KINO EUROPEJSKIE: Terence Davies
Po dwóch dniach festiwalu (Era Nowe Horyzonty 2008 r. – przyp. red.) kolejki na retrospektywę Terence Daviesa we wrocławskim Heliosie sięgały schodów; po trzech, już się nań wspinały. Czynników, które wpłynęły na popularność kameralnych i dosyć hermetycznych filmów niezbyt znanego dotąd w Polsce twórcy, jest wiele, ale fakty pozostają faktami: codziennie blisko dwieście osób przed seansami „daviesów” było odprawianych z kwitkiem (inna sprawa, iż organizatorzy zarezerwowali dla Daviesa najmniejszą, bo mieszczącą zaledwie 140 miejsc salę).
Jako główna autorska retrospektywa tegorocznej ENH, retrospektywa daviesowska od samego początku mogła liczyć na duże zainteresowanie, niemniej cieszy niesłabnąca popularność kina w gruncie rzeczy trudnego, które wśród widzów zdobywało naprawdę różnorakie opinie – od urzeczenia po zarzuty względem „nudy wiejącej z ekranu”. Davies, nazywany często „Proustem kina”, tworzy filmy niebywale osobiste, dzieli się swoimi wspomnieniami, obsesjami, samotnością – i chyba można bezpiecznie stwierdzić, iż wiele sympatii zaskarbił sobie ów twórca nie tylko jako filmowiec, ale i miłośnik kina, opowiadający o każdym filmie cyklu w pierwszej turze retrospektywy („Błagam was, musicie obejrzeć Szlachectwo zobowiązuje). Na festiwalu miała też premierę wydana przez Ha!art książka Michała Oleszczyka Gorycz wygnania: kino Terence’a Daviesa.
Dzieci
Bardzo bolesny debiut Daviesa. Już tu pojawiają się eksperymenty formalne, mieszające przeszłość z teraźniejszością; obserwujemy Roberta Tuckera, apatycznego, zamkniętego w sobie chłopca, bitego zarówno w domu (przez ojca), jak i w szkole (przez kolegów), oraz jego obraz z lat późniejszych, dorosłego mężczyznę, homoseksualistę, nieudacznika jakoby odsuniętego od świata. Te dwie płaszczyzny przenikają się przez cały czas, tworząc tragiczny portret człowieka, który nie potrafi zmierzyć się zarówno z własną naturą, jak i otoczeniem. [Artemis]
Madonna z Dzieciątkiem
Kontynuacja Dzieci, chyba najlepsza część trylogii. To tu Davies najmocniej przedstawia motyw religii i homoseksualizmu; Madonna… to obraz szalenie odważny, chwilami wręcz ocierający się o profanację, jak w scenie rozmowy o tatuażu. Film obsesyjny, na swój sposób okrutny. [Artemis]
Podobne wpisy
Śmierć i przemienienie
Dzieci przedstawiały „sceny z dojrzewania”, Madonna… – brutalną dojrzałość. Śmierć i przemienienie to film o umieraniu, o wspominaniu, o rozdrapywaniu dawnych ran. Najbardziej złożony formalnie, na mnie zrobił chyba najmniejsze wrażenie; Davies, chociaż mówi o sobie, odwołuje się do emocjonalności i wspomnień widza – być może stąd to odczucie. [Artemis]
Odległe głosy, martwe natury (Dalekie głosy, spokoje życie)
Cóż za cudowny film! Jedyna w swoim rodzaju opowieść o rodzinie – szczera, chwilami gorzka, ale z pewnością nie tak depresyjna jak poprzedni rozdział autobiograficznego cyklu Daviesa. Wspomnienia i chwila obecna, nierozerwalnie ze sobą złączone; wesela, pogrzeby i sprawy dnia codziennego. Wiele tu nostalgii, ale i goryczy. I ogląda się to tak, jakby oglądało się historię swojej własnej rodziny. Piękne. Po prostu piękne kino. [Artemis]