Lynch, Wenders, Lee… LUMIERE I SPÓŁKA, tak śmietanka reżyserska uczciła setną rocznicę narodzin kina

Tworzę filmy, ponieważ lubię wnikać do innego świata. Chcę się w nim gubić. Film jest dla mnie magicznym medium, które sprawia, że śnisz… pozwala śnić w ciemności. To fantastyczna rzecz zatracić się w świecie filmu.
Choć aktorzy z dumą występowali przed kinematografem, ich role nie stanęły w panteonie ich najlepszych kreacji aktorskich. Głównie dlatego, że dzięki wdziękom obrazu trudno rozpoznać jakąkolwiek twarz. Trzeba się skupić, by dojrzeć osobę Alana Rickmana w 16. oraz Liama Neesona w 31. sekundzie filmu Johna Boormana.
Mechaniczne dźwięki kinematografu beztrosko korelują ze starodawnie nowoczesnym obrazem. Nowe, dziwacznie zróżnicowane filmy w stylu Lumière’ów są olśniewającymi oraz skutecznymi ambasadorami czerni i bieli. Lewitują ponad wstęgą czasu, tkwiąc w zawieszeniu między klasyką i nieprzyzwoitą dla niej nowoczesnością. Do wzięcia udziału w projekcie artystów zachęciła ciekawość, wyzwania, zabawa, nostalgia, wdzięczność, chęć nauczenia się czegoś o sobie i o świecie. Przede wszystkim jednak miłość do kina oraz chęć zjednoczenia się z nim w pełni. Udowodniono także, że póki ludzie opowiadają historie, znajdą się i ci, którzy będą chcieli jej wysłuchać. Kino to pokaz ekspresji. Niekończące się snucie opowieści. A August i Louis Lumière stworzyli mocne podwaliny dla kina, które wciąż się rozwija. Lumière i spółka to najlepszy film o istocie i pięknie kina, jaki dotychczas udało mi się zobaczyć.
korekta: Kornelia Farynowska