O ile sama adaptacja powieści Nathaniela Hawthorne’a w reżyserii Rolanda Joffégo spotkała się z niemal wyłącznie negatywnymi recenzjami i raczej nie przetrwała próby czasu, o tyle rola Oldmana to czyste złoto. Pasja, z jaką przemawia z ambony wielebny Dimmesdale, kłóci się z grzechem, którego się dopuszcza, ale Gary z wielkim wyczuciem portretuje moralne rozterki pastora. Niestety, pomiędzy Oldmanem i Demi Moore zabrakło aktorskiej chemii, przez co i jego kreacja, a w efekcie cały film, mocno na tym ucierpiała.
Gary Oldman dokonał rzeczy wręcz niemożliwej – wcielając się w Winstona Churchilla niezwykle przekonująco, pozostał sobą. Nie wsiąkł w tę postać zupełnie; czujemy jego charakterystyczne manieryzmy, a jego spojrzenie – czasem smutne, czasem melancholijne – przebija spod pieczołowicie przygotowanej charakteryzacji. Trudno nam, współczesnym, ocenić wiarygodność kreacji Oldmana, ale ja właśnie tak widzę Churchilla – jako trochę bezczelnego, nieco grubiańskiego starszego pana, który skrywał w sobie nieskończoną miksturę dobra, odwagi i mądrości i w odpowiednim momencie potrafił je wykorzystać. Oscar dla Oldmana był jedynym słusznym wyborem Akademii w kategorii aktora pierwszoplanowego i nawet jeśli nie jest to absolutnie najlepsza rola Gary’ego (czy można w ogóle wybrać tę jedną, najlepszą?), ale z pewnością należy do najwybitniejszych jego kreacji.
Ok, to może być jedynie zaślepienie wiernego fana serialu, ale postać Richarda Crosby’ego to jeden z najlepszych gościnnych występów w historii najlepszego sitcomu świata. Pojawia się tu i przytyk do samego siebie (Crosby’emu trzykrotnie Oscar przeszedł przed nosem; w 2001 roku Oldman nie miał nawet nominacji!), i delikatne obśmianie brytyjskiej maniery aktorskiej (nawiązanie do „zaplutej” dykcji). Nadużywający alkoholu Crosby to niesamowicie zabawna postać, a Gary z łatwością dołączył do grona gwiazd, które doskonale odnalazły się w świecie Przyjaciół.
Bodyguard Zawodowiec – bo Vladimir Dukhovich to jedyny powód, dla którego można zobaczyć ten film.
Spluwy, dziewczyny i poker – Gary ponownie spotyka się na planie z Christianem Slaterem i gra tutaj naśladowcę Elvisa. Czy trzeba dodawać coś jeszcze?
Ale jazda – Oldman wciela się w jegomościa, który spełnia życzenia. Bardzo przyjemna, trochę zapomniana komedia z Garym w roli dżina.
Powyższe zestawienie to skrajnie subiektywny dobór najlepszych ról Gary’ego Oldmana: nie oglądałem żadnej części Harry’ego Pottera, role w Batmanach Nolana to raczej solidne rzemiosło niż wybitne aktorstwo, a Rosencrantz i Guildenstern nie żyją oglądałem dawno i niezbyt uważnie.
A jak wyglądałoby wasze top 10 ról Gary’ego Oldmana?