Marlon Brando – rozmawia Lawrence Grobel
Marlon Brando gardził mediami a w szczególności dziennikarzami. Nie znosił udzielać wywiadów i robił to tak rzadko, jak to tylko możliwe. Współcześnie również wielu artystów lubi dystansować się od swojej sławy i gwiazdorskiego statusu. Nie przeszkadza im to jednak od czasu do czasu pojawiać się w mediach, aby przypadkiem nikt nie zapomniał o ich niechęci do blichtru. Marlon Brando nie robił niczego na pokaz, jego awersja do prasy była nieudawana. Legendarny aktor nie udzielił żadnego większego wywiadu przez dwie dekady od 1956 roku. W tym czasie kupił kilka wysp na Tahiti, gdzie w odosobnieniu spędzał większość czasu. W niczym jednak nie nadszarpnęło to jego gwiazdorskiego statusu, Brando ciągle był najbardziej podziwianym amerykańskim aktorem, który za każdą rolę dostawał wysokie honoraria. Dlatego też wielu dziennikarzy próbowało wybłagać u niego audiencję. Wszyscy byli odprawiani z kwitkiem.
Dopiero Lawrence’owi Grobelowi udało się przebić przez zasieki i porozmawiać z Brando. Efekt? Jeden z najważniejszych dziennikarskich wywiadów XX wieku.
Marlonowi Brando aktorstwo przychodziło bez wysiłku. Dlatego też nie szanował swojego zawodu. Grał w filmach wyłącznie dla pieniędzy i oburzał się, gdy ktokolwiek nazywał go artystą. Tym, co w późniejszym etapie jego życia najbardziej go zajmowało, było tragiczne położenie Indian. Brando był w tę sprawę bardzo poważnie zaangażowany i traktował ją całkowicie serio. Nie szczędził pieniędzy i czasu, aby wspierać walkę rdzennych Amerykanów o poprawę swojego losu. Dlatego też, gdy właściciel magazynu Playboy, Hugh Hefner, zapłacił kilkadziesiąt tysięcy dolarów kaucji za jednego z indiańskich działaczy politycznych, Brando poczuł się w obowiązku mu to jakoś zadośćuczynić. Postanowił więc, że ramach rekompensaty, udzieli dużego wywiadu „Playboyowi”. Osobą oddelegowaną do tego zadania został Lawrence Grobel, który już wtedy uznawany był za jednego z mistrzów dziennikarskiego wywiadu.
Po kilku miesiącach ustaleń i zmian terminów Grobelowi udało się wreszcie umówić z Brando na rozmowę. Aby do niej doszło dziennikarz musiał osobiście udać się na Tahiti, gdzie przebywał wtedy legendarny aktor. W ciągu dziecięciu dni zarejestrował kilkanaście godzin rozmów, które po zredagowaniu stały się jednym z najsłynniejszych wywiadów.
Co ciekawe, do ostatniej chwili nie było pewności, czy wywiad w ogóle dojdzie do skutku. Brando zgodził się co prawda na rozmowę, ale pod jednym zastrzeżeniem: wszystkie pytania miały dotyczyć Indian. Inne kwestie nie mogły być poruszane… Grobel wiedział, że jeżeli nie skłoni gwiazdora do szczerych zwierzeń, to Hefner prawdopodobnie będzie na niego wściekły, i że tego typu rozmowa będzie mało interesująca dla statystycznego czytelnika Playboya. Mimo to zdecydował się zaryzykować. Przygotował sobie kilkaset pytań związanych z sytuacją rdzennych Amerykanów, wierzył bowiem, że z czasem uda się wycisnąć zwierzenia dotyczące aktorstwa i Hollywood. Przyjęta przez Grobela taktyka była cyniczna i nieco wyrachowana, ale skuteczna.
Marlon Brando był naprawdę nietuzinkową postacią. Jednak bardzo niechętnie mówił o swojej karierze. Dlatego też, w tym wywiadzie bardzo mało miejsca poświęcono anegdotkom z planu oraz poszczególnym filmom. „Tramwaj zwany pożądaniem” i „Na nabrzeżach” wspominane są ledwie kilka razy. Brando nie wprowadza również czytelników w świat „Ojca Chrzestnego”. Zapytany zaś o swoją rzekomą rywalizację z Jamesem Deanem stwierdza, że udzielenie odpowiedzi jest poniżej jego godności. Wydawać więc by się mogło, że wywiad z aktorem, który nie chce mówić o filmach i aktorstwie nie może być zbyt ciekawy. Są to jednak pozory, gdyż w rzeczywistości rozmowę z Marlonem Brando połyka się dosłownie jednym tchem.
By czy rozmowa z genialnym aktorem, który szczerze gardzi swoim rzemiosłem może być nudna? Wypowiedzi Brando są bezkompromisowe i kontrowersyjne, ale szczere – ciężko było mi wyczuć w nich chociażby nutkę fałszu. Bardzo dużo miejsca poświęca się tutaj krytyce showbiznesu a w szczególności… wywiadów! Piękny paradoks. Zwłaszcza, że refleksje Marlona wydają się być w dzisiejszych czasach aktualne bardziej niż kiedykolwiek. Brando nie znosi wywiadów, gdyż jego zdaniem w większości przypadków dotyczą one błahych kwestii, a tzw. gwiazdy i tak nie mają pojęcia, o czym mówią. Dlatego też, zamiast o filmach i swoich romansach opowiada o tym, co jest dla niego naprawdę ważne: filozofii, historii i polityce.
Marlon Brando mówi o rzeczach, na których się mniej lub bardziej zna. Z wieloma wygłaszanymi przez niego opiniami można się nie zgadzać, ale prezentowany przez niego punkt widzenia zwykle jest oryginalny i skłaniający do refleksji. Nie muszę chyba dodawać, że w samej książce dużo miejsca poświęcono sprawie Indian, jednak oprócz tego Marlon opowiada o swoich związkach z Czarnymi Panterami, czyli radykalną organizacją, która bezkompromisowo walczyła o prawa czarnych w Stanach Zjednoczonych. Brando dużo opowiada o swojej działalności w ruchu, który wspierał powstanie państwa Izrael .
Jedynym filmem, o którym Marlon Brando mówił więcej była „Queimada” z 1969 roku. Aktor nie krył oburzenia tym, w jak haniebny sposób reżyser Gillo Pontecorvo traktował czarnoskórych członków ekipy filmowej. Fragmenty dotyczące konfliktu między nim a Brando są jednymi z najciekawszych w całej książce. Są one swoistą próbką tego, czym ta książka mogłaby być, gdyby Brando zechciał coś więcej opowiedzieć o swojej karierze filmowej. Niestety, ale nic takiego nie miało miejsca. Legendarny aktor do końca pozostał wierny swoim przekonaniom.
Paradoksalnie jest to jednocześnie największa wada i zaleta tej książki. Z jednej strony jest to wyjątkowa rozmowa, nie podobna do innych tego typu publikacji, i poruszane jest tu wiele frapujących tematów, z drugiej zaś po lekturze mimo wszystko pozostaje pewien niedosyt. Co więcej daje się odczuć, że ten wywiad nie był zwykłą rozmową lecz swojego rodzaju pojedynkiem na słowa, gdzie Grobel heroicznie walczył, aby wyciągnąć od Brando jakiekolwiek ciekawe dla czytelników informacje. Z tego też powodu poszczególne fragmenty nie do końca się ze sobą łączą, a całość jest zbieraniną luźno powiązanych ze sobą refleksji na najróżniejsze tematy. Poszczególne rozdziały nie tworzą spójnej całości, jednak – co najważniejsze – składają się na portret nietuzinkowego człowieka, który charyzmą i osobowością wielokrotnie przewyższa większość współczesnych gwiazdorów.
Brando gardził aktorami, którzy mieli w sobie tyle pychy, aby pisać autobiografie. Jednak w 1994 roku do księgarń trafiły jego wspomnienia. Brando znajdował się w trudnym położeniu finansowym. Większość jego oszczędności wydał na opłacenie prawników, którzy bronili jego oskarżonego o morderstwo syna oraz lekarzy opiekujących się jego cierpiącą na problemy psychiczne córką. Dlatego zdecydował się sprzeniewierzyć swoim ideałom. Za samo podpisanie umowy na napisanie tej książki zainkasował czek na pięć milionów dolarów. „Piosenki, które śpiewała mi matka” prawdopodobnie zawierają więcej szczegółów dotyczących prywatnego i zawodowego życia Marlona. Ja jednak wolę znać Brando wyłącznie z jego filmów oraz rozmowy z Lawrencem Grobelem niż z tej napisanej pod przymusem autobiografii. Zwłaszcza, że pewnie jest to książka jakich wiele, podczas, gdy te rozmowy są jedyną w swoim rodzaju publikacją.
Tytuł: | Marlon Brando – rozmawia Lawrence Grobel |
Autor: | Lawrence Grobel |
Wydawca: | Axis Mundi |
Numer wydania: | I |
Data premiery: | 2008-10-31 |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | angielski |
Ilość stron: | 212 |
Tłumaczenie: | Pieńkowski Piotr |
Rok wydania: | 2008 |