search
REKLAMA
Biografie ludzi filmu

JAMES GUNN. Upadek z wysokości

Filip Pęziński

5 sierpnia 2018

REKLAMA

Był 18 września 2012 roku, kiedy James Gunn został oficjalnie potwierdzony jako reżyser Strażników Galaktyki, kolejnej części układanki znanej jako Filmowe Uniwersum MarvelaWiadomość tę przekazał sam Gunn za pośrednictwem swojego konta na Facebooku – „jako odwieczny miłośnik komiksów Marvela, kosmicznych przygód i szopów, czekałem na możliwość pracy nad tym filmem, od kiedy skończyłem dziewięć lat”, pisał. Zwariowany i odważny film (kto sześć lat temu pomyślałby poważnie o filmie z gadającym szopem i chodzącym drzewem w rolach głównych poważnie?) zebrał pozytywne recenzje, dobre wpływy z kinowych kas i rozkochał w sobie miliony widzów na całym świecie. Gunn powrócił zatem triumfalnie z sequelem, stał się konsultantem do spraw kosmosu Marvela, producentem Avengers: Wojny bez granic (pisał także dialogi Strażników do tego filmu), a nawet gościnnie reżyserował sceny z udziałem Stana Lee do kolejnych produkcji Disneya. Pod koniec czerwca twórca ogłosił zakończenie pracy nad scenariuszem trzeciej części przygód Strażników Galaktyki. Wszystko wskazywało na to, że Gunn na dobre przeniósł się ze świata tanich horrorów do samego serca Hollywood. Nikt nie spodziewał się czającej się za rogiem tykającej bomby…

Był lipiec 2018 roku, kiedy Mike Cernovich, prawicowa osobowość internetowa, w odpowiedzi na krytykę Gunna wobec prezydenta Donalda Trumpa zwrócił uwagę na kontrowersyjne tweety twórcy. Między 2008 a 2009 rokiem Gunn napisał na Twitterze serię niewybrednych, prowokujących żartów o gwałtach i pedofilii. Reakcja Disneya była natychmiastowa i bardzo radykalna – studio zakończyło współpracę z Gunnem i zwolniło go z funkcji reżysera i scenarzysty trzeciej części Strażników Galaktyki. Twórca jeszcze przed podjętą przez rozrywkowego giganta decyzją przeprosił za wpisy, podkreślił, że ich żałuje, a wiadomość o końcu współpracy z Marvelem nazwał z biznesowego punktu widzenia zrozumiałą. Ta spotkała się jednak z falą krytyki. Natychmiast ruszyła zbiórka podpisów pod petycją, w której fani domagali się przywrócenia twórcy w roli autora trzeciej odsłony marvelowskiej serii (do tej pory zebrano pod nią ponad 350 tysięcy podpisów). Otwarcie decyzję skrytykowało także wielu publicystów, artystów i współpracowników Gunna, m.in. znany ze Strażników Galaktyki David Bautista. Pod koniec lipca gwiazdy produkcji Marvela udostępniły w swoich mediach społecznościowych list otwarty, w którym okazały wsparcie dla twórcy.

James Gunn

James Gunn dał się poznać jako autor pełen pasji, utrzymujący znakomite relacje ze swoimi współpracownikami i kochający kontakt z fanami. Jego media społecznościowe pełne były ciekawostek z planu, ciepłych opowieści o rodzinie, ukochanych zwierzętach i pracy w przemyśle filmowym. Chętnie i regularnie udzielał odpowiedzi na zadawane przez internautów pytania i wchodził z nimi w liczne interakcje. Nic dziwnego, że fani i współpracownicy stanęli za nim murem i natychmiastowo wybaczyli mu kiepskie, niesmaczne żarty sprzed dekady. Trudno jednak z drugiej strony dziwić się decyzji korporacji Disneya, która na pewno bez Gunna sobie poradzi, a który to w obliczu ostatniej afery okazałby się może dla korporacji nastawionej na rozrywkę dla całej rodziny zbyt dużym ciężarem…

Zasadniczym pytaniem pozostaje, czy odrzucenie przez potężnego Disneya oznacza odrzucenie przez całe Hollywood?

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na filmach takich jak "Batman" Burtona, "RoboCop" Verhoevena i "Komando" Lestera. Pasjonat kina superbohaterskiego, ale także twórczości Davida Lyncha, Luki Guadagnino czy Martina McDonagh.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA