Kosmiczny łowca. Ranking wszystkich filmów z PREDATOREM
2. Predators (2010)
Jeden z najbardziej zaskakujących jakościowo filmów tego zestawienia. Nie żebym nie wierzył w potencjał Roberta Rodrigueza, pierwotnie trzymającego pieczę nad całością, wycofanego z czasem do poziomu producenta. Nie żebym nie lubił Nimroda Antala, bo gość zyskał swoimi Kontrolerami mój wieczny szacunek, więc nie w tym rzecz. Po prostu po tym, jak wyboiste były losy kontynuacji i crossoverów Predatora, nie wierzyłem, że prostota, którą Rodriguez i Antal chcą mi zaproponować w trzecim filmie serii, jest w stanie poruszyć Ziemię. Bo owszem, pewnego rodzaju wstrząsu w końcu oczekiwałem, gdyż miałem dość tego, jak bardzo postać Predatora rozmienia się na drobne. Jakież było moje zdziwienie, gdy w Predators niemal od pierwszej do ostatniej sceny twórcy zdołali utrzymać moje zainteresowanie, chwytając mnie za gardło i nie dając możliwości ucieczki. Zaskoczenie jest tym większe, gdy weźmie się pod uwagę, że Predators to nic innego, jak scenariuszowa kalka pierwszego, kultowego już Predatora, w której jednak zastosowano kilka istotnych zmian, jednocześnie wzbogacając całość niespotykaną jak dotąd w serii dawką wyrazistego mroku. Twórcy Predatora 2 byli oryginalni, ponieśli jednak ryzyko – według jednych się udało, według innych nie. Twórcy Predatora (2018) także chcieli być innowacyjni względem serii, ale w tym wypadku mówimy o ewidentnej porażce koncepcyjnej. Natomiast Predators to pójście po linii najmniejszego oporu, gdyż akcja wraca do dżungli, gdzie kolejny oddział twardzieli bawi się w kotka i myszkę z oprawcą kameleonem. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Akcja osadzona jest bowiem na innej planecie, a awanturnicza ekipa okazuje się składać ze skrupulatnie dobranych osobników, którzy niczym w Cube stoją przed zadaniem znalezienia wyjścia z pułapki, w której zostali zamknięci. Adrien Brody to dla mnie kolejny, po Gloverze i Holbrooku, niedoceniony, całkowicie olany przez fanów obsadowy strzał w dziesiątkę. Świetna, bo zarazem bardzo nietypowa dla odtwórcy Szpilmana kreacja, która niesie ten film na smukłych, acz umięśnionych barkach charyzmy.
⑧
1. Predator (1987)
Podobne wpisy
Co mogę powiedzieć o filmie, który wszyscy znają? Bez względu na to, jak toczyły się losy tej serii, bez względu na to, że miała lepsze i gorsze momenty, wybierając najlepszego przedstawiciela tych kosmicznych łowów, wypada cofnąć się do roku 1987, czyli do momentu, gdy po raz pierwszy pomysły braci Jima i Johna Thomasów zostały światu zwizualizowane. Predator jest bowiem brylantem w tym zestawieniu nie dlatego, że najlepiej pokazał kosmicznego łowcę, bo najlepiej zrobiono to w Predators. Nie dlatego, że ma najlepszą fabułę, bo ta jest przecież prosta jak drut. Siła obrazu McTiernana ponownie tkwi w prostocie, acz w prostocie umiejętnie kierowanej ku czemuś wyjątkowemu. To rasowe kino akcji, które idealnie sprawdza się także poza kontekstem fantastycznonaukowym, na którym zostało zbudowane. Odsyła nas do czegoś, co powoli we współczesnym kinie odchodzi w zapomnienie, do etosu żelaznego twardziela, męskiego bohatera siejącego zniszczenie, w pełni skoncentrowanego na zadaniu, które mu powierzono. Nieprzyjmującego zakładników, idącego po trupach do celu, niewysługującego się kobietami, klnącego, spoconego samca, który choć z czasem stał się dla kina karykaturą, to jednocześnie dla oglądającego film faceta zawsze będzie swego rodzaju symbolem wolnej od ucisku, niespożytej siły. I taki paker, obwieszony żelastwem, stał się dla kosmicznego łowcy idealnym adwersarzem, gdyż nie dając się okiełznać, nie dając się określić, stanowił wyzwanie. Brawo, Arni, za ten wylewający się z ekranu testosteron i dzikość – przecież o odnalezienie tej siły w sobie poniekąd w tej historii chodzi.
⑨