search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

KU*WA jego FUCK! Kto i DLACZEGO po raz pierwszy PRZEKLĄŁ w filmie?

Szymon Skowroński

14 sierpnia 2019

REKLAMA

Wszystko zmieniło się w 1989, po transformacji ustrojowej. Polskie kino mogło w końcu sięgnąć po dobrobyt wulgarnego języka, co wykorzystał początkujący reżyser Władysław Pasikowski. Jego Kroll, a potem jeszcze bardziej Psy epatowały bluźnierstwami. „Kurwa” pada w Psach ponad pięćdziesiąt razy, ale każdy z tych razów jest uzasadniony, gdyż film utrzymany jest w konwencji realistycznej, a nawet – naturalistycznej. Język, jakim mówią bohaterowie Psów, to język, jakim z całą pewnością rozmawiali prawdziwi ubecy, esbecy, milicjanci i gangsterzy. Pasikowski kontynuował swoją „tradycję” w kolejnych filmach, a końcówka lat dziewięćdziesiątych upłynęła w polskim kinie dwoma nurtami: adaptacji lektur oraz filmów sensacyjnych i komedii wypełnionych przekleństwami. Mistrzem w operowaniu filmowym dialogiem jest bez wątpienia Marek Koterski. Przekleństwa, jakich używają jego postacie, to wręcz poezja. Do stałego użycia przeszły powiedzonka jego bohatera, Adasia Miauczyńskiego (jak i innych postaci), z filmów Nic śmiesznego i Dzień świra: „Co jest, kurwa, z tym chujem kutasem się dzieje”, „W chuja lecisz ze mną, czy się z własnym kutasem na łby zamieniłeś?”, „Dobra, to chuj ci w dupę, stary”, „Dżizas, kurwa, ja pierdolę”, „Na twój dziubek nie ma chuja we wsi”, „To be, kurwa, or not to be”, „No niby, kurwa, racja” i kilka innych. Chłopaki nie płaczą, Poranek kojota, a potem – coraz gorsze – E=mc² , Czas surferów, Weekend wypełnione są przekleństwami od pierwszych do ostatnich kadrów. Z każdej okazji do puszczenia jakiegoś siarczystego dialogu korzystają także Wojtek Smarzowski oraz cała masa debiutujących scenarzystów tworzących komedie naśladujące amerykańskie klasyki.

Końcowa refleksja

„Fuck” i „kurwa” pozostają symbolami wolności artystycznej wypowiedzi, o którą twórcy walczyli od pokoleń. Kino, we wszystkich swoich odmianach, gatunkach, rodzajach, pozostaje najbardziej czułym barometrem społecznego nastroju. Bohaterowie Koterskiego pod przykrywką wulgarnego języka przemycali jego niepokoje i lęki – niepokoje i lęki intelektualisty tłamszonego przez niewykształcony, niewrażliwy naród. Altmanowski „fuck” dał upust emocjom wywoływanym przez widmo przegranej wojny i utraty niewinności przez społeczeństwo amerykańskie. „Fuck” było też ostatnim słowem w filmografii Stanleya Kubricka, a czynność przez nie opisywana była sposobem małżeństwa na poradzenie sobie ze swoimi problemami w Oczach szeroko zamkniętych. Wobec tego wszystkiego dziwi i niepokoi dzisiejsza autocenzura producentów, czy to wywoływana wyrzutami sumienia, czy generowana przez zewnętrzne lobby. Netflix postanawia nie pokazywać postaci palących papierosy, amerykańskie sklepy wycofują ze sprzedaży brutalne gry komputerowe, dystrybutorzy przesuwają premiery filmów z powodu bieżących wydarzeń – jak w przypadku ostatniego filmu, który padł ofiarą medialnej paranoi: Elita w reżyserii Craiga Zobela poczeka dłużej na półce, ponieważ w USA miała miejsce kolejna strzelanina. Sami odbieramy sobie wolność wypowiedzi, sądząc, że tak będzie lepiej – dla wszystkich. Czekać tylko, aż ktoś posunie się o krok dalej i znów zabroni „kurwić” na ekranie, a potem – zabroni kręcić filmów wojennych, bo mogą one powodować w niezrównoważonych jednostkach chęć zabijania. Bo przecież to jedyny sposób, by te jednostki zatrzymać zawczasu, prawda?…

REKLAMA