że dotąd zarówno erotyka, jak i przemoc były dość zgrabnie w filmie Matthew Vaughna ogrywane.

„Idol”

Na koniec specjalne miejsce dla jednego z najbardziej kontrowersyjnych seriali tego roku. Można dyskutować, czy Sam Levinson w Euforii przekraczał granice dobrego smaku w natężeniu rozbieranych scen. Osobiście daję mu w tym miejscu taryfę ulgową, bo w hitowym serialu do pewnego stopnia chodziło o przesadę i krytykę uprzedmiatawiania oraz seksualizacji nastolatków, a dodatkowo starano się o przełamanie „żeńskiej dominacji” scen rozbieranych. Jednak w Idolu Levinson i spółka (trudno teraz orzec, kto miał ostateczny wpływ na kształt serialu) poszli już nawet nie o krok za daleko. Chciałem tu wybrać jedną scenę niepotrzebnie epatującą nagim ciałem (tym razem zdecydowanie częściej kobiecym) w serialu z Lily-Rose Depp, ale to chyba zbyt trudne zadanie, a szczerze mówiąc, niespecjalnie widzi mi się powtórka całego serialu, nawet mimo jego skrócenia. Uznam więc, że cały Idol to parada niepotrzebnych scen nagości, tym gorszych, że oprawionych obleśnymi komentarzami na temat seksualnych pragnień kobiet i pożądania (jeśli to ironia, to wyjątkowo czerstwa). Zdaje się, że The Weekend i Levinson chcieli zrobić coś w rodzaju prowokacji idącej w poprzek trendom wyznaczanym przez kolejne fale #metoo i feministyczne interwencje w popkulturę. Ale wyszedł z tego prawdziwy potworek, a nie zręczny komentarz.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.moto7.net/ https://efda.gov.et/ https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor