NA MIEJSCU ZBRODNI. ZAGINIĘCIE W HOTELU CECIL. Morderstwo czy wypadek?
Sprawą zaginięcia Elisy Lam, studentki z Kanady, nigdy nie interesowałam się jakoś niesamowicie wnikliwie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że była bohaterką dziwacznego nagrania, które krążyło swego czasu po platformie YouTube, ale wtedy nie zadałam sobie choć minimalnego trudu, by sprawdzić, co się z nią faktycznie stało. Na szczęście na Netflixie pojawił się zaskakujący dokument Na miejscu zbrodni: Zaginięcie w hotelu Cecil, który nie tylko zajmuje się zaginięciem Lam, lecz także próbuje zbadać, dlaczego w niesławnym hotelu Cecil w Los Angeles ginie tak dużo ludzi. Bo morderstwa, samobójstwa czy przedawkowania zbierają w nim rekordowe żniwo. Czy obiekt jest przeklęty, czy może kryje się za tym coś innego?
UWAGA – SPOJLERY!
Produkcję można śmiało podzielić na trzy główne wątki: śledztwo w sprawie zaginięcia Elisy Lam, mroczna historia hotelu Cecil oraz jeszcze mroczniejsze oblicze dzielnicy Skid Row. Wszystkie się ze sobą zazębiają, próbując odpowiedzieć na pytanie, co stało się tamtego feralnego dnia i czy można było temu zapobiec. Zacznijmy jednak od domysłów, które krążą cały czas wokół hotelu. Ba! Na plotkach dotyczących tego hotelu oparty był cały sezon American Horror Story. Ale czy faktycznie siły nadprzyrodzone przejęły budynek i sprawiają, że giną w nim kolejne osoby? Okazuje się, że nic z tych rzeczy.
Wszystko ma swoje uzasadnienie w istnieniu dzielnicy Skid Row, w której obecnie mieszka około 10 tysięcy osób bezdomnych. Jak chyba w żadnym innym miejscu Ameryki skupiają się tam takie problemy jak: brak pieniędzy, brak domu (ludzie śpią na ulicy w namiotach), alkoholizm, narkotyki i choroby psychiczne. Nic więc dziwnego, że część z tych osób, gdy tylko zdobyła kilka dolarów, od razu meldowała się w hotelu Cecil, gdzie w lepszych warunkach można było się przespać, a niekiedy nawet egzystować przez wiele lat. Przynoszą przy tym ze sobą z ulicy wiele problemów. Jak mówi jeden z mieszkańców hotelu, w pewnym momencie w obiekcie panowała „wolna amerykanka”, a przemoc, morderstwa oraz grabieże były na porządku dziennym. Wiele osób straciło życie w tym miejscu. To także historia złamanych ludzi, którzy pogrążeni w chorobach psychicznych, decydowali się na odebranie sobie życia, starali się znaleźć pocieszenie w narkotykach, które finalnie były ich końcem, czy stawali się po prostu ofiarami wszechobecnej tam przemocy. Nie dziwi więc, że na żadnym z lokatorów nie zrobił wrażenia wygląd Richarda Ramireza, który zakrwawiony wielokrotnie wracał do swojego pokoju w hotelu Cecil. Mieszkańcy po prostu wiedzieli z doświadczenia, że w tym miejscu lepiej po prostu pilnować własnego nosa.
Jak więc ta historia łączy się z zaginięciem studentki, która chciała zwiedzić zachodnie wybrzeże? Początkowo policja przedstawiła hipotezę, że dziewczyna padła ofiarą kogoś ze Skid Row. Później założono morderstwo. Jednak z czasem zaczęły wypływać na powierzchnię coraz bardziej niepokojące fakty: dziwaczne zachowanie dziewczyny w windzie oraz hotelowym lobby, nękanie współlokatorów itd. Do sprawy włączyli się także internetowi detektywi, którzy za wszelką cenę starali się odkryć prawdę, niszcząc przy okazji życie kilku osób poprzez oskarżanie je bezpodstawnie o popełnienie przestępstwa. Ukryte informacje, przemontowany materiał wideo, brak alarmu – to tylko niektóre z poszlak, na jakich skupiała się internetowa społeczność.
Wiele osób było przekonanych, że hotel z mroczną przeszłością kryje prawdziwego zabójcę; iż jest nim ktoś z policji, dlatego nie wypływają żadne nowe informacje. Prawda okazała się jednak dużo bardziej przerażająca niż wszelkiego rodzaju domysły. Okazuje się bowiem, iż Elisa Lam postanowiła odstawić leki na chorobę afektywną dwubiegunową. W trakcie jednego z ataków psychozy próbowała dostać się na dach i przypadkowo utonęła, próbując ukryć się przed swoją wyobraźnią.
Wydaje mi się, iż twórcy zachowują idealną równowagę pomiędzy badaniem mroku i tajemnicy otaczającej hotel a komentarzem społecznym. Finalnie pokazują, że wcale nie jest nawiedzony. To po prostu miejsce, gdzie udręczone dusze mogły pożegnać się z tym światem, czy to świadomie, czy też przypadkowo. Hotel Cecil dla wielu jest szansą na to, by – mimo fatalnych warunków, które w nim panują – nie musieć spać na ulicy. Jednocześnie wnoszą
do niego wiele problemów, z którymi Los Angeles sobie nie radzi. Miasto zdecydowało, że jeżeli stworzy obszar wyłącznie dla osób bezdomnych i pozostawi ich samych sobie, problem sam zniknie. Nic bardziej mylnego. To jedna z najbardziej niebezpiecznych dzielnic nie tylko w Ameryce, ale prawdopodobnie na całym świecie. Widok nagich mężczyzn biegających z maczetą jest tam na porządku dziennym. Twórcy pokazują, że nic dziwnego, że hotel cieszy się złą sławą, kiedy jego mieszkańcy nie otrzymują żadnej pomocy poza kolejnymi wezwaniami policji.
Zaginięcie Elisy Lam to tylko pretekst do pokazania większego problemu. Obecnie wiele osób zmaga się z różnymi chorobami psychicznymi. Dzięki lekom oraz terapii mogą one normalnie żyć, funkcjonować, muszą tylko pamiętać, by przyjmować odpowiednie dawki leków. Elisa, chcąc pokazać, że poradzi sobie bez nich, straciła życie. To może być przestroga dla innych, że nie można lekceważyć zaburzeń psychicznych oraz tego, że faktycznie niszczą one życie, ale można z tego wyjść, cieszyć się życiem oraz spełniać marzenia.
Czy miniserial od Netflixa jest wart uwagi? Oczywiście. Trzeba jednak przygotować się na to, że nie będzie w tej historii charyzmatycznego mordercy, sił nadprzyrodzonych czy akcji. To smutna historia miejsca, które miało potencjał na bycie topowym hotelem, ale w związku z tym, że sąsiaduje ze Skid Row, powoli przekształcało się w miejsce rozpaczy, nędzy oraz niebezpieczeństwa czyhającego praktycznie na każdym rogu. Jedyny minus obrazu to formuła, którą widziałam już w wielu dokumentach. Twórcy skupiają się bowiem na śledczych, tych mniej znanych, którzy opowiadają swoją historię. Nie wnosi to nic do rozwoju fabuły, a po obejrzeniu po raz pięćdziesiąty tego samego schematu może być lekko irytujące.