search
REKLAMA
Artykuł

INCEPCJA. ANALIZA POLEMICZNA

Tekst gościnny

1 stycznia 2012

REKLAMA

4. “Ten film jest niebieski”
– czyli naprawdę wolałbyś, by był tęczowy?

Kolejny prosty zarzut. Duża kasa – film o snach – film mało oniryczny – wyrzucona kasa. To prawda, zresztą Incepcja w zasadzie w ogóle oniryczna nie jest w warstwie wizualnej. Wyjaśnienie tego faktu poprzez stwierdzenie, iż Nolanowi zabrakło wyobraźni oraz/lub zachłysnął się budżetem to jednak jest jakaś teoria. Czy nie lepszą jednak jest taka, że estetyka oniryzmu nie służyłaby kompletnie myśli przewodniej filmu ani nie korespondowałaby logicznie z prawami kreowanego przez reżysera świata?

Nie zapominajmy, proszę, że sny pokazane w Incepcji to nie spontaniczne, niekontrolowane wybuchy nieświadomości, tylko starannie stworzone dla pewnego celu projekty architekta. Sądzę, że Ariadne mogłaby dla swojego snu zaprojektować samochody o kołach kwadratowych, kręcących się mimo to normalnie. Pytanie tylko, po co? Projekt powinien być jak najbardziej zbliżony do rzeczywistości, by a) stworzyć wiarygodną iluzję, która niczym nie może się zdradzić obiektowi operacji, b) nie utrudniać zadania ekipie ekstraktorów/inceptorów. Powtórzę – sny kreowane w filmie Nolana nie są normalne, to pewne twory konstruowane intencjonalnie i wspomagane pewnym zapleczem technologicznym – nie wszystkie prawa znane nam z naszych doświadczeń mają tutaj zastosowanie. Moje sny nie kończą się trzęsieniem ziemi na moment przed przebudzeniem, ale z drugiej strony nigdy nie znalazłem się w cudzym śnie, w którym właśnie zastrzelono jego autora. Myślę, że w tym świetle hipotetyczna wizja Nolana o zawalającym się śnie jest całkiem do przyjęcia.

Wspomniałem też coś o myśli przewodniej filmu, do tego wątku wrócę obszerniej później, na razie trącę temat od poruszanej strony estetycznej. Otóż myślę, że sekwencje snu są tak konwencjonalne i realistyczne, by przekazać widzowi, jak złudna potrafi być rzeczywistość. Uważam, że jest to przemyślany zabieg reżysera – widz ma się zgubić w grze snu i jawy tak samo jak Cobb, ma poczuć się niepewnie, gdyż normalnie wyglądający świat może właśnie być tylko ułudą. Estetyka oniryczna mogłaby się wydać na miejscu dla postaci posługującej się senną logiką, jednak zdradzałaby się automatycznie przed widzem.

Wszystko rozbija się o dręczące głównego bohatera pytanie: skoro sen wygląda jak jawa, to dlaczego jawa nie miałaby być snem? I możemy mieć pretensje do Nolana, dlaczego nie dał się bardziej ponieść wyobraźni (o ile w ogóle posiada coś takiego) w warstwie wizualnej, dlaczego, mając takie pieniądze, nie pokazał walczących mieczami świetlnymi nazistów na tyranozaurach? Jednak wcześniej zastanówmy się, komu tutaj faktycznie zależy na formie błyszczącej się, a nie sensownej.

5. “Trzygodzinny zwiastun”
– czyli… wyczerpuje mi się forma nagłówka.

Przyznaję, że tutaj nie wiem, jak mam polemizować z zarzutami. Nie żebym się zgadzał, po prostu nawet nie do końca rozumiem, jak ma się ów “zwiastunowy” montaż przejawiać. Omawiany film zdążyłem już obejrzeć dwa razy i ani w nim, ani w żadnym innym dziele Nolana montaż mi nie przeszkadzał, nie utrudniał zanurzenia się w opowieści, nie wydawał się wymuszony, przesadzony itp. Wręcz przeciwnie, reżyser ten w swoich filmach, patrząc na montaż z perspektywy całościowej – nie pojedynczych scen – odznaczał się niezwykłą pomysłowością i umiejętnością przenoszenia treści filmu na jego walory formalne (odwrócony montaż w Memento, plątanie się pomiędzy pamiętnikami w Prestiżu czy pudełkowa konstrukcja Incepcji). W jego najnowszym filmie wrażenie stopniowego schodzenia w dół i głębiej jest fenomenalnie oddane – także przy pomocy ścieżki dźwiękowej. Poziom patosu jest tu faktycznie wysoki – muzyka nadawałaby się jako ilustracja epickich scen batalistycznych, gdzie w planie ogólnym, ujęciu najlepiej z lotu ptaka, figura człowieka jest zredukowana i przytłaczani jesteśmy ogromem wydarzeń. A jednak tutaj tego rodzaju partytura przewrotnie stanowi tło wgłębiania się w psychikę jednostki – podkreśla znaczenie tego, co dzieje się w głowie i wraz z całą warstwą wizualną nadaje rozmach temu, co rozgrywa się wewnątrz. Wracam znów do mojej tezy, że pewna wizja w Incepcji jest budowana konsekwentnie i podporządkowuje sobie wszystkie tworzywa filmu – a nie jakoby wszelkie formalne zabiegi reżyserskie miały łatać rzekomo dziurawy scenariusz. Zaś zarzucenie soundtrackowi “atakowania kiczem” świadczy z kolei albo o efekciarskiej retoryce, albo o mętnej znajomości pojęcia. Ścieżka dźwiękowa Incepcji, jakkolwiek przejaskrawiona miejscami, jest jednak spójna, jednorodna stylistycznie i wyraźnie przemyślana – nie musi się podobać, jednak do kiczu jej daleko.

Wracając jeszcze do montażu – poszczególne sceny i sekwencje faktycznie zmontowane są pośpiesznie, mnie osobiście przeszkadzało to w fazie planowania akcji. Ten fragment filmu sprawia wrażenie celowo pociętego, by zmieścić się w wymaganiach producenckich. Odnotowuję to jako minus, gdyż brak bardziej szczegółowych i spokojniejszych wyjaśnień może przeszkadzać, zwłaszcza że akcja później tylko przyśpiesza i się komplikuje. Jakkolwiek wciąż obstaję przy tym, że scenariusz jest świetny i mimo skomplikowania nie plącze się i nie ujawnia braków, choć od widza wymaga uważnego odbioru i pewnej domyślności. A doszedłszy płynnie do kwestii scenariusza, mogę rozpocząć punkt finalny.

REKLAMA