Najbardziej OCZEKIWANE SERIALE 2024
Mogliście już przeczytać, które seriale 2023 roku uważamy za najlepsze, a na które najbardziej liczymy w nadchodzących miesiącach? Sprawdźcie typy naszych redaktorów.
Michał Kaczoń
1. Young Royals 3 – nie mogę się doczekać finałowego sezonu szwedzkiego serialu Książęta, by zobaczyć, z jakimi przeciwnościami losu przyjdzie się tym razem zmierzyć bohaterom na drodze do miłości. Uwielbiam styl tego serialu i namacalną chemię w zasadzie między wszystkimi członkami obsady. Ten serial zwyczajnie przynosi mi wiele radości i finalnie jest lepszy od lukrowanego Heartstoppera, bo jest bardziej zniuansowany, pełniejszy i bliższy rzeczywistości, choć to ostatnie może wydać się nieco kuriozalne, patrząc na to, że tematem jest miłość następcy szwedzkiego tronu.
2. Ripley – dwa słowa: Andrew Scott. I chyba żadne dodatkowe wyjaśnienia nie są potrzebne. Irlandzki aktor wielokrotnie pokazał swój kunszt aktorski, więc z ekscytacją czekam na jego najnowszą rolę.
3. Elsbeth – spin-off spin-offa, czyli kontynuacja seriali prawniczych Żona idealna i Sprawa idealna, skupiona na dalszych losach roztrzepanej, zawsze promiennej i nieco szalonej Elsbeth Tascioni, brawurowo zagranej przez Carrie Preston. Trochę czekam, a trochę się boję. Siłą tej postaci było bowiem właśnie to, że jej zachowanie stało w kontrze do bardziej poważnego tonu seriali, w których się pojawiała. Obawiam się, czy jeśli Elsbeth stanie się główną bohaterką, ten rodzaj humoru szybko się mi nie przeje. Niemniej czekam, aż twórcy mnie pozytywnie zaskoczą, dlatego ten tytuł musiał znaleźć się na tej liście.
4. Welcome to Derry – serial osadzony w świecie To Stephena Kinga oraz filmów Andy’ego Muschiettiego, które skradły moje serce. Z chęcią zobaczę kolejną wariację na temat tej historii, bo jak dotąd jestem wielkim fanem każdej filmowej odsłony tej opowieści. Tak że jestem gotowy na kolejny rozdział dobrej rozrywki z dreszczykiem!
5. Ted – jako fan twórczości Setha MacFarlane’a* i dwóch filmów z serii Ted, jestem ciekawy, co tym razem twórca Family Guya włożył do pieca i czy będzie umiał po raz kolejny rozbawić mnie tym samym gagiem. (*Swoją drogą pisząc te słowa, przypomniałem sobie, że mógłbym wrócić do oglądania wspomnianego wyżej serialu).
Na moim radarze odnotowuję także takie tytuły jak: „The Curse” czy „The Penguin”, choć akurat tę postać lubię chyba najmniej z całej obsady „The Batman”. Przyznam się też, że jednak nie wyczekuję powrotu „True Detective”, bo po fiasku nieukończenia sezonu numer dwa, jakoś nie mam serca do tego serialu. Niby wiem, że to antologia i każdy sezon sobie, ale co poradzę, że trochę mam <wzruszenie ramion>?
Mary Kosiarz
1. Reżim – Sukcesja już za nami, jednak ci odpowiedzialni za jej sukces nie próżnowali i już w marcu odsłonią przed nami swoje nowe dzieło – Reżim z pierwszoplanową rolą Kate Winslet. Aktorka wcieli się w despotyczną przywódczynię europejskiego państwa, która szuka ostatniej deski ratunku, by utrzymać swój dyktatorski status. Już po pierwszym zwiastunie produkcji wiadomo, że możemy spodziewać się błyskotliwego scenariusza i kilku ciekawych epizodycznych występów – wraz z Winslet na ekranie pojawią się m.in. Hugh Grant czy Andrea Riseborough. Jedno jest pewne – będzie o czym mówić w marcu 2024.
2. The Curse – choć w Stanach widzowie kończą już oglądanie Emmy Stone i Benny’ego Safdiego na platformie SkyShowtime, my na finałowe odcinki będziemy musieli poczekać jeszcze miesiąc – na razie zadebiutowało pięć. Obsypany świetnymi recenzjami The Curse opowiada o kryzysie świeżo upieczonych małżonków, którzy decydują się na udział w wątpliwym etycznie reality show. Wierzę, że i w tym przypadku zwłaszcza aktorsko się nie zawiedziemy – 2024 już teraz zapowiada się jako rok Emmy Stone, która (po cichu na to liczę) ponownie triumfować będzie w sezonie nagrodowym.
3. The Bear (sezon 3) – od The Bear twórcy współczesnych seriali mogą się wiele nauczyć. Jak budować wieloformatowe postacie, jak z wbrew pozorom trywialnej fabuły stworzyć prawdziwy majstersztyk, który emocjonalnie zniszczy nawet najbardziej wprawionych widzów. Sezon 2 dostarczył nam niezapomnianych przeżyć, wzruszeń, gościnnych aktorskich występów (Jamie Lee Curtis – masz moje serce), a to tylko niektóre z powodów, dla których tak gorliwie czekam na kontynuację produkcji z Jeremym Allenem Whitem. Nie spodziewałam się, że The Bear będzie aż tak ekscytującym doświadczeniem – mamy tymczasem do czynienia z jednym z najlepszych seriali ostatniej dekady. Bardzo chciałabym, aby ten poziom utrzymał się wraz z premierą jego trzeciej odsłony.
4. Expats – wszystko wskazuje na to, że nowy serial z Nicole Kidman będzie hitem przyszłego roku. Klimatem pasuje do Wielkich kłamstewek, tajemniczością do Od nowa. Produkcja w reżyserii Lulu Wang na podstawie powieści Janice Y.K. Lee Emigrantki (którą osobiście uwielbiam) przedstawi nam życie trzech kobiet o zupełnie różnym backgroundzie, mieszkających w tętniącym życiem Hongkongu. Pewne tragiczne zdarzenia połączą je ze sobą już na zawsze, a dla nas będzie to okazja do zagłębienia się w trudy codzienności Amerykanów (i nie tylko), którzy decydują się porzucić swoje małe ojczyzny. Zainteresowani na emisję serialu nie będą na szczęście musieli zbyt długo czekać – Expats trafi na Prime Video już w styczniu przyszłego roku. Będzie nowy obyczajowy przebój? Tego się spodziewam, i obym się nie przeliczyła.
5. House of the Dragon (sezon 2) – wybór dość oczywisty, szczególnie że na drugi sezon z niecierpliwością czekamy już naprawdę długo. Historia Rhaenyry i Alicent może i nie dorównuje kreatywnością i suspensem mistrzowskiej Grze o tron, jednak stanowi do niej przyjemny dodatek, który ma szansę ponownie wzniecić ogień w sercach największych fanów serii. Jako miłośniczka duetu Emmy D’Arcy i Olivii Cooke wprost nie mogę się doczekać iskier między obiema bohaterkami i tego, jak rozwiąże się ich sukcesyjny spór.
Filip Pęziński
1. Awatar: Ostatni władca wiatru – animowany pierwowzór, na kanwie którego powstał serial Netflixa, całkowicie zawładnął moim sercem i umysłem, więc z dużą ekscytacją przyjąłem zdjęcia i zwiastun wersji aktorskiej, która na ten moment jawi się jako doskonałe oddanie tego uniwersum. W wersji animowanej dostaliśmy wielowątkową, rozpisaną na trzy sezony opowieść pełną twistów, zmian stron i doskonale rozpisanych bohaterów w ramach inteligentnie przemyślanej mitologii. Oby udało się też w wersji aktorskiej.
2. Pingwin – absolutnie uwielbiam pierwszy rozdział tzw. The Batman Saga, tj. Batmana Matta Reevesa, więc z ekscytacją czekam na rozdział drugi: serial poświęcony postaci Pingwina z powracającym w roli tytułowej Colinem Farrellem, który w filmie Reevesa całkowicie skradł dla siebie każdą ze scen.
3. Ród smoka – jakże pozytywnym zaskoczeniem okazał się spin-off (nie)sławnej Gry o tron. Mam apetyt na więcej, więc cieszę się, że kolejny sezon zobaczymy już w tym roku.
4. Your Friendly Neighborhood Spider-Man – Spider-Man to moja ulubiona postać popkultury, więc oczywiście czekam na kolejną wersję jego animowanych przygód. Tym razem w ramach Kinowego Uniwersum Marvela, ale na jednej z gałęzi multiwersum, więc nie w tym samym świecie, w którym Pająk ma twarz Toma Hollanda.
5. Echo – jestem prostym człowiekiem. Dostaję obietnicę kolejnego występu Charliego Coxa jako Daredevila, czekam.
Łukasz Budnik
1. Ród smoka – pierwszy sezon przypadł mi do gustu bardziej, niż mógłbym się tego spodziewać po złych wrażeniach, jakie miałem po finałowym sezonie Gry o tron, zatem niecierpliwie czekam na kolejne odcinki i eskalację konfliktu głównych bohaterek, znakomicie granych przez Emmę D’Arcy oraz Olivię Cooke. Oby twórcy nie wyszli z formy.
2. The Boys (sezon 4) – wszystkie trzy dotychczasowe sezony, jak i spin-off Gen V, zagwarantowały mi przyjemnie spędzony czas, czekam zatem na to, co pokażą twórcy w kolejnej odsłonie i w jaki sposób będą chcieli przekroczyć kolejne granice nieprzyzwoitości.
3. The Penguin – powtórka Batmana Reevesa w domowym zaciszu okazała się nawet bardziej udana niż seans kinowy i jeszcze bardziej pozwoliła mi docenić Farrella w roli Pingwina, który jest po prostu rozbrajający w każdej scenie. Ciekawi mnie, jak udźwignie własny serial.
4. X-Men ’97 – w młodości lubiłem oglądać animowany serial, do którego nawiązywać będzie nowa produkcja, chętnie zatem sprawdzę, czy udało się utrzymać podobny klimat.
5. Echo – nie mam już zaufania do MCU, ale liczę na to, że faktycznie uda się choć nieco wrócić do atmosfery znanej z Daredevila Netflixa, no i oglądanie Vincenta D’Onofrio w roli Kingpina to zawsze przyjemność.