search
REKLAMA
Artykuł

JAMES BOND od 60 lat ratuje świat. Wielki przegląd WSZYSTKICH filmów o przygodach agenta 007

James Bond gości na ekranie od 60 lat – w tym tekście przeczytacie o WSZYSTKICH filmach, w których pojawił się w tym czasie.

Piotr Żymełka

28 grudnia 2022

REKLAMA

Live and Let Die, (Żyj i pozwól umrzeć), 1973, reż. Guy Hamilton

Powrót do wyboru

Get Moore!

Po zdawałoby się ostatecznej deklaracji Seana Connery’ego, że nigdy już nie zagra Bonda, producenci musieli szybko znaleźć zastępcę Szkota. Roger Moore, którego rozsławiła rola w znanym i lubianym również w Polsce serialu Święty, od dawna był kandydatem na 007, ale właśnie prace nad produkcjami telewizyjnymi uniemożliwiały mu wskoczenie w smoking tajnego agenta Jej Królewskiej Mości. Oto jednak, w 1972 roku, udało się w końcu zaangażować Moore’a. Aktor miał wtedy 45 lat, co czyni go najstarszym odtwórcą Bonda w momencie debiutu (jeśli nie liczyć parodii Casino Royale z 1967 roku).

Twórcy od samego początku istnienia cyklu starali się nadążać za czasami i modami, stąd na przykład tematyka kosmiczna w Żyje się tylko dwa razy. W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych świat zachodni zaczynał zmagać się z plagą narkotyków (problem oczywiście istniał wcześniej, ale wtedy się nasilił). Scenarzyści postanowili to wykorzystać i tym razem przeciwnikiem Bonda nie jest megaloman pragnący władzy nad światem, tylko żądny zysku przestępca. Dodatkowo, kultura Afroamerykanów przebijała się coraz bardziej do głównego nurtu, co zaowocowało między innymi szeregiem filmów określanych mianem blaxploitation. To również znalazło odzwierciedlenie w fabule, gdy 007 zwiedza nowojorski Harlem (zgodę na filmowanie trzeba było „uzyskać” od lokalnych gangów), a spora część obsady ma ciemny kolor skóry. Wreszcie, właśnie w Żyj i pozwól umrzeć pojawiła się pierwsza czarnoskóra dziewczyna Bonda – agentka Rosie (Gloria Hendry).

Miłym akcentem było osadzenie akcji na Karaibach (na fikcyjnej wyspie San Monique). W rzeczywistości sceny kręcono niemalże w tych samych miejscach, w których powstawały zdjęcia do pierwszego filmu cyklu – Dr. No, a Bond korzysta z usług Quarrela Juniora (Roy Stewart), syna bohatera z pierwszej odsłony, również pomagającego 007. Stanowi to świetny, nostalgiczny akcent w debiucie Rogera Moore’a, czyli niejako nowym „życiu” postaci.

W fabule aż roi się od akcentów voodoo, czyli scenarzyści mocno eksploatowali lokalne zwyczaje i wierzenia. I choć momentami może się wydawać, że wkradły się do historii akcenty nadprzyrodzone, to są one jedynie zasugerowane i zarówno zwolennicy fantasy, jak i twardo stąpający po ziemi sceptycy znajdą argumenty na swoją korzyść.

Jak zawsze, nie zabrakło widowiskowych scen. Tym razem na pierwszy plan wysuwają się: świetny pościg motorówkami, przebiegnięcie po grzbietach krokodyli oraz brawurowa jazda karaibskim autobusem piętrowym – nie zestarzały się właściwie ani trochę. Twórcy postanowili tez wprowadzić znaczący akcent komediowy, pod postacią nieustępliwego szeryfa J. W. Peppera (Clifton James). Ten bohater jeszcze się w cyklu pojawi.

Roger Moore został zapamiętany jako „najlżejszy” Bond, miejscami ocierający się o granice autoparodii i skłonny do błazenady. Tym bardziej zaskakujące jest, że w jego debiucie znajdą się sceny, które spodziewalibyśmy się zobaczyć raczej w wersji Connery’ego – na przykład spoliczkowanie dziewczyny w celu wyciągnięcia z niej informacji. Generalnie jednak, Moore wyraźnie zaznaczył swą osobowość i wzbogacił postać 007 o nieco bardziej arystokratyczny sznyt i pełen ironii luz. Sprawdził się w niemożliwym, wydawałoby się zadaniu, przejęcia pałeczki po przystojnym Szkocie.

Żyj i pozwól umrzeć po latach podobał mi się nawet bardziej niż kiedyś i uważam film za udaną odsłonę cyklu, a także dobry debiut Moore’a w roli Bonda.

Powrót do wyboru

REKLAMA