search
REKLAMA
Książka a film

Jak wypada książkowy LABIRYNT FAUNA w porównaniu z filmem Guillermo del Toro

Agnieszka Stasiowska

6 sierpnia 2019

REKLAMA

Krytyka przyjęła film del Toro jednomyślnym zachwytem. Obraz zdobył wiele nagród, w tym trzy nagrody Akademii – za najlepszą charakteryzację, najlepszą scenografię i najlepsze zdjęcia. Scenariusz del Toro był nominowany do Oscara, nagrody BAFTA i Saturna. Film osiągnął niebywały sukces, a jego twórca światową renomę. Od tego czasu jego produkcje cieszą się niesłabnącym powodzeniem i zainteresowaniem, i chociaż Oscar dla najlepszego filmu za Kształt wody został przez publikę przyjęty z mocno mieszanymi uczuciami, Guillermo del Toro to dziś nazwisko z pierwszego szeregu.

Rok 2019.

Cornelia Funke, autorka powieści dla młodzieży (m.in. świetnie przyjętej, wydanej także w Polsce serii Atramentowy świat) wydaje książkę pod tytułem Labirynt fauna. Przypadek? Nie, powieść powstała na podstawie filmu, przy współudziale jego reżysera. Del Toro ma już za sobą podobne doświadczenia – kilka lat wstecz ukazała się powieść dla młodzieży Trollhunters. Łowcy trolli, napisana na podstawie stworzonego przez reżysera serialu animowanego we współpracy z Danielem Krausem. Nieco zmieniona fabularnie, stanowi świetny przykład inteligentnej i zabawnej przygodówki dla nieco starszej dzieciarni.

Labirynt fauna to osobny temat. Z pewnością napisanie baśni dla dorosłych – bo trudno taką literaturę dać do ręki dziecku – było dla Funke wyzwaniem. Jak sama wspomina w posłowiu, nie chciała, żeby powieść była typowym produktem tego typu – najczęściej takie książki to zaledwie rozbudowane scenariusze, i miłośnicy słowa pisanego omijają je szerokim łukiem. Funke spotykała się z del Toro podczas pracy nad tekstem wiele razy, dodając do powieści fragmenty, których w filmie się nie znajdzie – opowiadające o samym labiryncie, historii jego powstania, o losach ludzi i nie-ludzi z nim związanych. Te wstawki potęgują baśniowy klimat historii. Jednocześnie Funke swoim tekstem poważnie zawęża możliwość interpretacji historii wymyślonej przez del Toro – to, co w filmie było niedookreślone, u niej jest jednoznaczne – historia labiryntu, fauna i księżniczki Moanny to baśń, ale baśń żywa. Pisarka nadaje też głębi postaci kapitana Vidala – ten, który w filmie jawi się jako prosty, jeśli nie prostacki, potwór w ludzkiej skórze, w powieści zyskuje swój głos, choć nie wyrażany bezpośrednio. W ten sposób Funke jednocześnie ograbia filmowy Labirynt fauna z mistycyzmu, i wzbogaca go treścią.

Powieść jest dobra sama w sobie. Dla tych, którzy filmu nie widzieli, będzie świetnym wstępem do niego, a sam seans będzie dla nich zupełnie innym doświadczeniem niż dla tych, którzy z literacką wersją zapoznają się mając za sobą już znajomość filmu. Ci drudzy ze zdumieniem stwierdzą, że to, co w filmie wyglądało na dość jednoznaczne, ma drugie dno. A to, co mogli sobie dowolnie interpretować, nagle zostało jasno dookreślone. Nie wątpię, że po lekturze zdecydują się na ponowny seans – ja tak zrobiłam.

Funke i del Toro udała się rzecz bardzo trudna – za pomocą nowego medium opowiedzieli znaną historię na nowo, zapraszając swoich odbiorców do świata, który znają, ale który, jak ogry, ma wiele warstw. Ich wspólne dzieło to powieść, dla której etykietka „na podstawie filmu” jest niemal obraźliwa. Gdybym tego nie wiedziała, uwierzyłabym, że jest przeciwnie.

Książkowy Labirynt Fauna pojawił się w Polsce nakładem wydawnictwa Zysk S-ka. 

Agnieszka Stasiowska

Agnieszka Stasiowska

W filmie szuka różnych wrażeń, dlatego nie zamyka się na żaden gatunek. Uważa, że każdy film ma swojego odbiorcę i kiedy nie przemawia do niej, na pewno trafi w inne, bardziej skłonne ku niemu serce.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA