Filmy, które zaliczyły KLAPĘ w kinie, ale były HITAMI w streamingu
To nie jest artykuł sprzedający tezę, jakoby streaming był lepszy od kin. To raczej dwie ręce jednego organizmu. Choć wydawało się, że seans kinowy odejdzie do lamusa, ustępując miejsca seansowi domowemu, kina znowu zaczęły zarabiać pieniądze, co z pewnością cieszy wielkie studia. Są jednak takie filmy, dla których współczesny model dystrybucji domowej okazał się ratunkiem.
Legion samobójców
Budżet: $185 mln, box office: $168.7 mln
Nowa wersja Legionu samobójców miała oddać w ręce fanów DC w końcu coś, na co da się patrzeć i co jest po prostu lepsze od osławionej wersji Davida Ayera. Po części ten plan został wykonany. Bo film Jamesa Gunna, choć jest ewidentnie lepszy, to jednak powstał w bardzo niekorzystnym okresie – brzemię pandemii odcisnęło się zresztą także na innych filmach tej listy. Film wszedł do kin latem 2021 pod koniec lipca, czyli w momencie, gdy kina działały w reżimie restrykcji sanitarnych. Choć widowisko się podobało, to nie było w stanie zarobić na siebie. Gdy jednak niedługo potem pojawiło się na HBO Max, z miejsca było jednym z popularniejszych wyświetlanych filmów, bo przez pierwsze trzy tygodnie pojawiło się na telewizorach aż 5 milionów użytkowników.
Ostatni pojedynek
Budżet: $100 mln, box office: $30.6 mln
Nie pomogli Matt Damon i Ben Affleck w obsadzie. Nie pomógł też rozmach realizacyjny. Choć Ridley Scott jest przekonany, że klapa finansowa widowiska Ostatni pojedynek związana jest z niską aktywnością pokolenia Y (milenialsów), wydaje się bardziej prawdopodobne, że widownia tego filmu po prostu nie zrozumiała. Opowiadana z różnych perspektyw historia jak żywo wyjęta ze średniowiecza, ma za zadanie pobudzić naszą refleksję na temat niuansów damsko-męskich relacji, zwłaszcza gdy przejawiają one przemocową formę. Pandemia także zrobiła tu swoje. Kosztujący 100 milionów dolarów film nie zdołał zwrócić nawet połowy tej kwoty, co z miejsca uczyniło go jedną z najdotkliwszych porażek finansowych w karierze Ridleya Scotta. Na szczęście, film szybko trafił do streamingu (Disney+), gdzie był bardzo popularnym tytułem.
Buzz Astral
Budżet: $200 mln, box office: $226.4 mln
Szczerze mówiąc, ja także należę do grona osób, które nie kupiły tego pomysłu na animację, nie udałem się do kina, ale z ciekawości film odpaliłem na platformie Disney+. Wydaje się, że to jest właśnie jeden z tych tytułów, który stanowi taką miłą, zgrabną ciekawostkę, ale jednocześnie jest czymś, czego widownia zupełnie nie potrzebuje. Z tej historii nic nie wynika, zabawka i tak pozostaje zabawką. O wiele większym potencjałem jest wciąż kontynuowanie serii Toy Story, mimo że już dwa razy została zakończona. Buzz Astral to zatem taki idealny zapchaj kontent do streamingu i nic dziwnego, że właśnie tam osiągnął sukces.
Matrix: Zmartwychwstania
Budżet: $190 mln, box office: $159.2 mln
Doceniam odwagę Lany Wachowskiej. Jestem przekonany, że ponowne wejście do tej rwącej rzeki musiało być dla niej trudne. Natomiast jednocześnie jestem bardzo krytyczny do czwartej części mojej ukochanej serii, ponieważ widzę w Zmartwychwstaniach dużo zmarnowanego potencjału i dość trudnej do zdefiniowania groteski, a mało faktycznej woli tworzenia czegoś nowego. Niemniej, jest to film co najmniej interesujący. Powstał, jak wiemy, w bardzo trudnych czasach. Warner Bros. swego czasu wpadł na pomysł, że jako jedyna wytwórnia będzie kierować swe filmy bezpośrednio do kin i streamingu. Ten model najwyraźniej się nie sprawdził i był dobry tylko w sytuacji radykalnych zmian w kulturze, które nastały w trakcie pandemii. Czwarty Matrix zarobił w kinach „grosze”, za to, jak łatwo się domyślić, był niezwykle popularnym tytułem w HBO Max (choć jednocześnie, był też równie często piracony).
Mulan
Budżet: $200 mln, box office: $69.9 mln
Nie powiem – ten pomysł, by animacje sprzedawać na nowo w formie filmów aktorskich, to z marketingowego punktu widzenia pomysł świetny. I jak widać po wynikach takiego Króla lwa czy Księgi dżungli, widownia jest ciekawa tych nowych odsłon, w dodatku kieruje się uczuciem nostalgii. W przypadku Mulan coś jednak poszło nie tak. W sieci dominują opinie, że w przypadku tego filmu twórcy za mocno podkręcili gałkę oznaczoną feminizmem, bo historia wojowniczki jest tu jeszcze bardziej emancypacyjna, niż była w oryginale. Niski wynik w kinach był jednak podyktowany także tym, że film debiutował od razu na platformie Disney+. Mówi się, że wzbudził wówczas na tyle duże zainteresowanie, że ludzie bardzo chętnie wykupywali subskrypcję, chcąc obejrzeć film w domowym zaciszu, nie musząc wędrować na seans do kina. Konkretnych danych Disney jednak nie ujawnił.
Kosmiczny mecz: Nowa era
Budżet: $150 mln, box office: $163.7 mln
Boję się wrócić do filmu Kosmiczny mecz po latach, bo byłem w nim zakochany jako dziecko i nie chcę tego wrażenia zepsuć dorosłym i krytycznym postrzeganiem kina. Decydenci z Warner Bros. postanowili jednak wrócić do tego filmu, tworząc jego sequel. Nie wiem, czy to aż Nowa era, ale wiem, że LeBron James to nie jest Michael Jordan, bez względu na liczbę trafień do kosza. Z tego względu widzowie pieniędzy na bilet do kina nie wydali, ale jak ten „cukierek” pojawił się w HBO Max, wówczas chętnie kliknęli.
West Side Story
Budżet: $100 mln, box office: $76 mln
Trudno powiedzieć, czy to kolejny niepotrzebny film tego zestawienia. Na pewno jednak wzbudzający ogromne zainteresowanie, z racji reżyserowania go przez Stevena Spielberga. Film zdobył uznanie, kogo trzeba, poklepano po plecach, dano nawet siedem nominacji do Oscara. Ale widowni kompletnie nie chciało się iść do kina na remake starodawnego musicalu. Nie wpisywał się bowiem w żaden trend, poza multikulti i woke, rzecz jasna. Wychodzi jednak na to, że musical to forma idealna do streamingu, bo… można przewijać film od piosenki do piosenki, odpuszczając sobie wszystko to, co jest pomiędzy nimi.