HORRORY FOLKLORYSTYCZNE, o których istnieniu NIE MIELIŚCIE POJĘCIA
Alison's Birthday (1981)
Na liście umieściłam, aż dwie propozycje z antypodów, gdzie jedną z nich jest film zatytułowany Alison’s Birthday. Opowiada on historię tytułowej Alison, która wraca do rodzinnego domu na swoje dziewiętnaste w urodziny. W pewnym momencie zaczyna jednak źle się czuć (czyżby nawiązanie do Dziecka Rosemary?), wokół niej zaś zaczynają się dziać niepokojące rzeczy. Okazuje się, iż jej chłopak może być jedyną osobą, która jest w stanie ocalić swoją ukochaną.
Bądźmy szczerzy. Nie jest to najbardziej odkrywcze dzieło na temat grup okultystycznych i magicznych rytuałów, jakie pojawiło się w historii kinematografii. To jednak naprawdę solidny horror folklorystyczny przeznaczony głównie dla nastolatków. Mamy więc czcicieli diabła, druidów, magiczne rytuały oraz ponad 100-letnią babcię, która jakby nigdy nic wałęsa się po domu, przyprawiając widza o ciarki na plecach. Podoba mi się, że w przeciwieństwie do innych tego typu produkcji chłopak głównej bohaterki jest wyjątkowo ogarnięty i wspierający, co samo w sobie jest zabiegiem niecodziennym. W moim przekonaniu to prawdziwy diament wśród produkcji horrorowych z początku lat 80. XX wieku. Na szczególną uwagę zasługuje przede wszystkim scena otwarcia, która już w pierwszych minutach filmu oferuje zaskakujący i szokujący plot twist.
Celia (1989)
Na liście znalazła się także – kolejna – niecodzienna propozycja prosto z Australii, która na krótko po swojej premierze została okrzyknięta mianem „Władcy Much dla dziewcząt”, co, prawdę mówiąc, nie jest wcale stwierdzeniem na wyrost. To przede wszystkim surrealistyczne przedstawienie świata, gdzie naiwność oraz aspekty baśniowe zostały ze sobą wymieszane, tworząc mieszankę iście wybuchową. Fabuła skupia się na tytułowej bohaterce, która w 1950 roku dorasta w jednej z dzielnic Melbourne. Świat zbudowany na folklorze oraz niecodziennych wizjach to jej sposób nie tylko na przeżycie, ale – co ważniejsze – dorastanie. Bohaterka zderza się ze światem dorosłych, który pełen jest politycznego napięcia i obaw przed komunizmem (czerwona panika). Momentami można zauważyć, że z podobnych motywów – w późniejszym okresie – korzystał chociażby meksykański reżyser Guillermo del Toro w swoim Labiryncie Pana z 2006 roku. Krytycy końca lat 80. XX wieku byli zgodni co do tego, że produkcja w świetny sposób uchwyciła lęki i niepokoje dzieciństwa, sprawiając, że same w sobie stają się horrorem.
Szczurołap (2015)
Lista nie byłaby konkretna bez wspomnienia o chociażby jednej koreańskiej produkcji, z racji tego, iż większość z nich przesiąknięta jest bezpośrednimi nawiązaniami do lokalnego folkloru. Padło na jeden z nowszych folk horrorów, koncentrujący się na opowiedzeniu historii inspirowanej niemieckim podaniem ludowym (flecista z Hameln), które później zostało spisane przez słynnych braci Grimm. Fabuła koncentruje się na okresie po zakończeniu wojny koreańskiej, kiedy ojciec włóczęga w drodze do Seulu – gdzie jego chory syn ma poddać się leczeniu – napotyka na wioskę zmagającą się ze szczurami. Ten w zamian za odpowiednią zapłatę decyduje się na rozwiązanie problemu. Kiedy jednak mieszkańcy nie chcą spełnić swojej strony umowy, tytułowy szczurołap postanawia zemścić się w dość krwawy i niecodzienny sposób. Co prawda oryginalna baśń najprawdopodobniej dotyczyła epidemii dżumy, jednak podoba mi się, jak Koreańczycy wykorzystują oryginalne motywy i przerabiają je na swoją modłę. Trzeba mieć na uwadze, że to dopiero pierwszy film w karierze reżysera, a jakże udany. Mroczna ludowa opowieść, odwrócenie ról, gdzie mieszkańcy wioski to zarówno oprawcy, jak i ofiary, oraz klimat charakterystyczny dla koreańskich produkcji – to bez wątpienia elementy, które przyczyniły się do sukcesu tej produkcji.