search
REKLAMA
Zestawienie

Na ekranach kin w kinach. Najciekawsi FIKCYJNI AKTORZY

Jacek Lubiński

29 lipca 2020

REKLAMA

Maria Vargas aka Maria d’Amata (Bosonoga Contessa; 1954)

Wypatrzona w knajpie prosta dziewczyna z prowincji, przeklęta przez swoją zjawiskową urodę. Z pomocą zauroczonego w niej agenta staje się gwiazdą kina, które zaklina ją w czasie, jednocześnie prowadząc do zguby w przedwczesnym wieku. Wyidealizowana i postawiona na piedestale, ostatecznie zapamiętana jedynie przez garstkę najwierniejszych fanów jej osoby, nie talentu. Ognista dusza w złotej klatce seksualności i obiekt westchnień zamknięty w klatkach filmu. Taki efekt bardzo łatwo było uzyskać dzięki obecności boskiej Avy Gardner, która w postaci Marii z pewnością znalazła wiele znajomych nut; a którą reżyser Mankiewicz, dotychczas kręcący w czerni i bieli, wymownie skąpał w barwach Technikoloru, tym samym współtworząc mit nieuchwytnej słowami kobiety.

Bridget von Hammersmark (Bękarty wojny; 2009)

Niezwykle popularna wśród rasy aryjskiej aktorka, której największym fanem z pewnością nie będzie nigdy mały Maksymilian. Gwiazda takich produkcji jak Fräulein Doktor jest bowiem szpiegiem na usługach aliantów. Śliczna (gra ją w końcu Diane Kruger), otwarta na ludzi, pełna szyku, stylu i dobrych manier, jednak podskórnie cyniczna i sarkastyczna kobieta, która stoi za tajną operacją mającą w założeniu pozbyć się wszystkich głównodowodzących niemiecką armią, tym samym nieświadomie przypieczętowując swój własny los. Ta wariacja na temat Maty Hari jest wypadową legendarnych wizerunków Leni Riefenstahl i Marleny Dietrich oraz biografii mniej znanych aktorek: Węgierki Ilony Massey i Szwedki Zarah Leander, która w czasie II wojny światowej szpiegowała dla Rosjan i miała okazję stanąć twarzą w twarz z Goebbelsem.

Warto tu też wspomnieć o drugoplanowym występie Daniela Brühla w roli szeregowca, który wciela się w samego siebie w propagandowym nazistowskim dziele Duma narodu. I również nie wychodzi mu to na dobre.

Sam Weber (Wielki chłód; 1983)

Telewizyjny aktor, któremu sławę przyniosło odgrywanie J.T. Lancera w kryminalnym serialu, do złudzenia przypominającym popularne w owych latach Magnum. I jakkolwiek ta sława ma swoje blaski, Sam wydaje się nią zakłopotany, zwłaszcza wśród normalnie pracujących przyjaciół. Zaczyna też powoli żałować tej roli, która nie tylko nie przynosi mu innych niż materialne korzyści, ale też doprowadza go do uszczerbku na zdrowiu oraz publicznego urażenia swojego ego. Tom Berenger z wielką gracją oddał niuanse swojego bohatera, obdzierając nieco wizerunek aktora z magii, ale nie odbierając mu człowieczeństwa.

Martin Weir (Dorwać małego; 1995)

Mały, wielki aktor o aparycji Danny’ego DeVito i jego nieprzeniknionym spojrzeniu. Jego wielkość i zajebistość jest nie raz podkreślana w filmie, choćby za pomocą plakatów promujących jego epickie widowisko o Napoleonie. A wszystko po to, żeby „dorwać małego” i zatrudnić go do filmu na podstawie prawdziwych wydarzeń z TEGO filmu (na podstawie książki). Skomplikowane? Być może. Rola to jednak prosta (i w swej prostocie zabawna), a przy tym – o ironio! – dość niewielka. Ponoć postać ta wzorowana była na… Dustinie Hoffmanie.

Bonus:

Joey Tribbiani (Przyjaciele; 1994-2004)

Podrzędny aktorzyna włoskiego pochodzenia. Jak niemal każdy zaczyna od tandetnych reklam, grania trzecioplanowych ogonów i… dublowania pośladków Ala Pacino. A kończy jako gwiazda opery mydlanej i partner dwukrotnego przegranego na oscarowej ceremonii Brytyjczyka w ambitnym kinie wojennym (bez kangurów). Trzepie grubą kasę, reklamując japońskie… szminki dla mężczyzn. W Joeya z wdziękiem wcielił się Matt LeBlanc, któremu nie przeszkadzało, że z sezonu na sezon twórcy robili z jego postaci coraz większego głupka. Zakpił sobie potem z tego wizerunku w innym serialu, choć, podobnie jak jego bohater, większej kariery nigdy nie zrobił.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.moto7.net/ https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor