search
REKLAMA
Artykuł

Le Clan des Français. Francuskie kino gangsterskie

Mariusz Czernic

29 grudnia 2016

REKLAMA

3. Kategoria: duże ryzyko (1960), reż. Claude Sautet

aka Classe Tous Risques / The Big Risk

Dekada Claude’a Sauteta to lata siedemdziesiąte. Wtedy to zrealizował pięć filmów z udziałem Romy Schneider, zdobywając uznanie krytyków. W latach sześćdziesiątych ukończył tylko dwa filmy sensacyjne z Lino Venturą. Pierwszy to Kategoria: duże ryzyko (1960), drugi nosi tytuł Trefna broń (1965) i bliżej mu do kina przygodowego ze względu na egzotyczną scenerię. Pierwszy to klasyk gatunku dzięki wsparciu José Giovanniego, który wcześniej wraz z Auguste’em Le Bretonem i innymi autorami dokonał adaptacji feministycznej wersji Rififi (1959). Istotniejszym, bo bardziej osobistym dziełem Giovanniego jest jednak autobiograficzna powieść Dziura (1957) i oparty na niej scenariusz do filmu Jacques’a Beckera (premiera tego więziennego dramatu odbyła się już po śmierci reżysera w 1960).

Film inspirowany historią prawdziwych gangsterów, opowiedziany z dużą dozą realizmu, bez upiększeń i fajerwerków. Dwaj kumple narozrabiali we Włoszech i zamierzają jeszcze raz – sprawnie, szybko, nielegalnie – zdobyć trochę kasy, by uciec za granicę. Do Francji, gdzie kiedyś dali się we znaki policji, ale mają nadzieję, że już o nich zapomniano. Gdy działają wspólnie, we dwóch, wszystko idzie gładko, ale gdy jeden z przestępców – Abel Davos – wplątuje w to swoją rodzinę, plan wali się w gruzy. Mimo przekroczenia granicy pościg za nim nie ustaje.

Kategoria: duże ryzyko to film o tym, że lojalność ma swoje granice. Gdy Davos spotyka dawnych kumpli jest rozczarowany – okazuje się bowiem, że dawne przyjaźnie zostały pogrzebane przez upływ czasu. Kumple starają się zachować pozory, ale na wylot widać ich obojętność i strach. To, że nie biegną od razu na policję, nie świadczy jeszcze o lojalności. To, że nie chcą już działać wspólnie, jest zapowiedzią końca pewnego etapu. Gdzieś na horyzoncie pojawia się jednak nadzieja, że gangsterski etos przetrwa. To zresztą bardzo znamienne, że ta nadzieja pojawia się w osobie Jean-Paula Belmondo, który w latach sześćdziesiątych grał sporo takich ról. Widać to także w niniejszym zestawieniu – aż cztery filmy z jego udziałem tu trafiły.

4. Szpicel (1962), reż. Jean-Pierre Melville

aka Kapuś / Le Doulos / Doulos: The Finger Man

Nie jest łatwo wynieść rozrywkowy z natury gatunek kina sensacyjnego do rangi stylowego dramatu autorskiego. Dokonał tego francuski filmowiec Jean-Pierre Melville w latach sześćdziesiątych. W czasie drugiej wojny światowej działacz ruchu oporu (skąd pozostał mu pseudonim Melville), potem czołowy reprezentant francuskiego kina noir. Twórca czterech arcydzieł nurtu: Szpicel (1962), Drugi oddech (1966), Samuraj (1967) i W kręgu zła (1970). Belmondo, Ventura, Delon, Montand, Bourvil i pochodzący z Włoch G. M. Volonté stworzyli w jego filmach niezapomniane role. Moim osobistym (filmowym) faworytem jest jednak pierwszy z wielkiej czwórki – Szpicel, błyskotliwy kryminał, w którym Belmondo wykreował postać intrygującą, niejednoznaczną.

Melville był samoukiem – realizując filmy w latach pięćdziesiątych, uczył się filmowego rzemiosła. Najbardziej udanym ćwiczeniem okazał się Ryzykant (1956), zrealizowany przy pomocy Auguste’a Le Bretona. Mistrzostwo osiągnął jednak dopiero siódmym filmem – Szpiclem – który ma przede wszystkim perfekcyjnie skonstruowaną intrygę (na podstawie powieści Pierre’a Lesou). Gdy widzimy na ekranie mężczyznę, który znienacka silnym ciosem powala na ziemię kobietę, przywiązuje ją do kaloryfera, zadaje pytania i po uzyskaniu odpowiedzi knebluje, to jasne jest, że ten facet musi być czarnym charakterem. Ale nie u Melville’a. Bo jeśli kobieta okaże się informatorką policji, to jej oprawca zyskuje wtedy uznanie jako dobry, lojalny kumpel, na którym można polegać. Napięcie w filmie wynika stąd, że nie wiadomo, kto tak naprawdę jest szpiclem. Podejrzewany o to Silien regularnie rozmawia z policjantami i z jednym się nawet przyjaźni, ale nie robi z tego tajemnicy. Problem w tym, że przyjaźni się także z Maurice’em Faugelem, rabusiem i zabójcą, który kieruje swoje podejrzenia na kumpla po tym, gdy wpadł w zasadzkę podczas kolejnej akcji.

Ten film wciąga swoją stylową atmosferą, intryguje od pierwszych minut do samego końca. Czarno-białe zdjęcia dodają mu ponurej tonacji, decyzje bohaterów zaskakują, zaś fabuła daje materiał do przemyśleń. W mojej opinii Jean-Paul Belmondo stworzył tu jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze – postać, po której nie wiadomo, czego się spodziewać. Może być tajniakiem, gangsterem lub kapusiem. Może być prawdziwym bądź fałszywym kumplem. Melville bardziej jest znany z powodu trzech filmów z udziałem Alaina Delona i mało kto pamięta, że trzykrotnie pracował też z Bebelem (w latach 1961–63). Z dzisiejszego punktu widzenia ich pierwsza współpraca wygląda jak „świętokradztwo” (Belmondo jako Ksiądz Leon Morin). Ale już w drugim filmie reżyser obsadził go „właściwie”, co dało naprawdę wspaniały efekt i potwierdziło talent gwiazdora do odgrywania ról bazujących na niedopowiedzeniach i zwodzeniu widza.

5. Człowiek w pięknym krawacie (1968), reż. Robert Enrico

aka Ho!

Szofer, kloszard, dziwak, dandys i ryzykant to nie skład jednej bandy, lecz jeden człowiek – François Holain zwany Ho. Były rajdowiec pracujący jako kierowca dla braci Schwartz – gangsterów zajmujących się brawurowymi napadami. I on też zapragnie być przestępcą. Na początku idzie mu nieudolnie – szybko trafia do więzienia, skąd jednak, dzięki sprytowi i wyrachowaniu, ucieka w przebraniu kloszarda. Staje się bohaterem prasy, która pisze o nim „Arsène Lupin + Al Capone”. Biorąc pod uwagę jego ucieczkę z więzienia, pasuje mu także porównanie do Edmunda Dantèsa.

Polski tytuł filmu brzmi nieco dziwnie (jak na produkcję gangsterską), ale dobrze charakteryzuje postać Holaina, który jest miłośnikiem krawatów. Dla niego to nie tylko ładny dodatek do kostiumu, ale także pewien symbol. Jego motto – wystarczy założyć inny krawat, by stać się innym człowiekiem. Ma ich ponad dwieście i może mieć tyle wcieleń. Może być zwykłym kierowcą, dżentelmenem-włamywaczem jak Arsène Lupin albo wrogiem publicznym jak Capone. Najważniejsze pytanie, jakie dręczy widza przez długi czas trwania produkcji, brzmi: „Czy Holain może być także zabójcą?”.

Robert Enrico nie jest zaliczany do mistrzów francuskiego kina, ale tworzył atrakcyjne dla widza filmy, zarówno lżejsze w formie (Bulwar rumu z Lino Venturą i Brigitte Bardot) jak i bardziej ponure (Stara strzelba z Philippem Noiretem i Romy Schneider). Ten reżyser mógł się pochwalić współpracą z Venturą, Delonem i Belmondo, ale pewnie równie przyjemna (jeśli nie bardziej) była praca z Joanną Shimkus, z którą nakręcił trzy filmy w latach 1967–68. Jej kariera trwała bardzo krótko, a szkoda, bo zdecydowanie miała to „coś”, co przyciąga uwagę. Poświęciła się jednak rodzinie – do dzisiaj pozostaje żoną Sidneya Poitiera, z którym jest związana od czterdziestu lat.

To, co wyróżnia Człowieka w pięknym krawacie, to relacja tytułowej postaci z kobietą. Zupełnie inaczej ona wygląda niż w mizoginicznych z natury filmach gangsterskich. François Holain właściwie tylko swojej dziewczynie może zaufać, choć i ona ma swoje momenty zwątpienia i za bardzo wierzy w to, co piszą w prasie. Ale właśnie przez te chwile zwątpienia jest bardzo ludzka i bardziej wiarygodna od szarżującego krawaciarza.

Film powstał na motywach powieści José Giovanniego i być może byłby lepszy, gdyby sam pisarz zajął się adaptacją, tak jak to miał w zwyczaju. Ale i tak powstał całkiem udany film z zaskakującym zakończeniem. Dużym atutem jest swingująca muzyka, którą skomponował François de Roubaix (pamiętny ze świetnego soundtracku Samuraja J. P. Melville’a). Bardzo płodny kompozytor (około dziewięćdziesięciu filmów w ciągu dekady!!!), dlatego mimo śmierci w młodym wieku (trzydzieści sześć lat) dał się poznać jako wybitny artysta piszący bardzo zróżnicowane utwory.

Mariusz Czernic

Mariusz Czernic

Z wykształcenia inżynier po Politechnice Lubelskiej. Założyciel bloga Panorama Kina (panorama-kina.blogspot.com), gdzie stara się popularyzować stare, zapomniane kino. Miłośnik czarnych kryminałów, westernów, dramatów historycznych i samurajskich, gotyckich horrorów oraz włoskiego i francuskiego kina gatunkowego. Od 2016 „poławiacz filmowych pereł” dla film.org.pl. Współpracuje z ekipą TBTS (theblogthatscreamed.pl) i Savage Sinema (savagesinema.pl). Dawniej pisał dla magazynów internetowych Magivanga (magivanga.com) i Kinomisja (pulpzine.pl). Współtworzył fundamenty pod Westernową Bazę Danych (westerny.herokuapp.com). Współautor książek „1000 filmów, które tworzą historię kina” (2020) i „Europejskie kino gatunków 4” (2023).

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA