Szkoła to nie tylko placówka, której celem jest przekazanie wiedzy na temat funkcji trygonometrycznych oraz budowy ludzkiego DNA. To również miejsce służące do przekazywania wiedzy „życiowej”, do budowania w młodych sumieniach rusztowania z wartości, zasad i powinności, którymi powinni się kierować w dorosłym życiu. Swego rodzaju ostrzeżeniem przed wiarą w potęgę pieniądza może być projekcja produkcji Czyż nie dobija się koni? autorstwa Sydneya Pollacka. Ten z gruntu pesymistyczny obraz zapaści gospodarczej doby Wielkiego Kryzysu w Stanach Zjednoczonych dobitnie udowadnia, że istnieją pewne granice, których człowiek nie powinien przekraczać w pogoni za gotówką. Wprawdzie sytuacja bohaterów jest tragiczna, zapewne wielu z nich nie ma co włożyć do garnka, ale ich udział w konkursie tanecznym postawi ich w jeszcze gorszej sytuacji. Mordercza walka o główną wygraną wyciągnie z ludzkich dusz najgorsze instynkty, czego efektem będą tylko złamane kręgosłupy moralne i kac po tym upiornym „karnawale”. Pollack stawia celne pytania o status jednostki w państwowej gospodarce, o napięcie między ludzką godnością a bojem o przetrwanie. Jako że każdy z uczniów prędzej czy później wejdzie na rynek pracowniczy, są to dylematy, na które każdy z nich będzie musiał sobie odpowiedzieć.
O seksie albo w zawoalowany sposób, albo wcale – tak mogłaby brzmieć maksyma przyświecająca osobom odpowiedzialnym za tworzenie podstawy programowej. Już słowo „wagina” wydaje się obrazoburcze, także nie ma co liczyć na szkolny seans Wstydu, mimo że jest to jeden z niewielu filmów powstałych w ostatnich latach, w którym tak znakomicie ukazano syndrom „samotności w wielkim mieście”. Owszem, na plan pierwszy wysuwają się seksualne ekscesy głównego bohatera, fantastycznie zagranego przez Michaela Fassbendera, ale to nie jest o seksoholizmie, jak mylnie twierdzą niektórzy widzowie. To przede wszystkim niezwykle pesymistyczny obraz alienacji i depresji, na które lekiem miałyby być właśnie alkowiane przygody. Do Wstydu trzeba cały czas wracać, by zrozumieć, jak ważną rolę w emocjonalnym dojrzewaniu odgrywają najbliższe osoby, zwłaszcza z rodzinnego grona. Zetknięcie się z tak ponuro przedstawioną atrofią uczuć mogłoby być dla wielu zachętą do zmian, do wyswobodzenia się spod władzy lęku przed odrzuceniem. Za McQueenem można bowiem stwierdzić, że to wstyd przed szczerą rozmową, a nie jej efekty, mogą prowadzić do katastrofy.
Nie samymi problemami żyje człowiek. Czasami warto, chociaż na moment, odejść od trudnych, bolesnych tematów, by spojrzeć na jasną stronę ludzkiego życia. Bez wątpienia może w tym pomóc seans Przed wschodem słońca, po którym nawet najwięksi pesymiści odzyskaliby wiarę w istnienie prawdziwej miłości. Historia jest prosta: on i ona spotykają się przez przypadek w pociągu, a następnie spędzają ze sobą szaloną noc, włócząc się po wiedeńskich uliczkach. Ileż w tym niewymuszonego uroku, ten tylko się dowie, kto to obejrzy. Warto krzewić wśród młodzieży pozytywne wartości, więc taki film znacznie celniej trafiłby do ich serc aniżeli kolejny sonet zbolałego Petrarki. Linklaterowi udaje się bowiem coś niesamowitego: jego bohaterowie tylko chodzą i rozmawiają. Żonglują kolejnymi tematami, odsłaniając się coraz bardziej przed drugą stroną oraz pokazując, że to miłość jest pokarmem, dzięki któremu życie nabiera głębszego sensu.
Podobno istnieją nauczyciele, którzy na równi traktują kinematografię oraz inne sztuki. Zapewne większość z czytelników nie spotkała się z takimi pedagogami, więc w szkole, zwłaszcza na lekcjach języka polskiego, nie mogła zapoznać się z jakimiś ważniejszymi, podstawowymi informacjami na temat historii kina. Gdyby jednak pojawił się ktoś, kto chciałby zaszczepić w młodych miłość do filmów, to w pierwszej kolejności powinien sięgnąć po Cinema Paradiso. Dzieło Giuseppe Tornatorego jest bodaj najdoskonalszą laurką, jaka kiedykolwiek została stworzona dla X muzy. Owszem, jest to do bólu ckliwa i sentymentalna opowieść o dojrzewającym na włoskiej prowincji Toto i jego zamiłowaniu do kinematografii, lecz przez pryzmat jego losów reżyser celnie ukazuje, jak sztuka potrafi wpłynąć na dalsze losy człowieka. Najlepiej, niczym główny bohater, rozdziawić usta w podziwie dla obrazów ukazujących się na wielkim ekranie i pochłaniać je całą duszą, bo tylko w ten sposób będzie można zrozumieć, dlaczego kino bywa rajem, do którego tak często wszyscy zaglądamy.