GWIEZDNE WOJNY DISNEYA KONTRA PREQUELE. Co wyszło lepiej, co wyszło gorzej?
LEPIEJ: Polityka
Niekończące się debaty, dyskusje, polityczne rozgrywki i kolejne minuty spędzone w senacie. Czy naprawdę tego oczekiwaliśmy po Gwiezdnych wojnach? Niestety George Lucas uczynił sytuację polityczną galaktyki najważniejszym motywem swojej ostatniej trylogii, co być może w jego głowie – i, przyznajmy, w ogólnym zarysie także – prezentowało się nie najgorzej, ale ostatecznie sprawiło, że trudno nie poczuć się znużonym, kiedy po raz kolejny wracaliśmy do dyskusji, czy blokada Naboo przez federację handlową jest czy nie jest legalna (ugh). Na szczęście Abrams, Johnson i Edwards rozumieli, że ważniejsza dla serii jest wartka akcja i dający się lubić bohaterowie.
GORZEJ: Polityka
Rozumiem, że kiedy w Disneyu robiono research elementów, na które narzekali fani oglądający Prequele, na miejscu pierwszym znalazła się wspomniana już wyżej polityka, ale w Przebudzeniu Mocy trudno zrozumieć, kto z kim i dlaczego. Jasne, odrobina dobrej woli pozwoli ułożyć to głowie, ale w filmie zabrakło chociażby jednej sceny, która wyjaśni widzowi, dlaczego Nowa Republika nijak reaguje na poczynania Najwyższego Porządku. Sami zadajcie sobie pytanie, czy wiedzieliście, że planetą niszczona przez Starkiller NIE BYŁA Coruscant?
LEPIEJ: Upadek ucznia
Często mówi się, że wątek Kylo Rena to odpowiedź J.J. Abramsa i Riana Jonhsona na to, jak powinien wyglądać upadek i przemiana Anakina Skylwalkera w prequelach. Trudno się nie zgodzić – nieradzący sobie z własnymi umiejętnościami, rozdarty i manipulowany chłopiec, który, rozczarowany swoimi autorytetami, odrzuca emocje i buduje swoją drogę do zostania pozbawionym współczucia, chłodnym liderem nowego porządku galaktyki. Brzmi lepiej niż drażniący piasek i grubymi nićmi szyte sny o śmierci ukochanej, prawda? Kylo Ren to Anakin Skylwalker, na którego zasługiwaliśmy.
GORZEJ: Powstanie lidera
Podobne wpisy
Motyw przejęcia władzy przez Paplatine’a i Ian McDiarmid doskonale bawiący się swoją rolą to jedne z najlepszych elementów Trylogii Prequeli. I chociaż rozumiem tłumaczenie Riana Johnsona, że po pierwsze nie chciał kopiować ostatnich filmów Lucasa, po drugie w oryginałach też nic nie wiemy o Imperatorze, w końcu po trzecie pochodzenie Snoke’a nijak ważne jest dla głównej bohaterki filmu, ale jednak fakt, że galaktyką trzęsie potężny wybraniec Mocy, o pochodzeniu którego nie wiemy absolutnie nic, jest co najmniej kontrowersyjny. Podstawowe pytanie – gdzie był Snoke podczas dwóch poprzednich trylogii?
LEPIEJ: Moc
Wiele wybaczyć mogłem Lucasowi i wciąż potrafię cieszyć się jego ostatnimi dokonaniami jako głowy LucasFilm, ale jednej rzeczy nigdy mu nie wybaczę i zawsze zabiera mi radość (tak, tak) z seansu Mrocznego Widma. Mowa oczywiście o połączeniu mistycznej Mocy z midichlorianami, żyjątkami krążącymi po naszym krwiobiegu. Na szczęście twórcy wybrani do serii przez Disneya przywrócili Mocy jej wcześniejszą formę – pierwotnej siły otaczającej i spajającej galaktykę. W przepięknej sekwencji lekcji Luke’a z Ostatniego Jedi o równowadze między życiem, śmiercią, dobrem i mrokiem, Moc znów opisywana jest równie zachwycająco, co w Imperium kontratakuje.
Dodatkowy plus za rozszerzenie uniwersum o inne zakony – Rycerzy Ren czy Strażników Whillów.
GORZEJ: Han Solo
George Lucas zniszczył i ośmieszył wiele klasycznych postaci i motywów, ale na zabawę z jedną świętością się nie ośmielił (mimo że takie pomysły krążyły po jego chciwej głowie) – w prequelach nie pokazał młodego Hana Solo. Niestety Disney nie wykazał się podobnym wyczuciem i już w tym roku zobaczymy film o solowych (heh) przygodach największego awanturnika w galaktyce. Projektowi nie pomagają ciągłe katastrofy związane z produkcją całości, ani Alden Ehrenreich w roli głównej, który – chociażby okazał się najzdolniejszym aktorem na świecie (przecieki sugerują coś zgoła innego) – nigdy nie będzie Harrisonem Fordem.
A jakie są wasze wrażenia? Czym Disney was zachwycił, a jakie lekcje powinien jeszcze odrobić?