GREAT TEACHER ONIZUKA (1999)
Autorem tekstu jest Hitori Okami.
Kryzys gospodarczy – straszna rzecz! Gdy nastaje recesja, to nawet członkowie gangów motocyklowych rozglądają się za jakąś ciepłą, rządową posadką. Ot, na przykład taki Eikichi Onizuka, lat 22, postanowił zostać nauczycielem. Dlaczego? Bo według jego mniemania nauka w szkole powinna wiązać się z dobrą zabawą. Przynajmniej on tak zapamiętał swoje szkolne lata. Problem w tym, że zarówno grono pedagogiczne, jak i uczniowie niekoniecznie podzielają jego zdanie, przez co Onizuka będzie musiał zmierzyć się nie tylko z opozycją zawistnych kolegów po fachu, ale czeka go też prawdziwe wyzwanie – zostanie wychowawcą klasy 3-4, której uczniowie za punkt honoru wzięli sobie skłonienie jak największej liczby nauczycieli do zmiany zawodu.
Ale trafiła kosa na kamień! Eikichi nie zwykł łatwo rezygnować i poddawać się pod byle pretekstem. Jego nowi podopieczni szybko orientują się, że w przypadku Onizuki standardowe szykany nie wystarczą, żeby wytrącić go z nauczycielskiego siodła, w związku z czym wymyślają coraz to bardziej wyszukane metody obrzydzania mu jego szkolnej egzystencji. Onizuka nie pozostaje swoim uczniom dłużny, a gdzie dwie strony pokoleniowego konfliktu się biją, tam widownia ma zapewnioną świetną zabawę i ubaw po pachy. Ponadto bohaterowie, składający się na całą plejadę charakterów i typów osobowości, jak również rozmaitość poruszanych w anime problemów życiowych, nurtujących i uczniów, i nauczycieli, także nie pozwalają się nudzić.
“Great Teacher Onizuka” to ekranizacji mangi, będącej kontynuacją “Shonan Junai Gumi” – opowiadającej o młodzieńczych przygodach Onizuki, który wraz ze swoim przyjacielem Ryujim Danmą siali postrach na japońskich drogach, jako gang Oni-Baku. Teraz, gdy obaj przyjaciele zawiesili już motocykle na kołku, bardziej zaradny Ryuji prowadzi dobrze prosperujący sklep z używanymi motocyklami, a Eikichi postanawia powoli wspinać się po kolejnych szczeblach pedagogicznej kariery, by w końcu stać się Największym Nauczycielem w całej Japonii. I tylko niejako przy okazji za dodatkową motywację służy mu możliwość znalezienia w wieku 40 lat szesnastoletniej żony.
Można się upierać, że zarówno manga jak i anime stanowią pastisz na japoński system szkolnictwa i edukacji, albo dramat obyczajowy o problemach dorastającej młodzieży, ale moim skromnym zdaniem “Great Teacher Onizuka”, to przede wszystkim komedia ecchi i w tej roli sprawdza się doskonale. Żadne inne anime nigdy mnie tak nie rozbawiło i gotów jestem nawet przymknąć oko na cykliczną powtarzalność pewnych fabularnych schematów. Onizuka w ogóle nie uczy się na własnych błędach i notorycznie przez własną głupotę pakuje się w kłopoty, aby na koniec cudownym sposobem jakoś z nich wybrnąć i niczym kot spaść zawsze na cztery łapy (niekiedy wręcz dosłownie).
Niewybaczalne i niewytłumaczalne jest natomiast wprowadzenie przez twórców nowego zakończenia w stosunku do mangowego pierwowzoru. To zrozumiałe, że anime nie uwzględniało wszystkich postaci i historii przedstawionych w mandze, przez co serial należało skrócić, ale wątek Miyabi stanowił główną osnowę wydarzeń i dlatego tak ważnym było zaoferowanie widzowi wiarygodnego wytłumaczenia praprzyczyny skrajnej niesubordynacji okazywanej nauczycielom przez klasę 3-4. Niestety rozwiązanie klasowej tajemnicy, które przynosi nam anime, jest dalece rozczarowujące, sprawia wrażenie doklejonego na siłę i budzi odruch wzruszenia ramionami. Dlatego też zainteresowanym polecam doczytać mangę, w której zdecydowanie zręczniej wyjaśniono zachowanie Miyabi.
GTO doczekał się też wielu krytycznych głosów na temat grafiki, z którymi jednak trudno się w całości zgodzić. Animacja przez wszystkie odcinki utrzymuje satysfakcjonujący poziom płynności, a kreska ma swój specyficzny urok. Nie każdemu musi się podobać, a momentami karykaturalnie powykrzywiane twarze mogą niekiedy budzić u widza odrazę, ale nie sposób zaprzeczyć, że uzyskany dzięki takiemu zabiegowi efekt jest komiczny, a w żadnym razie nie bardziej irytujący niż chibi.
O ile jeszcze grafika ma prawo wywoływać kontrowersje, to przynajmniej muzyka u nikogo nie powinna budzić zastrzeżeń. Pierwszy opening – “Driver’s High” -został skomponowany przez jedną z najbardziej znanych kapel rockowych, L’arc-en-Ciel. Kolejny, to już dzieło autora ścieżki dźwiękowej – Yusuke Honmy, który skomponował utwory naprawdę pasujące klimatem do całości, a jednocześnie jak najbardziej nadających się do słuchania osobno, albo w charakterze tła przy czytaniu mangi. I jak openingi mają za zadanie działać na widza pobudzająco, tak wszystkie trzy endingi sprzyjają kontemplacji i wyciszeniu po “forsownym” seansie. W przypadku “Great Teacher Onizuka” mamy więc bez wątpienia do czynienia z jedną z najlepiej muzycznie zestawionych ścieżek dźwiękowych do anime, jakie słyszałem. Oczywiście ustępuje kompozycjom Yoko Kanno, wykorzystanym w “Cowboy Bebop”, ale stawiałbym ją na równi z soundtrackiem do “Death Note’a”, “Hellsinga” czy “NHK”
Podobne wpisy
Na koniec chciałem jeszcze wspomnieć o genialnym wprost voice-actingu w wykonaniu Wataru Takagi. Kiedy się choć raz usłyszy tego seiyuu w akcji, to nawet potem, czytając mangę GTO, będzie się słyszało w uszach jego głos, przy okazji kwestii wypowiadanych przez Onizukę. Z postaci drugoplanowych na szczególne wyróżnienie na pewno zasługuje też Yuichi Nagashima w roli wicedyrektora Uchiyamady, ale i pozostali aktorzy spisali się bez zarzutu.
Podsumowując, “Great Teacher Onizuka” to świetna komedia, która zapewni każdemu dobrą zabawę na krótkie letnie oraz długie zimowe wieczory, pod warunkiem, że nie będzie się tej serii traktowało zbyt poważnie. A wszystkim tym, którzy zostali kiedyś zniechęceni do obejrzenia GTO przez liczne głosy hałaśliwych krytyków, odpowiem cytatem z klasyka: Sonnan ja nee yo!
Tekst z archiwum film.org.pl