KRAINA TRAW. Umysł dziecka przetrwa wszystko
ODMIENNE STANY ŚWIADOMOŚCI #2: Kraina traw
Wyobraź sobie, że znowu masz dziewięć lat. Twoja matka jest zaniedbaną histeryczką, a ojciec podstarzałym hippisem. W dodatku oboje to narkomani, dla których ważniejszy od ciebie jest codzienny strzał w żyłę i utrata kontaktu z rzeczywistością. Mieszkacie w zagraconej norze, którą tylko ty sprzątasz, jeśli akurat nie przygotowujesz i nie podajesz kolejnej działki któremuś z rodziców. Ponieważ nie możesz z nimi nawet normalnie porozmawiać, twoimi przyjaciółkami stają się zniszczone główki lalek, którym nadajesz imiona i charaktery. Kiedy twoja matka umiera z przedawkowania, nie masz nawet czasu się rozpłakać, bo musisz powstrzymać naćpanego ojca przed podpaleniem jej ciała. A zaraz potem jesteście w autobusie i jedziecie na prowincję, gdzie podobno twoja babcia ma farmę. Na miejscu okazuje się, że to opuszczona rudera pośrodku niczego. I kiedy już masz nadzieję, że mimo wszystko będzie lepiej, ojciec idzie w ślady matki i zostajesz sierotą bez środków do życia.
Przerażające, prawda?
Tak wygląda początek Krainy traw. Choć opisane wydarzenia sugerują ciężki dramat psychologiczny z patologią w tle, film ogląda się jak współczesną baśń z fantastycznymi postaciami. Główną bohaterką jest dziewięcioletnia dziewczynka o imieniu Jeliza-Rose (Jodelle Ferland). Otaczająca ją rzeczywistość jest przerażająca, lecz Jeliza-Rose zdaje się nie widzieć wszystkich tych okropności. A raczej: widzi wszystko, ale w inny sposób. W jej dziecięcym umyśle ojciec (Jeff Bridges) nie jest narkomanem na haju, tylko często wybiera się na „małe wakacje” pod wpływem zastrzyku z heroiny, który sama mu zresztą przyrządza. I nie widzi w tym nic złego, bo dlaczego miałaby? Przecież nikt nie pouczył jej o działaniu substancji psychoaktywnych. Z kolei zrujnowany dom w szczerym polu nie jest powodem do zmartwień o złe warunki mieszkaniowe. To po prostu duży plac zabaw z zakamarkami pełnymi ciekawostek, gdzie można bawić się w chowanego albo szukać skarbów.
Wszystko dzięki nieposkromionej wyobraźni Terry’ego Gilliama, który potrafi nawet najbardziej depresyjną historię pokazać z zaskakującego punktu widzenia. Od ponad trzydziestu lat koncentruje się na opowiadaniu historii niezwykłych ludzi, którzy nie pasują do otaczającego ich świata. Taki był baron Munchausen (Przygody barona Munchausena), doktor Parnassus (Parnassus) i Cohen Leth (Teoria wszystkiego). Taki jest też sam Gilliam ze swoimi dziwacznymi pomysłami, przez co często ma kłopoty z zebraniem funduszy na realizację kolejnych niesamowitych filmów. A kiedy już powstają, zazwyczaj zbierają mieszane opinie. Nietypowe wizje świata są zawsze pełne szczegółów i rozbudowanej scenografii, która jest znakiem rozpoznawczym reżysera. Od zawsze miał zacięcie do zabawy z formą, czym zasłynął jako autor surrealistycznych animacji w Latającym Cyrku Monty Pythona. Zdobyte w brytyjskiej ekipie doświadczenie przydaje się w każdym kolejnym filmem.
W książce Kraina traw napisanej przez Mitcha Cullina najciekawsza dla Gilliama (i godna przeniesienia na kinowy ekran) była ujmująca perspektywa dziecka, które jest wolne od uprzedzeń i konwenansów. Nie zna ich, więc po swojemu określa wszystko, co się wokół niego dzieje. Reżyser dość trafnie określił historię jako połączenie Alicji w Krainie Czarów z Psychozą. To dużo mówi o nastroju filmu i jego fabule. Od momentu rozpoczęcia kolejnych „małych wakacji” ojciec dziewczynki jest nieprzytomny. Wkrótce umiera i rozkłada się na fotelu, w peruce i makijażu, ponieważ Jeliza-Rose stwierdza, że tak będzie lepiej wyglądał. Z kolei ona całymi dniami bawi się w zakamarkach domu i w wysokiej trawie na zewnątrz. Za przyjaciółki ma główki lalek, które zatyka sobie na palcach. Rozmawia z nimi, dopowiadając ich kwestie i odgrywa scenki z ich udziałem. Nadaje im imiona: Sateen Lips, Glitter Gal, Mustique, Baby Blonde. Każda z nich ma inną osobowość, odzwierciedlającą poszczególne cechy charakteru dziewczynki. Choć samotna, nie jest sama ani przez chwilę – ma kilka wersji siebie do towarzystwa i czuje się z nimi znakomicie.