Efekty specjalne w WILKU Z WALL STREET
Maklerzy, giełda, seks, narkotyki, Wall Street. Nowe dzieło Martina Scorsese to obraz ze wszech miar unikalny (dość powiedzieć, że jest bodajże rekordzistą pod względem użytych wulgaryzmów). Film opowiada prawdziwą historię Jordana Belforta (w tej roli świetny jak zawsze Leonardo DiCaprio), maklera giełdowego, który w niesłychanie szybki i kontrowersyjny sposób osiągnął sukces w finansowych świecie. Piękne kobiety, poczucie władzy, niesłychana fortuna, a także wiele innych pokus – to czekało na głównego bohatera, stając się jednocześnie jego zgubą.
Mało kto by przypuszczał, jak wielki udział w procesie tworzenia „Wilka z Wall Street” miały efekty specjalne. Jak się one sprawdziły na tle tak zabójczej mieszanki jaką przygotował Martin Scorsese? Zapraszam do lektury!
Filmując z powietrza
Ekipa filmowa, na czele z Rodrigo Prieto (operatorem filmowym, ) oraz Robertem Legato, czyli koordynatorem efektów specjalnych (będącym także drugim kierownikiem produkcji), wybrała metodę kręcenia scen z elementami CG, jak i bez nich, przy pomocy kamery Arri Alexa. Dodatkowo wykorzystano, wówczas będąca jeszcze prototypem, kamerę Canon C500 zamontowaną na konstrukcji zwanej Octocopter (zdalnie sterowanej, latającej maszynie) dla scen kręconych z powietrza na imprezie rozgrywanej na plaży w Hamptons. Po pierwszych problemach związanych z nierejestrowaniem scen w rozdzielczości 4K, udało się ostatecznie osiągnąć zamierzony cel – rezultat był niesamowity. Z tą technologią mogli oni nakręcić najbardziej nawet wymagające i niepowtarzalne sceny.
O co chodzi z Octocopterem?
https://www.youtube.com/watch?v=9SDuQFp15ig
Świetny materiał o Canonie C500:
Tonący brzytwy się chwyta
Dla scen, w których Belfort, jak i jego świta znajdują się na luksusowym jachcie zacumowanym na przystani we Włoszech, zespół produkcyjny przygotowywał wszystko w studiu Kaufman Astoria na zielonym ekranie. Żaglówka została zaprojektowana cyfrowo, tak więc składała się głównie z komponentów generowanych komputerowo. Głównym tego powodem był fakt, iż łajba w ostateczności musiała zostać zatopiona, stąd decyzja o zastosowaniu takiej, a nie innej techniki.
Aktorzy byli filmowani w tych warunkach na green screenie, z uprzednio dopasowanym oświetleniem, imitującym odpowiednią porę dnia, tj. dzień.
Następnie jedna z pomniejszych ekip zajmujących się VFX pozyskała odpowiednie zdjęcia referencyjne dla stworzenia klimatu słonecznej Italii, które później do ostatecznej kompozycji wykorzystało Method Studios z Nowego Jorku, dowodzone przez Marko Forkera. To samo studio dostarczyło także kilka kompozycji dla scen na pokładzie jachtu, które były filmowane na imitującej pokład makiecie, w dekoracji przytoczonego już kilkukrotnie zielonego ekranu. Sceny te wymagały obecności oceanu i nabrzeża, a dokładniej ich tła, co było szczególnym wyzwaniem, jako że kamera często się poruszała.
Co się tyczy zatopienia jachtu i zdarzeń poprzedzających – w tych aktach sekwencje „live action” uchwycono na parkingu studia produkcyjnego Steiner w Brooklynie. Rob Legato wstępnie te sceny przygotował w formie prewizualizacji w należącej do Universal Studios wirtualnej stacji, wykorzystując w tym celu techniki kinematografii zapoczątkowane w innym dziele Scorsese – Aviatorze – a także użyte z sukcesem w Avatarze Jamesa Camerona. Polegało to na zrealizowaniu ujęć, a następnie odpowiednim ich pocięciu i przy współpracy z resztą ekipy, a szczególnie reżyserem Martinem Scorsese, nadanie im odpowiedniego kształtu, jak i ogólnego rytmu. Dzięki tej metodzie udało się uniknąć niepotrzebnych komplikacji na etapie właściwego kręcenia. Układ scen, jak i ich pierwotnie zamierzony wygląd był już ustalony, więc wszystko polegało tylko na odpowiedniej ich realizacji przez zespół filmowy i specjalistów od efektów specjalnych.
Scanline VFX, pod nadzorem Joe Farrella, pomagało Robertowi Legato w prewizualizacjach, motion capture oraz w kwestii poruszania się kamery, a potem zaimplementowali swój silnik do symulacji cieczy, aby zrealizować sztorm i scenę ratunku. Zaprojektowali oni niesamowicie intensywne środowisko wzburzonego oceanu, burzy, czy też niebezpiecznych fal, które były głównym powodem rozpadnięcia i ostatecznego zatopienia statku. Scanline miało także duży udział w wykreowaniu sceny awaryjnego lądowania dwóch CG helikopterów.
Jak to wyglądało? Zobaczycie w tym materiale: