Macki, Cthulhu i szaleństwo. HORRORY inspirowane twórczością LOVECRAFTA
Ukryty wymiar
Najlepszy film Paula W.S. Andersona (co jest osiągnięciem wyłącznie dla niego samego) to horror kosmiczny w wydaniu czystym. Osadzony w przyszłości opowiada historię ekipy kosmonautów wysłanych na ratunek od dawna zaginionej załodze statku Event Horizon. Co konkretnie się z jej członkami wydarzyło, zdradzać oczywiście nie będę, ale możecie spodziewać się krwawych i obrzydliwych scen – choćby pewnego odnalezionego nagrania – a także stopniowego osuwania się w ramiona szaleństwa i ciągłego balansowania na granicy jawy oraz snu. Złaknieni audiowizualnych horrorowych wrażeń, osadzonych w scenografii przywodzącej na myśl industrialne pomieszczenia z pierwszego Obcego powinni być zachwyceni.
Mgła
Mgła z 2007 roku jest oparta na noweli Stephena Kinga o tym samym tytule – co więc robi w zestawieniu? Otóż pomimo tego, że znajdziemy tu elementy typowe dla twórczości jednego z najpopularniejszych współczesnych pisarzy – ścieranie się charakterów w małej społeczności, motywy religijne, bezpardonowe zgony – to równie dużo odnajdzie się cech typowo lovecraftowskich. Choćby tajemnicze, krwiożercze istoty polujące na ludzi w tytułowej mgle, czyli znajdując się poza zasięgiem naszych ograniczonych zmysłów, czy pozbawione nadziei, fatalistyczne zakończenie – autorski pomysł Franka Darabonta zaakceptowany przez Kinga. Dla niego samego warto przecierpieć czasami naprawdę kiepsko wyglądające kreatury w CGI.
Spring
Ten film określa się mianem romantycznego body horroru. Połączenie romansu z przeobrażaniem ciał? Czemu nie! Matka głównego bohatera (Lou Taylor Pucci) umiera na raka, a on sam, trawiony żałobą, wplątuje się w bójkę z klientem, co kończy się dla niego utratą pracy. Nie wiedząc, co ze sobą począć, wyjeżdża do Włoch, gdzie poznaje piękną Louise (Nadia Hilker). Jak można się spodziewać, kobieta skrywa mroczny sekret. Spring to przepięknie sfilmowana, mająca konkretny artystyczny kierunek kopalnia tajemnic prowadząca do iście cthulhowskich zwrotów fabularnych i będąca przejawem miłości do mitologii Lovecrafta – także tej dosłownej. Absolutnie zasługuje na większy rozgłos i waszą uwagę.
Pod skórą
Zestawienie kończy niesamowite audiowizualne doświadczenie zaserwowane nam przez brytyjskiego twórcę, Jonathana Glazera. Tłumaczenie, dlaczego Pod skórą można zaliczyć do grupy horrorów inspirowanych prozą pisarza, wymagałoby jednak solidnej dawki spoilerów, w związku z czym ograniczę się tu do ogólników. Otóż film zasysa naszą uwagę tajemnicą – niemalże dosłownie – i już na wczesnych etapach historii pokazuje działanie nieznanej siły, byśmy do samego końca seansu wyczekiwali rozwiązania zagadki. A będzie to naprawdę przedziwny seans, stanowiący przeżycie nieustannie balansujące na granicy koszmarnego snu, możliwe do interpretowania na dziesiątki sposobów. Od tekstów analizujących produkcję zresztą roi się w internecie i jakimś cudem każdy autor jest w stanie dostrzec w niej coś innego. Przy tym zaznaczam – jest to dzieło zdecydowanie nie dla wszystkich, choćby przez skąpą liczbę dialogów czy ślamazarne tempo.
Znaleźliście na tej liście coś dla siebie? A może macie do polecenia inne filmy zbliżające się tematycznie do twórczości Lovecrafta? Dajcie znać!