search
REKLAMA
Biografie ludzi filmu

MEL GIBSON. Piękny i bestia. Biografia

Bogusz Dawidowicz

6 listopada 2016

REKLAMA

Jeszcze kilka lat temu znajdował się na samym szczycie. Należał do grona najlepiej opłacanych aktorów, święcił tryumfy jako reżyser i producent. Czarującym uśmiechem i zawadiackim spojrzeniem błękitnych oczu niemal za każdym razem zawłaszczał dla siebie kinowy ekran, spychając resztę obsady w głęboki cień.  Zaufanie opinii publicznej wystawił na ciężką próbę 28 lipca 2006 r., kiedy to zatrzymany za jazdę pod wpływem alkoholu, wygłosił pod adresem policji skandaliczne, antysemickie insynuacje. Nazajutrz po incydencie jego wieloletnia małżonka, Robyn, wystąpiła o separację. Czarę goryczy dopełniły  ekscesy, jakich dopuścił się z rosyjską pianistką Natashą Grigorievą. Kobieta w 2010 r. ujawniła taśmy, na których wzburzony Gibson groził  jej i wygłaszał rasistowskie  tyrady uderzające w Afroamerykanów. Grigorieva twierdziła nawet, że niegdysiejszy ulubieniec Ameryki  kilkukrotnie ją okaleczył. Wyłania się z tego obraz potwora.

Rzeczywistość jest jednak dalece bardziej skomplikowana.

gibson2

Osobowość

Mel Gibson bez ogródek przyznaje, że jest swoim największym wrogiem. Zmaga się z chorobą afektywną dwubiegunową. Często przechodzi okresy stanów euforycznych, nagle przeistaczających się  w ciężką depresję. Dodatkowo  katalizatorem wyzwalającym jego najciemniejsze oblicze był zawsze alkohol. Reżyser Richard Donner, z którym Mel nakręcił sześć filmów, powiedział, że Gibson oznajmił mu o swoim nałogu już pod koniec lat 80., w czasie zdjęć do „Zabójczej broni 2”. Pewnego dnia poprosił o wcześniejsze opuszczanie planu – pragnął bowiem udać się na mityng AA.

W  kontekście skandali na tle obyczajowym, w jakie wikłał się Gibson,  zadziwiające jest, że wieloletnie uzależnienie  nigdy nie miało większego wpływu na sferę zawodową. Współpracujący z nim ludzie zgodnie podkreślają  profesjonalizm artysty, koleżeństwo i brak gwiazdorskich manier. Równie zagadkowe wydaje się jego podejście do mniejszości etnicznych, rasowych i seksualnych. Media z lubością przypomniały szereg niesmacznych komentarzy dotyczących tych zagadnień, jakie padły z jego ust na przestrzenie wielu lat.  Mimo to, wspomniany już Donner, czy też znany producent Ron Silver, obaj pochodzenia żydowskiego, wyczuleni na antysemickie prowokacje, nigdy nie narzekali na pracę z Gibsonem i jego zachowanie. W podobnym tonie wypowiadają się Afroamerykanie, Danny Glover i Whoopi Goldberg.  Glover zaznaczał, że Gibson czynnie wspierał jego akcje charytatywne na rzecz biednych, czarnych społeczności. Goldberg stała się wręcz adwokatem Mela: nie ukrywała łączącej ich przyjaźni, zaznaczając, że niewielu zna ludzi gotowych do tak bezinteresownej pomocy, jak Gibson.

Okupujący ostatnio Hollywoodzki Olimp Robert Downey Jr., znany z licznych słabości do używek i konfliktów z prawem, podziela zdanie Goldberg o altruizmie Gibsona. Mel ukrywał przed producentami wpadki Downeya na planie ich wspólnego obrazu „Air America” (1990) oraz był pierwszym, który, po jednej z kolejnych odsiadek Roberta, wyciągnął pomocną rękę do aktora uważanego w 2003 r. za persona non grata w świecie wielkiego filmu. Zaangażował go wtedy do dużej roli w obrazie  „Śpiewający detektyw”.

Znający bliżej Gibsona nie ukrywają, że ma on wybuchowy charakter. W młodości  wielokrotnie uczestniczył w bójkach, ale nikt oprócz Grigorievej nie twierdzi, że kiedykolwiek przekładało się to na agresję wobec kobiet. Warto wspomnieć, że biegli sądowi podważali autentyczność  taśm, na których Gibson ją zastraszał. Eksżona Mela, Robyn, wyznała, że przy wszystkich wadach, jakie posiadał jej mąż, nigdy nie  dopuścił się względem niej fizycznej przemocy.

Aktor uhonorowany Orderem Australii – najwyższym odznaczeniem państwowym – zachowuje się często  niczym duże dziecko: lubi przebywać w centrum uwagi, robić głupie żarty i wygłaszać kontrowersyjne poglądy, spiskowe teorie obserwując w tym czasie swoich interlokutorów. Skłonność do infantylnych zachowań w połączeniu z alkoholem tworzą niewątpliwie  zgubną w skutkach mieszankę.

Gwiazdor znany z ról dzielnych herosów, największą walkę zdaje się toczyć poza srebrnym ekranem. Nie tylko ze swoimi słabościami, ale także z tym, jak  wychował go surowy ojciec, Hutton Gibson, należący do  odłamu katolickich fundamentalistów, nie uznających Soboru Watykańskiego II. To właśnie Gibsonowi seniorowi przypisuje się wpajanie synowi antysemickich zapatrywań. Hutton, nie zważając na zdanie dzieci, w 1968 r., przeniósł całą rodzinę ze Stanów Zjednoczonych do Australii, kraju pochodzenia swojej małżonki.  Powodem były kwestie ekonomiczne i chęć uchronienia synów przed wojną w Wietnamie. Mel miał wtedy 12 lat. Niedługo później zaczęły się jego eksperymenty z trunkami wyskokowymi.

Toksyczny rodzic i choroba alkoholowa nie usprawiedliwiają zachowania Mela Gibsona, ale z łatwością da się zauważyć dysonans pomiędzy jego prymitywnymi pijackimi wywodami, a nienagłaśnianą działalnością filantropijną i bezinteresowną chęcią pomocy przyjaciołom. Zapewne już nigdy w pełni się nie zrehabilituje, ale bezrefleksyjne skazanie go na potępienie, stanowiło by zbyt daleko idącym  uproszczeniem.

 Kariera

We wczesnej młodości dopadła Gibsona dosyć powszechna przypadłość – nie bardzo wiedział co ze sobą począć. Uwielbiał włóczyć się z kumplami w poszukiwaniu kłopotów. Imał się wielu dorywczych zajęć i nigdzie nie czuł się dobrze. Wśród rówieśników wyróżniał się nieśmiałością, którą próbował przezwyciężyć niezwykłym  poczuciem komizmu: umiejętnością opowiadania dowcipów,  naśladowania akcentów i mimiki zarówno sławnych ludzi, jak i swoich znajomych. Wielką admiratorką talentu Mela okazała się jego siostra, wypełniając i składając w jego imieniu  aplikację o przyjęcie go  do Narodowego Instytutu Dramatycznego w Sydney. Gibson na studiach przełamał strach przed publicznymi wystąpieniami i połknął bakcyla aktorstwa.

Pierwszą ważną kreację stworzył  w „Mad Maxie”(1979) Georga Millera, wcielając się w tytułowego  „Mad” Maxa Rochtansky’ego.  Z miejsca przekonał twórców filmu do swojej kandydatury zjawiając się na castingu z obrzękiem twarzy – pozostałością po odbytej tydzień wcześniej bójce.  Postać nieustępliwego, narwanego gliniarza w chylącej się ku upadkowi cywilizacji, zdawała się być dla niego wymarzona. Skromny obraz okazał się wielkim przebojem w rodzimej Australii oraz w Europie, nie podbił jednak Ameryki. Dopiero  uposażony w znacznie większym budżet „Mad Max 2”(1981), rozgrywający się już w post-apokaliptycznym świecie, wyświetlany w USA pt. „Road Warrior”, stał się tam kinowym hitem  i  przepustką do Hollywood dla odtwórcy „Mad” Maxa.

Gibson, mając na uwadze własny rozwój zawodowy, nie ograniczył się jedynie do komercji. Artystyczną nobilitację  zawdzięcza współpracy z reżyserem Peterem Weirem. W 1981 r.  Weir zaangażował go do „Gallipoli”, widowiska historycznego opowiadającego o jednej z największych bitew I Wojny Światowej z istotnym  udziałem australijskich żołnierzy. Rola Gibsona spotkała się z aplauzem publiczności i nagrodą Australijskiego Instytutu Filmowego za najlepszą  męską kreację.  Obaj panowie poszli za ciosem, czego efektem był jeszcze lepiej przyjęty „Rok niebezpiecznego życia”(1982), uhonorowany m.in. Oscarem i za najlepszą żeńską rolę dla Lindy Hunt i nominacją do Złotej Palmy za najlepszy film. Co istotniejsze, Mel  postacią Zachodniego reportera relacjonującego wydarzenia z Indonezji, stojącej w przededniu wojny domowej, potwierdził swój talent w dramatycznym repertuarze.

Kilka kolejnych lat nie stanowiło już tak owocnego okresu. Debiut Gibsona w amerykańskim kinie – melodramat  „Rzeka” (1984) – nie wzbudził większych emocji. Finansowym fiaskiem należy również określić kosztowne kostiumowe widowisko „Bunt na Bounty” (1984) , gdzie partnerował mu Anthony Hopkins.

Narodziny supergwiazdy

Zła passa skończyła się wraz z trzecią częścią „Mad Maxa”(1985), a przede wszystkim „Zabójczą bronią” (1987) Richarda Donnera, filmem, który do dzisiaj wyznacza standardy jakości w kinie akcji, szczególnie spod znaku „buddy cop movie”.

Mieliśmy do czynienia z przewrotnym odwróceniem schematu. Do tej pory w obrazach opowiadających o pozornie niepasujących do siebie, różniących się rasą stróżach prawa  jak np.  „Gliniarz z Beverly Hills”, czy „48 godzin”(tutaj wyjątkowo policjant w duecie z przestępcą), większą brawurą, sprytem i  krasomówczym darem,  wykazywał się Afroamerykanin. W  „Zabójczej broni” to Mel Gibson jako policjant Martin Riggs, kreował straceńca o osobliwym poczuciu humoru, elektryzując zasiadającą przed ekranem widownię. Tym spokojniejszym, statecznym ojcem rodziny miał się okazać  jego partner, czarnoskóry Roger Murtaugh (Danny Glover). Donner twierdził nawet, że Gibson nie tylko grał, ale  również utożsamiał się z Riggsem. Gibson w momencie realizacji filmu cierpiał na ciężką depresję i podobnie jak kreowany przez niego bohater miał samobójcze ciągoty.  „Zabójcza broń” uczyniła Gibsona supergwiazdą i doczekała się trzech sequeli, które przesuwały ciężar gatunkowy z widowiska akcji, wzbogaconego o interesujący dramatycznym rys, w sensację o zabarwieniu komediowym. Wszystko to jednak zrobiono z dużą klasą uzupełniając obsadę m.in. o Joe’ego Pesci.  Riggs  wraz z kolejnymi odsłonami stawał się też spokojniejszy, bardziej odpowiedzialny. Wydawało się, że Gibson wraz ze swoim bohaterem powoli wyzbywał się irracjonalnych wyskoków. Przyszłość miała negatywnie zweryfikować takie założenie

Dzięki popularności Martina Riggsa, aktor mógł pójść na łatwiznę i skupić się na typowo rozrywkowym repertuarze, oglądając przy tym rosnącą liczbę zer na swoim koncie. On jednak  odrzucił tytułową rolę w „Robin Hoodzie” (1991) Kevina Reynoldsa oraz pozwolił, aby to Arnold w jego zastępstwie trochę pobiegał w „Uciekinierze” (1987). Mało tego –  nawet  odmówił przejęcia schedy po Rogerze Moorze i  wstąpienia pod koniec lat 80 do MI6, aby w skórze najsłynniejszego agenta jej królewskiej mości służyć brytyjskiemu imperium.

Wciąż zdarzało mu się angażować w lekkie sensacje  pokroju „Ptaszka na uwięzi” z 1990 r., gdzie brylował wspierany przez Goldie Hawn, ale w tym samym roku wystąpił w ekranizacji szekspirowskiego “Hamleta”. Status gwiazdy pozwalał mu na realizację projektów stricte artystycznych.  Gibson w tytułowej roli duńskiego księcia spotkał się z powszechnym uznaniem.

Ambicje gwiazdy „Mad Maxa” wykraczały jednak daleko poza aktorstwo. W  1989 został współzałożycielem wytwórni Icon Productions, która począwszy od 1990 r. wyprodukowała większość jego kinowych obrazów. Własna wytwórnia dała mu sporo twórczej swobody . Pod jej skrzydłami,  przy błogosławieństwie Mela zrealizowano  „Wieczną miłość” (1994) opowiadającą o Ludwigu van Beethovenie. Gibson dał tym samym upust swojej miłości do opery i muzyki klasycznej. Wreszcie dzięki Icon Production, Mel mógł sprawdzić się w nowej profesji i wyreżyserować pierwszy film – „Człowieka bez twarzy” (1993) – wzruszającą historię przyjaźni mężczyzny z 12-letnim chłopcem.

REKLAMA