search
REKLAMA
Seriale TV

LOCKE & KEY. Zmarnowana szansa na świetny serial

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

19 lutego 2020

REKLAMA

Uwielbiam seriale młodzieżowe z tajemnicą w tle, które niekiedy wykorzystują absurdalne wręcz rozwiązania. Dlatego byłam przekonana, że nowa propozycja Netflixa, Locke & Key, znajdzie specjalne miejsce w moim sercu. Tak się jednak nie stało. To bardzo nierówny projekt oparty na ciekawym założeniu, który w rękach kogoś bardziej utalentowanego miałby szansę stać się prawdziwą sensacją.

Trzeba pamiętać, że pomysły na adaptację tytułowego komiksu pojawiały się co jakiś czas na przestrzeni 10 lat. To kawałek czasu, by z zagmatwanej historii stworzyć serial z prawdziwego zdarzenia. Nie podołał temu ani Fox, ani Hulu, ani tym bardziej Netflix. Jest to, co prawda, przyzwoita adaptacja, jednak po ludziach stojącymi za takimi serialami jak Zagubieni czy Nawiedzony dom na wzgórzu oczekiwałam trochę więcej.

Fabuła jest prosta jak drut. Po tragicznej śmierci ojca rodzeństwo Locke wraz z matką przeprowadza się do rodzinnej posiadłości w stanie Massachusetts. Gotycki dom kryje nie tylko sekrety sprzed lat, ale i tajemnicze klucze pozwalające na zmianę wyglądu oraz podróże do różnych zakątków świata. Na horyzoncie pojawia się jednak czarny charakter pod postacią tajemniczej ciemnowłosej piękności, która nie cofnie się przed niczym.

Największym problemem produkcji są na wskroś stereotypowi bohaterowie. W dodatku na każdym kroku podkreślają, że są dziwakami i że wszyscy wokół mają ich za dziwaków, choć nigdy nie zrobili ani nie powiedzieli niczego, przez co mogliby za takich uchodzić. Takie gadanie o własnym dziwactwie wcale nie dodaje im charakteru. A ten jest bardzo potrzebny, bowiem serialowe postacie są raczej bezbarwne. W dodatku dotyczy to po równo wszystkich. Mamy w serialu trzy grupy bohaterów: rodzeństwo Locke, grupę Saviniego charakteryzującą się zamiłowaniem do horrorów oraz popularnych nastolatków, a wśród nich piękność Eden. Niestety żadne z nich nie ma choć krzty osobowości, co szczególnie martwi w przypadku fanów horrorów. Bo przecież w ich przypadku aż się prosi o puszczenie wodzy wyobraźni i sprawienie, że będą to najfajniejsze osoby w serialu.

Czarny charakter momentami bardzo przypominał mi rolę Famke Janssen w serialu Hemlock Grove. Odnosiłam czasami wrażenie, że aktorka faktycznie została zatrudniona do zagrania w produkcji Netflixa. Motywacje Dodge do ostatniego odcinka pozostają niewytłumaczone. Mamy więc tajemniczą kobietę ze studni, która kradnie, zabija i manipuluje. I na jej poczynania patrzy się z przyjemnością, jednak to za mało, by wyróżnić ją na tle innych serialowych złoli.

Do mniejszych problemów należy zaliczyć brak konsekwencji, gdy chodzi o ramy gatunkowe, w jakich porusza się produkcja. Doceniam horrorowe nawiązania, jednak to dalej poziom Riverdale, gdzie teen drama łączy się z mrocznymi elementami, cukierkową scenerią i dramatycznymi wstawkami. Prowadzi to donikąd.

W ogólnym rozrachunku Locke & Key to niezwykle prosta rozrywka z uproszczoną do granic możliwości historią. Boli to tym bardziej, że pomysł dawał nadzieję na coś naprawdę niesamowitego i niezwykłego. Pomijając już bezbarwnych bohaterów, mamy przecież do czynienia z tajemniczym domem, magicznymi kluczami i demonami. Nie wiem, jak można było całość sprowadzić do fabuły, która polega jedynie na odhaczaniu kolejnych punktów, by fani komiksu nie byli zbytnio niezadowoleni, zaś nowi widzowie zbytnio się nie pogubili. Produkcji brak charakteru, dlatego szybko ginie wśród seriali oferujących coś więcej aniżeli wyłącznie poprawność.

Czy oglądanie Locke & Key to strata czasu? Nie, jeżeli oczekujecie prostej historii z tajemnicą w tle, gdzie nie uświadczycie żadnych kontrowersji. To dość wygładzona wersja przeznaczona przede wszystkim dla nastoletnich widzów. Ci starsi będą się raczej nudzili, marząc o tym, by całość była o kilka tonów mroczniejsza i dużo bardziej fascynująca. Trzeba jednak docenić twórców za to, że próbowali. I te ich wysiłki widać w kilku pomysłowych rozwiązaniach.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Chociaż docenia żelazny kanon kina, bardziej interesuje ją poszukiwanie takich filmów, które są już niepopularne i zapomniane. Wielka fanka kina klasy Z oraz Sherlocka Holmesa. Na co dzień uczestniczka seminarium doktoranckiego (Kulturoznawstwo), która marzy by zostać żoną Davida Lyncha.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA