KRZYSZTOF KIEŚLOWSKI. Nie patrzeć, a widzieć.
Równo 34 lata temu zadebiutował na ekranach “Amator” Krzysztofa Kieślowskiego – dzieło niezwykłe, jedno z najważniejszych w obszernej filmografii tego reżysera, ale i z pewnością czołówka polskiego kina w ogóle. Przy tej okazji przypominamy filmowy dorobek Kieślowskiego – poczynając od studenckich etiud, przez filmy dokumentalne, aż po kinowe klasyki.
Jego początki nie zwiastowały z pewnością tak wybitnego dorobku filmowego. Zaczęło się od snucia marzeń o zostaniu reżyserem teatralnym, na co wpłynął pobyt Kieślowskiego w Liceum Techniki Teatralnej, gdzie Kieślowski zachwycił się klasą polskich przedstawień, które w jego późniejszej opinii, w latach 1958-1962 były fantastyczne. Jedyny problem polegał na tym, że aby rozpocząć zawód reżysera teatralnego należało wcześniej skończyć jakieś studia wyższe, jednak rozwiązanie okazało się być bardzo proste – Było dużo różnych możliwości, ale pomyślałem: dlaczego nie wybrać reżyserii filmowej jako drogi do reżyserii teatralnej. Jedno i drugie reżyseria.
Aczkolwiek Łódzka Filmówka nie czekała na Krzysztofa z otwartymi ramionami, wręcz przeciwnie. Dwa razy pod rząd komisja odrzuciła jego starania.
Sam Kieślowski właściwie zarzucił już marzenia o karierze reżysera teatralnego, ale jego chora (i całe szczęście) ambicja oraz wrażliwość, którą uznając za cechę mającą silne odbicie w jego twórczości wielokrotnie będę jeszcze przywoływać, kazały mu udowodnić, że do Szkoły i tak się dostanie. I tak też zrobił. Ową wrażliwość wytłumaczę przytaczając obrazek z życia młodego wtedy Krzysztofa – W czerwcu 1963 roku po raz drugi zdawał do szkoły filmowej i po raz drugi dotarł do końcowej fazy egzaminów. Indeksu nie otrzymał. Wrócił z Łodzi do Warszawy i przy ruchomych schodach trasy W-Z spotkał się z matką. Nie musiał nic mówić. Spojrzała na niego i rozpłakała się. – Wtedy obiecałem sobie, że to już się nie powtórzy. Za trzecim razem na szczęście się udało. Być może ktoś zna odpowiedź dlaczego akurat wtedy, ale sam Krzysztof komentuje to w bardzo prosty sposób – Skądinąd uważam, że absolutnie nie powinni mnie przyjmować. Byłem kompletnym idiotą. Nie mogę zrozumieć, dlaczego mnie przyjęli. Pewnie dlatego, że zdawałem trzy razy.
Kariera filmowa Kieślowskiego rozwijała się niezwykle prężnie, jego dorobek, na który składają się zarówno etiudy jak i pełne metraże, dokumentalne oraz fabularne, liczy niemalże pięćdziesiąt filmów.
Mimo, iż filmografię reżysera otwiera zrealizowana w PWSTiF (dodatek Tv doszedł później) etiuda fabularna Tramwaj (1966) (tutaj zobaczysz), która zresztą nie zachwyciła egzaminatorów i otrzymała jedynie ocenę 3+ oraz miano przeciętnej, to jednak w początkowym etapie jego twórczości dominują dokumenty, których poetyka zasadzająca się na obserwacji codziennego życia i wnikliwej analizie napotykanych charakterów, postaw czy dramatów, przenika również do jego (zwłaszcza późniejszych) fabuł.
W PWSTiF zrealizował jeszcze dwie etiudy – dokumentalną – Urząd (1966) (tutaj zobaczysz), obnażającą biurokrację Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, oraz fabularną, w której jednak przeważa dokumentalna kamera z ręki – Koncert życzeń (1967) (tutaj zobaczysz) będącą refleksją na temat zachowania i postaw młodych osób, o tle muzycznym obfitującym w równie chwytliwe jak kultowe utwory czyli Dwudziestolatki, Nigdy więcej czy Trzynastego.
Zaraz po ukończeniu Filmówki Kieślowski tworzy swój pierwszy (aczkolwiek nie ostatni) film dla telewizji – Zdjęcie (1968). Inspiracją do niego była fotografia, którą reżyser dostał od jednego z największych polskich dokumentalistów – Kazimierza Karabasza, przedstawiająca dwóch małych chłopców z karabinami. Kieślowski po latach odnajduje, dorosłych już, bohaterów zdjęcia i rozmowę z nimi czyni tematem swojego kolejnego filmu dokumentalnego. Młody i niedoświadczony jeszcze wtedy wystarczająco reżyser zastosował w tym filmie metodę, którą wówczas uważał za słuszną, ale szybko przekonał się, że ta absolutnie nią nie jest i nigdy więcej potem jej nie stosował, a mianowicie (…) beznamiętne podglądanie i filmowanie życia, tak jak ono wygląda, jak się toczy. Bezzwracania uwagi na to, że może się naruszać czyjąś prywatność.
Kieślowski jednak na jakiś jeszcze czas zostaje przy nurcie kina dokumentalnego. Nawiązuje współpracę z Wytwórnią Filmów Dokumentalnych (gdzie wcześniej odbywał praktyki studenckie), i realizuje tam (w latach 1969-1973) osiem filmów, w większości krótkometrażowych (z jednym wyjątkiem – trwającym ok. 45 minut filmem Robotnicy’71: nic o nas, bez nas, współreżyserowany przez Tomasza Zygadłę). W tym czasie Kieślowski zrealizował także szesnastominutowy film dokumentalny dla Wytwórni Filmowej Czołówka – Byłem żołnierzem, o żołnierzach, którzy w trakcie drugiej wojny światowej stracili wzrok.
Wracając jednak do współpracy Krzysztofa z WFD, pierwszym jej owocem był film dyplomowy Kieślowskiego Z miasta Łodzi (1969) (tutaj obejrzysz), w którym chciał pokazać malownicze jego zdaniem miasto, które dobrze już zna i ludzi je zamieszkujących wraz ze wszystkimi ich codziennymi troskami, zmartwieniami czy dramatami. Autentyczny obraz otaczającej go i podpatrywanej każdego dnia rzeczywistości. Swój zamysł wyjaśniał w następujący sposób – Chcę poszukać niegazetowej prawdy, przeciwstawić racje gazetowe codziennym. Nie będzie tutaj egzotyki – przestępców, wykolejeńców, melin. Codzienność i powszedniość są wystarczająco egzotyczne.
Dosyć typowy dokument Fabryka (1970), słusznie nagrodzony w 1971 roku za film najbardziej zaangażowany w tematykę społeczną, jak wskazuje tytuł, przedstawia dzień pracy na hali w fabryce traktorów. Pokazuje uczucie bezduszności pracodawców i nieludzkie warunki pracy, co spowodowało, że było to pierwsze dzieło Kieślowskiego zatrzymane przez cenzurę.
https://www.youtube.com/watch?v=vDiNQdMwHgM
Kolejny film – Przed rajdem (1971) (tutaj kliknij)- ze względu na stosunkowo rozrywkowy i neutralny temat na szczęście już tych problemów nie miał. Opowiada on o przygotowaniach kierowcy Krzysztofa Komornickiego do rajdu w Monte Carlo i o jego zmaganiach z kultowym polskim fiatem, sam reżyser jednak nie uważał reportażu za udany.
Wspomniany już wcześniej najdłuższy film z tego (1969-1973) okresu Robotnicy’71: nic o nas, bez nas (1971) to, jak mówi sam Kieślowski, najbardziej polityczny z moich filmów, prezentujący portret robotników w tamtym okresie, a dokładniej stanu ich umysłów. Został on oczywiście zatrzymany przez cenzurę i przemontowany przez telewizję bez zgody autorów, po czym wyemitowano go pod inną nazwą – Gospodarze.
Kolejna pozycja w filmografii Kieślowskiego to krótki, ale jakże dosadny i treściwy obraz działania zakładu pogrzebowego pt. Refren (1972). Być może oglądany ówcześnie przerażał, ale z perspektywy czasu ukazywane absurdy niejednokrotnie wywołują uśmiech na twarzy odbiorcy. Ciekawe są okoliczności powstania tego krótkiego dzieła, jak wspomina Witold Stok (operator Refrenu) Marysia, żona Krzysztofa, była wtedy w zaawansowanej ciąży. Na planie filmu Krzysztof przyglądał się nagrobkom i zastanawiał się, jakie imię wybrać dla swojego dziecka. Był przekonany, że urodzi się córka. A na tablicach nagrobnych były same XIX-wieczne Genowefy, Łucje, Felicje. Nie podobały mu się. Chyba nazwę ją Opona (należy tu być może przypomnieć, a być może powiedzieć, że Kieślowski miał motoryzacyjnego bzika). Opona Kieślowska – to chyba nieźle brzmi, żartował. Zaspokajając czytelniczą ciekawość, córka ostatecznie dostała imię Marta.
Przed narodzinami córki, chcąc zwyczajnie zarobić, Krzysztof zrealizował dwa filmy zleceniowe – Między Wrocławiem a Zieloną Górą (1972), o charakterze promocyjno-reklamowym, zachęcający młodych ludzi do podejmowania pracy w uprzemysłowionych regionach, oraz Podstawy BHP w kopalni miedzi (1972), film instruktażowy, którego fabułę streszcza sam tytuł. Pozycje niekoniecznie przełomowe, jednak mimo wszystko autorstwa bohatera niniejszego artykułu.
W 1973 roku Kieślowski realizuje Murarza (tutaj go zobaczysz), którego „fabułę” przejrzyście opisuje Danuta Stok wykorzystując słowa reżysera – W święto I maja murarz wspomina swoja przeszłość – jako młody aktywista partyjny i przykładowy przodownik pracy awansował do pracy biurowej. Po 1956 roku rozczarowany wraca do pracy w marmurce. Korzystając z bardzo trafnego określenia prof. Mikołaja Jazdona był to portret Syzyfa komunistycznego świata. Kolejny raz film został niestety zatrzymany przez cenzurę i premierę miał dopiero 8 lat później, czyli w 1981 roku.