search
REKLAMA
Biografie ludzi filmu

KRZYSZTOF KIEŚLOWSKI. Nie patrzeć, a widzieć.

Dominika Grochowska

19 listopada 2013

REKLAMA

Po serii dokumentów realizuje po raz kolejny film fabularny dla Telewizji Polskiej, którym również rozpoczyna pracę ze Sławomirem Idziakiem, autorem zdjęć do wielu późniejszych jego dzieł (takich jak np. Blizna, Niebieski, Dekalog). Praca Kieślowskiego wraz z popularnym wówczas dramaturgiem Ireneuszem Iredyńskim nad jego scenariuszem wyglądała następująco – Spotkaliśmy się z dziesięć razy. Za każdym razem wyglądało tak samo. Raniusieńko (Iredyński miał zwyczaj pisania tylko do południa), wcześnie – butelka wódki z zamrażalnika. Taka oleista, zamrożona wódka, i od szóstej rano w łeb. W łeb, w łeb. Aż byliśmy kompletnie. Przynajmniej ja. W ten oto sposób powstało półgodzinne Przejście podziemne, opowieść o kobiecie, która porzuciła męża i pracę na prowincji i rozpoczęła nowe życie jako dekoratorka w sklepie, w warszawskim tytułowym przejściu podziemnym.

tumblr_m698qvzX9Q1qf7r5lo1_1280

Następnie realizował na zmianę filmy, raz to z pomocą Wytwórni Filmów Dokumentalnych a raz Telewizji Polskiej. Najpierw przyszła kolej na dokument, przy którym Kieślowski obiecał sobie, że zdobędzie nagrodę. Specyficzną, ale dla autora szalenie ważną. Chodziło o nagrodę Komitetu do spraw Walki z Gruźlicą (przyznawanej na Krakowskim Festiwalu Filmowym). Film miał dla niego w dużej mierze wartość sentymentalną i wymiar osobisty, ukazywał w nim zmagania gruźlików z chorobą na terenie Sokołowska, gdzie kiedyś leczył się również jego ojciec. Kieślowski ostatecznie nie był do końca zadowolony z finalnego efektu, nie dostał też nagrody, której zdobycie postawił sobie za cel, ponieważ zaprzestano jej przyznawania. W Sokołowsku natomiast powstał festiwal filmowy Hommage á Kieślowski (https://hommageakieslowski.pl), którego pierwsza edycja odbyła się w 70. rocznicę urodzin reżysera i 15. rocznicę jego śmierci (czyli w 2011 r.).

Kolejny film powstał pod wpływem napisanej przez Kieślowskiego pracy zatytułowanej Rzeczywistość a film dokumentalny, w której autor wysnuwa tezę, iż można sobie wyobrazić, że życie każdego człowieka to fabuła. Dlaczego trzeba wymyślać akcje, skoro one istnieją w życiu? Tekst ten i idea w nim zawarta, których autorem mógłby być tylko wnikliwy i cierpliwy obserwator o, wspominanej już, niezwykłej wrażliwości stanowią pewien fundament dla twórczości tego wybitnego reżysera. Założenie to znajduje odzwierciedlenie w niemalże każdym jego filmie.

Jako uzasadnienie jego pracy powstała – Pierwsza miłość (1974), gdzie kamera śledzi Jadzię i Romka – młodą parę zakochanych – podczas ciąży, zawarcia małżeństwa i porodu. Praca nad kontynuacją tego dokumentu, która jednak ostatecznie nie powstała, pokazuje także jak zwyczajnie dobrym, bo to pozornie proste słowo ma ogromną wartość, człowiekiem był Kieślowski. (…) dzięki Kieślowskiemu otrzymali mieszkanie. Powiedział telewizyjnym notablom, że jeżeli pragną aby kontynuacja Pierwszej miłości miała optymistyczne akcenty, to bohaterowie filmu nie mogą się tułać po wynajmowanych kwaterach. To podziałało. Krzysztof na najbliższy czas zapewnił im dach nad głową.

Klasycznym z kolei połączeniem fabuły i dokumentu, czy też innymi słowy dokumentem inscenizowanym, który mimo reżyserskiej ingerencji w zastaną rzeczywistość okazał się niezwykle wiarygodny, był zrealizowany w 1975 roku Życiorys. Dzieło o zabarwieniu politycznym ukazujące członków partyjnej Komisji Kontroli dyskutujących o karze dla jednego z członków partii. W rolę robotnika wcielił się kolega reżysera Krzysztof Wierzbicki, ale komisja kontroli partyjnej była autentyczna. Film ze względu na temat wywoływał burzliwe dyskusje, chociaż partia była zadowolona.

Personel

Przyszedł czas na pierwszy dłuższy (trwający sporo ponad godzinę) twór, zrealizowany po raz kolejny dla telewizji – Personel (1975). Znów jest to film w pewien sposób osobisty i oparty na kawałku biografii reżysera, a mianowicie chodzi tu o okres Liceum Technik Teatralnych, gdzie Krzysztof pracował także jako garderobiany. Główny bohater filmu (grany przez Juliusza Machulskiego) jest bowiem absolwentem wspomnianej szkoły i podejmuje swoją pierwszą pracę jako krawiec w operze. Mimo, iż był to film fabularny to nie był on abstrakcyjną, oderwaną od rzeczywistości fikcją. Przyjaciółka Kieślowskiego Hanna Krall mówi nawet: Oglądałam Personel w przekonaniu, że to dokument. Mnie doświadczoną reporterkę, Kieślowski zwyczajnie nabrał. Wybrane przez Krzysztofa postacie nie były przypadkowe, otóż mogliśmy tu zobaczyć Irenę Lorentowicz, nauczycielkę scenografii Kieślowskiego, trzech reżyserów (Lengrena, Zygadłę, Kotka) oraz krawców z opery we Wrocławiu. Istna śmietanka budująca prawdziwie artystyczny świat, którym jednak rozczarowuje się główny bohater, gdyż ten okazuje się pełen plotek i donosów.

Kolejny dokument – Szpital (1976) – moglibyśmy nazwać dziełem przypadku (tutaj zobaczysz). Aby dostać pieniądze na nakręcenie filmu trzeba było oczywiście napisać scenariusz, opisujący poszczególne sceny w filmie. Ale jak przewidzieć co się stanie? Trzeba było kombinować i wymyślać, Kieślowski zrobił to w ten oto sposób – wypytywałem tych lekarzy o różne istotne, dramatyczne szczegóły, które zapamiętali ze swojej praktyki zawodowej, ze swojego życia, z tego, co tutaj robią przy pacjentach, kiedy składają ich do kupy. Lekarze mi opowiedzieli o rzeczach, o których nie wiedziałem. Na przykład, że do chirurgii kostnej jest potrzebny młotek. Oczywiście w normalnych szpitalach wszyscy mają normalne lekarskie młotki. Wspominali, że w 1954 roku mieli taki zwykły młotek, taki do wbijania gwoździ w ścianę, który w czasie poważnej operacji (…) pękł. Wpisałem do scenariusza, że trwa operacja i pęka młotek. Czas teraz na wyjaśnienie roli i rangi działania wspomnianego przypadku. Otóż praca nad filmem przebiegała mniej więcej tak, że ekipa raz w tygodniu przychodziła tam na około 30 godzin i kręciła. I tak przez dwa czy trzy miesiące. Traf chciał, że pewnego razu do tego szpitala, a dokładniej akurat na tę salę na której filmowano, przywieźli ciotkę kierownika produkcji ze złamaną nogą. Podczas operacji używano młoteczka, o jakim pisał Kieślowski w swoim scenariuszu. I co się stało? (…) młotek pękł – podczas ujęcia! Czyli powtórzyła się dokładnie sytuacja ze scenariusza, która w ogóle nie powinna mieć miejsca. Taki młotek pękł poprzednio w 1954 roku. (…) To się nazywa szczęście dokumentalisty. 

blizna1

Czas na kolejne dzieło duetu Kieślowski-Idziak, pierwszą fabułę kinową – Bliznę (1976). Był to również pierwszy film Kieślowskiego, który powstał na podstawie opowiadania. Akcja dzieje się w latach sześćdziesiątych, między lokalną społecznością a robotnikami dochodzi do konfliktu, którego przyczyną jest budowa ogromnego zakładu przemysłowego w niewielkim z kolei miasteczku otoczonym lasami. Kierownik budowy – dyrektor Bednarz (w tej roli Franciszek Pieczka) – nie wytrzymuje presji społeczeństwa oraz władz i rezygnuje ze swojego stanowiska. Kieślowski nie był z tego filmu zadowolony, uważał, że jest źle zrobiony. Po pierwsze dlatego, że sam scenariusz był właściwie nieudany a po drugie zdał sobie sprawę, że był on niestety nieco socrealistyczny. W tym samym roku powstał także Klaps – impresja dokumentalna z planu Blizny.

Ważną, ale drugoplanową rolę (…) zagrał w Bliźnie (…) Jerzy Stuhr. Kieślowski dał mu twarz naturszczyka i uczynił nową, niezwykle popularną postacią polskiego kina. Z myślą o nim napisał potem scenariusze kolejnych filmów: Spokoju i Amatora. Grany przez Stuhra w Spokoju Antoni Gralak po wyjściu z więzienia znajduje pracę na budowie i chce zacząć życie od nowa. Nie chce wiele, pragnie przede wszystkim spokoju, domu i miłości. Na jego nieszczęście zostaje wciągnięty w konflikt między kierownictwem a robotnikami. Film ten według reżyseranie był filmem w żadnej mierze politycznym, był po prostu historią nieszczęsnego losu człowieka, ale mimo wszystko ze względu na przewijający się w tle strajk został zatrzymany przez władzę na dobrych kilka lat.

W tym samym roku (1976) powstawał jeszcze dokument będący pewnego rodzaju spowiedzią dyrektora fabryki na Dolnym Śląsku, który przeciwstawił się lokalnej mafii partyjnej i został wykończony – Nie wiem (1976).Kieślowski podczas robienia tego filmu zdał sobie sprawę, że może nim tylko zaszkodzić bohaterowi. Mimo tego, że załagodził go cenzurując pojawiające się w nim nazwiska konkretnych osób to uważał, że ryzyko jest za duże, że filmu nie należy pokazywać. Miał on swoją premierę dopiero 5 lat później.

Zostajemy jeszcze na chwilkę w nurcie kina dokumentalnego. W 1977 roku powstaje Z punktu widzenia nocnego portiera – portret strażnika o lekko faszystowskich poglądach, który czerpie niebywałą radość i satysfakcję z posiadania mocy kontrolowania i zaprowadzania porządku. Jakkolwiek przerażająco to brzmi to Kieślowski uważał, że ten portier nie był złym człowiekiem. On akurat naprawdę myśli, że dobrze byłoby kogoś publicznie powiesić, bo wtedy wszyscy się przestraszą i przestaną popełniać zbrodnie. Końcowe ujęcie wzbogacone muzyką Kilara sprawia, że budzi się w nas nie strach przed tym człowiekiem, a zwyczajne współczucie.

Jeden jeszcze, powstały rok później, film dokumentalny Siedem kobiet w różnym wieku (tutaj je zobaczysz to zbiór ujęć przedstawiających baletnice w różnym wieku (Witold Stok dodaje, że wszystkie były w typie jego żony), który, początkowo mylnie odczytywany jedynie jako dokument o tańcu, daje poetycki i niezwykle przejmujący obraz przemijania.

amator

Gdy ukończył te dwa filmy dokumentalne (Z punktu widzenia nocnego portiera oraz Siedem kobiet w różnym wieku) powiedział jednemu z dziennikarzy: Od ośmiu lat nie miałem wrażenia, że coś skończyłem. Kończy się jeden etap a przecież zaraz zaczyna się następny. Nie mam chwili psychicznego spokoju. Poczucia, że zaczynają się wakacje. Zaraz po tym rozpoczął pracę nad Amatorem (1979) (CZYTAJ RECENZJĘ), gdzie znów główną rolę powierzył Jurkowi Stuhrowi. Jest to historia mężczyzny, który kupuje kamerę, aby filmować swoją nowonarodzoną córeczkę. Jednak z biegiem czasu kręcenie staje się jego prawdziwą pasją a jego potencjał i umiejętności postanawia wykorzystać dyrektor zakładu, w którym pracuje Filip Mosz (Jerzy Stuhr). Kamera niestety z urządzenia, które miało dokumentować dorastanie małej pociechy staje się źródłem konfliktów, kłopotów i niesnasek. Jerzy Stuhr w swoi wspomnieniu o Kieślowskim pisze: Film Amator miał się kończyć inaczej. Bohater, kiedy dowiedział się, że jego działalność skrzywdziła innego człowieka, postanowił zerwać z pięknie zapowiadającą się karierą filmową. Otwierał pudełko skręconego materiału i naświetlając negatyw wyrzucał go. Symbolicznie zrywał ze sztuką. (…) Po kilku tygodniach zadzwonił do mnie (Kieślowski) (…). Słuchaj, trzeba przekręcić zakończenie. Dlaczego? Bo to nieprawda. Kłamię! Przecież nie przestanę robić filmów, przecież nie wyrzucę ani metra taśmy, nie mogę tak ludzi bałamucić!(…) W tydzień później nakręciliśmy jedną z najważniejszych i najpiękniejszych scen w powojennej polskiej kinematografii. Powoli odwracałem na siebie kamerę, naciskałem wyłącznik i w tak wycelowany w siebie obiektyw zaczynałem opowiadać jeszcze raz swoje życie, jak mi się urodziło dziecko i tak dalej…

Wielu recenzentów odniosło wrażenie, że film odzwierciedla osobiste zmagania reżysera i jego dramat – dramat poznania, czemu autor nie zaprzeczał a co zdecydowanie wpłynęło na autentyzm historii i postaci. Kieślowski cenił prawdę ponad wszystko.

Rok 1980 znów był czasem dokumentów, powstały wtedy krótkometrażowe: Dworzec oraz słynne Gadające głowy. Zacznijmy jednak w kolejności odwrotnej, czyli od Gadających głów. Był to film skonstruowany w bardzo prosty sposób, mieliśmy grupę ludzi, w najróżniejszym wieku (od rocznego bobasa po stuletnią staruszkę), którym reżyser zadawał następujące pytania: Kiedy się urodziłem? Kim jestem? Co bym w życiu chciał?. Ostatecznie Kieślowski wybrał czterdzieści cztery osoby, tworzące tak naprawdę portret całego społeczeństwa ze wszystkimi jego marzeniami i celami, słabościami czy wątpliwościami, które jednocześnie rysuje obraz ówczesnej rzeczywistości.

Dworzec (zobaczysz tutajnatomiast jest zakończeniem pewnego etapu u Kieślowskiego, zakończeniem jego kariery jako dokumentalisty (do tego gatunku powróci już tylko raz w 1988 roku krótkometrażowym filmem Siedem dni w tygodniu, który był jednym z serii filmów realizowanych przez różnych reżyserów o różnych miastach w ramach holenderskiego cyklu Życie miejskie). Kręcenie tego filmu odbywało się nocami, za pomocą półukrytej kamery obserwującej zachowania ludzi na dworcu, ktoś zasnął, ktoś czeka na pociąg, ktoś zmaga się z obsługą nowych skrytek bagażowych, tak więc wydawałoby się bezpieczny temat, nic inwazyjnego, co mogłoby zwrócić uwagę władz. Jednak pewnego dnia po kolejnej nocy filmowania milicja skonfiskowała nakręcony materiał. Reżyser nie rozumiał dlaczego. Nikt też nie chciał mu tego wyjaśnić. Po kilku dniach taśmy mu zwrócono, również bez żadnego komentarza. Jakiś czas później okazało się, że tej nocy dziewczyna zamordowała swoją mamę, pokroiła ją na kawałki i wsadziła do dwóch walizek. I wtedy właśnie, na Dworcu Centralnym, włożyła do którejś z tych skrytek. Milicja szukała więc dowodów, jednak nagrania Kieślowskiego takimi nie były. Ale co ja (Kieślowski) wtedy zrozumiałem? Że chcąc nie chcąc, zupełnie niezależnie od mojej intencji i woli, mogłem się stać donosicielem.(…) współpracownikiem milicji. To był taki moment, kiedy zrozumiałem, że więcej dokumentu nie chcę robić (…)

Czytaj dalej ->

REKLAMA
https://www.moto7.net/ https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor